Smartfon przed 13. urodzinami = cyfrowe kalectwo. Polskie państwo patrzy i milczy
Na które badania nie spojrzeć, tam wyniki są zawsze takie same i jednoznaczne. Uzależnienie od mediów społecznościowych i AI nie wpływa korzystnie na młodzież. Co robią nasi politycy w tym kierunku?

Australia i Nowa Zelandia wprowadzają zakaz social mediów dla nastolatków poniżej 16. roku życia, a Francja i Hiszpania walczą o unijne regulacje chroniące dzieci przed cyfrowymi uzależnieniami. Tymczasem polskie Ministerstwo Edukacji publikuje poradniki o szansach ChatGPT w szkole. W Polsce 40 proc. dzieci dostaje smartfon przed dziewiątymi urodzinami, a jedna trzecia maluchów poniżej drugiego roku życia - wbrew wszystkim zaleceniom WHO - regularnie zagląda w ekrany.
W lipcu międzynarodowe badanie obejmujące niemal dwa miliony dzieci ze 163 krajów potwierdziło to, przed czym ostrzegali eksperci od lat: używanie smartfonów przed 13. rokiem życia drastycznie pogarsza zdrowie psychiczne młodych ludzi. Obniża samoocenę, upośledza zdolność radzenia sobie z emocjami, prowadzi do myśli samobójczych. Każdy rok wcześniejszego kontaktu ze smartfonem to kolejny stopień degradacji zdrowia psychicznego w wieku młodzieńczym. Dla dziewczynek skutki są jeszcze bardziej druzgocące – 48 proc. kobiet, które dostały telefon w wieku 5-6 lat, deklaruje myśli samobójcze w młodej dorosłości w porównaniu z 28 proc. tych, które otrzymały go w wieku 13 lat.
Czytaj też:
Dane z Polski są równie alarmujące. Polskie nastolatki spędzają w sieci średnio 5 godz. i 36 min w dni powszednie, a w weekendy aż 6 godz. i 16 min. Średni wiek otrzymania pierwszego smartfonu to zaledwie 8 lat i 5 miesięcy. Dwóch na trzech uczniów klas I-III już ma własny smartfon, połowa aktywnie korzysta z mediów społecznościowych - mimo że minimalny wiek wymagany przez platformy to 13 lat. Co trzecie dziecko ma konto na TikToku, co czwarte regularnie tam publikuje. System weryfikacji wieku, którym platformy Big Tech się chwalą? Fikcja. Ogólnopolskie badanie Sprawdzian 13+ przeprowadzone przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę objęło ponad 22 tys. dzieci w wieku 7-10 lat i jednoznacznie udowodniło: ograniczenia wiekowe 13+ w mediach społecznościowych w Polsce kompletnie nie działają.

Bomba z opóźnionym zapłonem. Znamy skutki, ignorujemy je
Eksperci nie pozostawiają złudzeń co do konsekwencji. Uzależnienie od smartfonów jest porównywane do uzależnienia od alkoholu, papierosów czy kokainy, a dzieci są znacznie bardziej podatne na te mechanizmy niż dorośli, długofalowe skutki są o wiele cięższe. Polskie badania wskazują na zawroty głowy, zaburzenia snu, pogorszenie wzroku, problemy z postawą ciała, objawy prediabetyczne, a nawet otyłość jako bezpośrednie konsekwencje nadmiernego używania urządzeń mobilnych przez dzieci.
Szczególnie niepokojące są zaburzenia snu. Badania polskich naukowców pokazują, że dzieci i młodzież spędzający wiele czasu przy urządzeniach mobilnych doświadczają trudności z zasypianiem, skróconego czasu snu i obniżonej jakości odpoczynku. Dzieci poniżej 14. roku życia potrzebują 10-11 godzin snu, szczególnie między 21:00 a 6:00 rano, aby prawidłowo rozwijać się fizycznie i poznawczo. Tymczasem wiele z nich poświęca sen na rzecz czasu ekranowego, co upośledza ich zdolność do konsolidacji wiedzy i regulacji emocji. Przedłużona ekspozycja na ekrany może również uszkadzać istotę szarą mózgu, kluczową dla przetwarzania sygnałów, pamięci i rozumowania - skutki porównywalne do tych wywoływanych przez nadużywanie substancji psychoaktywnych.
Badanie Brzdąc w sieci 3.0 przeprowadzone przez dr Magdalenę Rowicką z Akademii Pedagogiki Specjalnej ujawnia jeszcze bardziej złożony problem: to nie brak wiedzy rodziców jest przyczyną tego zjawiska. Rodzice doskonale wiedzą o zaleceniach WHO. Wiedzą, że dzieci do drugiego roku życia w ogóle nie powinny mieć kontaktu z ekranami, a przedszkolaki maksymalnie godzinę dziennie. Świadomie łamią te zalecenia, bo tak jest wygodniej. Smartfon stał się cyfrową smoczkiem - rodzice dają go dzieciom na uspokojenie, na regenerację, kiedy brakuje im energii na zajęcie się maluchem.
Hipokryzja rodziców i bezradność państwa
Tu docieramy do sedna problemu: hipokryzji. Podwójnej hipokryzji. Z jednej strony - rodzice, którzy wiedzą o szkodliwości, ale sięgają po telefon jako narzędzie wygody. Z drugiej - państwo, które widzi skalę problemu w badaniach, ale nie robi nic, by go rozwiązać. Urząd Komunikacji Elektronicznej publikuje raporty dokumentujące, że 42,7 proc. dzieci w wieku 4-9 lat używa smartfonów, a NASK od lat ostrzega przed rosnącym czasem przebywania nastolatków online - a politycy ograniczają się do organizowania grup roboczych i pisania poradników.
Ministerstwo Edukacji i Nauki stworzyło grupę roboczą AI w Edukacji, która zamiast skupić się na ochronie dzieci przed cyfrowymi zagrożeniami omawia szanse ChatGPT w szkole z przedstawicielami Microsoftu. Przygotowano dla nauczycieli artykuł ChatGPT w szkole - szanse i zagrożenia, który zawiera informacje jak sprawdzić, czy praca domowa została napisana przez AI. To tak, jakby odpowiedzią na epidemię otyłości było wydanie poradnika o tym, jak rozpoznać fastfood. Minister edukacji Barbara Nowacka wprawdzie mówi o cyfrowej higienie jako części nowego przedmiotu edukacja zdrowotna, ale jednocześnie stanowczo odrzuca możliwość wprowadzenia ogólnopolskiego zakazu smartfonów w szkołach, przekazując decyzję poszczególnym placówkom.

