iPad będzie drogim urządzeniem do codziennego użytkowania
Wiemy na pewno do czego iPad ma służyć - do konsumpcji mediów w warunkach domowych. Wiemy na pewno ile będzie kosztował w Stanach Zjednoczonych i możemy domyślać się ile będzie kosztował w Polsce. Nie wiemy natomiast ile będzie kosztowało codzienne użytkowanie iPada, choć wygląda na to, że nie mało.
iPhone ma prosty model generowania kosztów dla użytkownika - zakup samego urządzenia, miesięczny abonament telefoniczny połączony z transmisją danych poprzez internet oraz jednorazowe opłaty za zakup aplikacji w AppStore. Wprawdzie od roku dostępny jest model zakupów wewnątrz aplikacji (in-app purchase), ale nie jest on popularny wśród deweloperów.
Pod tym względem iPad będzie zupełnie innym urządzeniem. Pierwsze dwa składniki kosztów będą podobne - zakup samego urządzenia oraz miesięczny abonament (bądź przedpłata) za transmisję danych (oczywiście w modelu WiFi+3G). Pozostałe dwa będą jednak z pewnością inne. Po pierwsze można przypuszczać, że ceny samych aplikacji będą wyższe. Jest niemal pewne, że producenci gier wyznaczą wyższe standardy cenowe topowych pozycji. Dziś najgłośniejsze tytuły gier na iPhone'a dostępne są zazwyczaj po 9,99 dol. w dniu premiery, aby po dwóch, trzech miesiącach spaść do 6,99 dol. Ze względu na wyższy komfort grania (głównie związany z większym ekranem) wiodące domy produkcyjne na pewno zażądają co najmniej 50% więcej, czyli można przypuszczać, że ceny hitów rozpoczynać się będą od 14,99 dol. Ten ruch z pewnością urealni ceny gier w AppStore i zbliży je poziomem do cen gier na inne przenośne konsole.
Wyższe ceny nie dotyczą jedynie gier. Już dziś wszystko wskazuje na to, że dzięki (albo z powodu? - zależy z której strony się patrzy) iPadowi wzrosną ceny e-książek. W nowym sklepie z elektronicznymi książkami na iPada - iBooks - ceny książek będą zaczynać się od 12,99 dol. by za najgorętsze tytuły żądać 14,99 dol. To o 30% drożej niż u lidera na rynku e-książek - Amazon, który sprzedaje je na swój czytnik Kindle za 9,99 dol. Zapłacą oczywiście klienci, bo wydawnictwa dostały od Apple'a prezent w postaci odwrotnego modelu podziału przychodów od tego, który stosował Amazon - 70% dla wydawcy oraz 30% dla właściciela iBooks (u Amazon było odwrotnie: 70% prowizji plus 30% dla wydawcy). Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć który model współpracy bardziej podobał będzie się wydawcom, nawet pod groźbą uzależnienia się do Apple'a.
Z obecnością iPada na rynku zmieni się również stosunek deweloperów aplikacji do systemu zakupów wewnątrz aplikacji. Ten model będzie zapewne gremialnie stosowany przez wydawnictwa sprzedające dostęp do e-wydań gazet i magazynów. Ze słów wiodących programistów przygotowujących wersje gazet na iPada wiemy, że urządzenie to ma szansę tchnąć życie w rynek e-prasy ze względu na to, że sam będzie "medium w medium" oraz oferować będzie podobne doświadczenia związane z konsumpcją prasy do tego znanego z druku, oczywiście uwzględniając potężną wartość dodaną w postaci multimedialnych dodatków. To właśnie dlatego liczy się na to, że za wydania gazet i magazynów na iPada klient z chęcią zapłaci.
Tyle, że pod płaszczykiem niby tego samego modelu podziału zysków - 70% dla wydawcy, 30% dla Apple'a - ukrytych jest kilka niezwykle poważnych problemów do rozwiązania:
1. Pierwszy z nich to cena subskrypcji
Jak donosi "Business Insider", w "New York Times" trwa aktualnie gorączkowa dyskusja na temat pozycjonowania cenowego e-wydań w iPadzie. Jedna frakcja opowiada się za bardzo wysoką ceną 20 - 30 dol. miesięcznie za NYT. To dlatego, że menedżerowie obawiają się, że jeśli dadzą niższą cenę, to klienci zrezygnują z subskrypcji papierowych wydań. Druga frakcja opowiada się za ceną 10 dol. miesięcznie dowodząc, że przecież e-wydanie pozbawione jest bardzo wysokich kosztów fizycznej dystrybucji, które szczególnie u mniejszych graczy na rynku medialnym pożerają często ponad 50% przychodów.
Przed takim problemem będą stały wszystkie wydawnictwa, które chcą sprzedawać swoją treść w iPadzie, także te w Polsce (skądinąd wiemy, że zainteresowanie jest? spore). Stawką w tej wewnętrznej bitwie jest nie tylko zasobność portfela ewentualnego czytelnika, ale także szybkość rozwoju rynku e-prasy, który wraz z pojawieniem się iPada bezpowrotnie wkracza na nowe tory.
2. Drugi z nich to? dostęp do informacji na temat klientów
"Financial Times" zwrócił ostatnio uwagę na niezwykle istotny element negocjacji wydawnictw z Apple'm: ewentualnej utraty przez tych pierwszych na korzyść tych drugich szczegółowych danych segmentacyjnych na temat własnych klientów. Nikogo nie trzeba przekonywać jak ważne są informacje na temat wieku, miejsca zamieszkania, wykształcenia, zasobności portfela i zainteresowań własnych klientów. Na ich podstawie nie tylko przecież rozwija się własne produkty i usługi, ale także konstruuje plany marketingowe. Te dane o konsumentach e-wydań prasy w iPadzie posiadałby Apple.
Jakimkolwiek wynikiem zakończą się negocjacje na linii wydawnictwa - Apple, jest raczej pewne, że ceny dostępu do produktów wewnątrz iPada będą wysokie: wyższe od tych znanych z iPhone'a i wyższe od tych znanych z dzisiejszych e-czytników, czy nawet e-wydań na komputery osobiste. Z jednej strony dla wydawnictw otwiera się szansa na urealnienie cen za dostęp do informacji w internecie (bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że iPad to dopiero początek?), o co od lat bezskutecznie się starają. Z drugiej strony przeciętny konsument, nie przyzwyczajony do płacenia za treść w internecie, może mieć problemy z rzuceniem się w wir szaleństwa zakupowego.
Codzienne użytkowanie iPada będzie więc drogie, co może czynić ten produkt dość ekskluzywnym, szczególnie na rynku polskim, gdzie ciągle jeszcze o konsumpcji mediów w internecie myśli się "na uniwersytetach" i "na blogach", a nie w realiach przeciętnego gospodarstwa domowego. Jeśli więc iPad okaże się produktowym hitem także i w Polsce, to można założyć ze 100% pewnością, że zapotrzebowanie na "jailbreak" będzie niezwykle wysokie? Torrenty znowu będą się grzały.