Drugi Jezus-tablet debiutuje w Polsce
Dzisiaj, ponoć o godzinie 17, nastąpi wiekopomna chwila - druga wersja Jezus-tabletu zadebiutuje w Polsce. Zaledwie dwa tygodnie po amerykańskiej premierze, co można odbierać jako dobry omen - jesteśmy już bliżej cywilizowanego świata. Może jak w tym najbardziej cywilizowanym świecie, i u nas będą kolejki przed salonami sprzedaży, będą kamery i obiektywy aparatów, będzie grupowe macanie. Będzie szał, na jaki przystało na drugie wcielenie Jezus-tabletu.
Ceny - jeśli dobrze odczytuję twitterowo-blipowy zachwyt są dobre - do innowacyjnej pokrowco-okładki Smart Cover, która kosztuje niemało - 169 zł za wersję poliuretanową i 299 zł za wersję skórzaną - można sobie dokupić taniego iPada 2 w cenach od 2049 zł w najtańszej opcji WiFi 16 GB, przez 2469 zł za WiFi 32GB, 2899 zł za WiFi 64GB, aż po 2549 zł za WiFi+3G 16, 2979 zł za WiFi+3G 32GB i 3399 zł za WiFi+3G 64GB.
Właściciel Wydawnictwa Przekrój, Grzegorz Hajdarowicz, przekonywał wczoraj na konferencji prasowej - nawet zachęcał, żeby go w przyszłości z tego rozliczyć - że w 2015 r. w Polsce będzie 15 milionów tabletów. - Tsunami nadchodzi - mówił mi wcześniej w wywiadzie dla miesięcznika "Sukces" i tygodnika "Przekrój". Na tablecie będzie się czytać - a przepraszam - konsumować prasę, będzie się surfować po internecie, będzie się oglądać filmy, będzie się oglądać zdjęcia (ewentualnie wyświetlać je na ekranie telewizora za pomocą iPada) i będzie się wysyłać wiadomości, czatować, komunikatorować, itd. Tablet ma przejąć te "prace" od peceta.
Te 15 mln tabletów, to w 2015 r. Na koniec trzeciego miesiąca 2011 r. iPadów w Polsce mamy gdzieś w okolicach 50 tys. (to dość odważne szacunki). Przypuszczam, że co najwyżej drugie tyle jest wszystkich innych tabletów w Polsce. Tsunami na razie nie widać. Można być jednak przekonanym, że tak jak w przypadku iPhone'a 3G - drugiego wcielenia Jezus-smartfonu - tak i w przypadku iPada 2, to właśnie ta wersja odniesie prawdziwy globalny sukces. Szacunki różnych domów analitycznych oraz tych, którzy mają swoje źródła u producentów jabłkowych zabawek - mówią nawet o 50 mln sztuk sprzedanych iPadów na świecie w 2011 r. dorzuconych do 100 mln Jezus-smartfonów.
W swoim biznesowym geniuszu, Steve Jobs skutecznie skrócił cykl życia produktu elektronicznego z niedługich przecież dwóch lat, do zaledwie roku. Nowy iPad, to przecież zaprojektowane zupełnie od nowa urządzenie, które na nowo definiuje kategorię tabletu po zaledwie roku. Jak tu więc nie kupić nowego iPada skoro jest zupełnie nowy, choć wiadomo, że za rok, iPad 3 znowu przedefiniuje na nowo kategorię tabletów. I znowu trzeba będzie sięgnąć do sakiewki.
Nie każdego stać na to - szczególnie w kraju takim jak Polska, gdzie średnia pensja (brutto) to niewiele więcej od 3 tys. zł - aby nie tylko co roku, ale nawet co kilka lat dokupywać do Smart Cover nowego iPada. Nie znam konkretnych wyników badań, ale przypuszczam, że 2,5 tys. zł (brutto) to średni budżet roczny na wydatki na elektronikę przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce. W tym zmieścić się musi i telewizor, i aparat fotograficzny i telefon komórkowy (niekoniecznie smartfon). Na uczestnictwo w redefiniowaniu co rok kategorii tabletów, na Polaków Steve Jobs liczyć więc za bardzo nie może. Pewnie nie tylko Polaków.
Ale jest rozwiązanie, choć mniemam, że raczej z natury tych niemożliwych. iPady - i inne tablety - powinny być za darmo. Subsydiowane przez tych, którzy chcą na nim zarabiać. Jeśli więc "Przekrój" - i jeśli wierzyć zapewnieniom Grzegorza Hajdarowicza, wkrótce także i inni wydawcy mediów w Polsce - chciałby, aby użytkownik iPada zapłacił mu za roczną subskrypcję treści, to razem z innymi wydawcami powinien iPada dać czytelnikowi za darmo, tzn. z odpowiednio skonstruowanym kontraktem.
Jezus-tablet w wersji 2, mimo iż jak zapewniają fani kosztuje niedużo, ciągle ma bardzo wysoką barierę wejścia. Jako nośnik mediów jest drogim gadżetem, a przecież na dodatek - i tu nie myliłem się już rok temu przed debiutem pierwszego iPada - to drogie urządzenie w codziennym używaniu.
I tego bym się najbardziej obawiał gdybym był Grzegorzem Hajdarowiczem.