Taka postawa jest wygodna politycznie - pozwala uniknąć konfrontacji z rodzicami i Big Techem, ale z punktu widzenia ochrony dzieci jest kompletnie nieodpowiedzialna. W marcu aż 73 proc. Polaków opowiedziało się za zakazem używania smartfonów w szkołach, a 71 proc. uważało, że powinny obowiązywać jednolite zasady, a nie przepisy tworzone przez każdą placówkę oddzielnie. Społeczeństwo jest gotowe na regulacje. Brakuje woli politycznej.
Świat działa a Polska pisze poradniki
Kontrast z innymi krajami jest druzgocący. Australia w ubiegłym roku jako pierwsze państwo na świecie wprowadziła zakaz korzystania z mediów społecznościowych dla osób poniżej 16. roku życia. Ustawa nakłada na platformy takie jak Facebook, Instagram, TikTok, Snapchat i X obowiązek podejmowania rozsądnych kroków, aby uniemożliwić młodszym nastolatkom tworzenie lub utrzymywanie kont. Za naruszenie przepisów grożą kary sięgające 50 mln dol. australijskich. Nowa Zelandia planuje podobne rozwiązania.

Francja, Hiszpania i Grecja w czerwcu wystosowały oficjalny list do Komisji Europejskiej, wzywając do wprowadzenia obowiązkowej weryfikacji wieku dla dostępu do mediów społecznościowych w całej UE. Jedenaście krajów europejskich, w tym Austria, Chorwacja, Cypr, Dania, Włochy, Słowacja i Słowenia, poparło tę inicjatywę. Francja już w 2023 r. uchwaliła prawo wymagające od platform cyfrowych weryfikacji wieku użytkowników i uzyskania zgody rodziców dla osób poniżej 15. roku życia. Hiszpania w marcu bieżącego roku zaproponowała podniesienie minimalnego wieku dostępu do social mediów do 16 lat.
W lipcu pięć krajów UE - Francja, Hiszpania, Włochy, Dania i Grecja - rozpoczęło testowanie prototypu aplikacji do weryfikacji wieku, która ma zapobiegać dostępowi dzieci do szkodliwych treści online. Komisja Europejska wydała wytyczne dla platform internetowych w ramach Digital Services Act, zobowiązujące je do implementacji proporcjonalnych zabezpieczeń, weryfikacji wieku oraz projektowania z myślą o prywatności dla usług dostępnych dla nieletnich. Wielka Brytania, choć nie planuje jeszcze wprowadzenia zakazu podobnego do australijskiego, poważnie analizuje wpływ smartfonów i mediów społecznościowych na dzieci, a jej Online Safety Act z 2023 r. ustanawia surowsze kryteria dla platform.
A Polska? Polska dyskutuje. Pisze poradniki. Organizuje konferencje. Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom finansuje badania dokumentujące problem, NASK co dwa lata publikuje raporty Nastolatki, pokazujące rosnącą skalę zagrożeń, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę prowadzi kampanie edukacyjne i ujawnia fikcyjność weryfikacji wieku na platformach. Ale systemowych regulacji - brak.
Big Tech kontra dzieci to nierówna walka
Dlaczego tak trudno wprowadzić skuteczne regulacje chroniące dzieci? Odpowiedź jest prosta: Big Tech ma zbyt dużą władzę. Giganci technologiczni mają ogromne interesy finansowe w utrzymaniu dzieci jako rynku konsumenckiego. Dlatego stosują nie tylko klasyczne lobbowanie, ale także bardziej subtelne techniki soft power. Jak pokazuje raport Big Tech - Soft Power firmy takie jak Google, Meta czy TikTok systematycznie blokują lub osłabiają regulacje korzystne dla ochrony dzieci, wykorzystując argumenty o 100% skuteczności, odrzucając regulacje jako cenzurę i sugerując, że najlepiej jest pozwolić firmom technologicznym samodzielnie się regulować. Tylko w Unii Europejskiej lobbingowy budżet Big Tech sięga setek milionów euro rocznie. Firmy te budują sieci wpływów, które skutecznie opóźniają lub osłabiają legislację.
W Polsce sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Brak silnej woli politycznej połączony z nieobecnością debaty publicznej na temat roli Big Techów w życiu dzieci sprawia, że krajowe regulacje pozostają w powijakach. Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad implementacją Digital Services Act i projektami chroniącymi dzieci przed szkodliwymi treściami, ale tempo tych prac jest żałośnie wolne. Tymczasem każdy dzień zwłoki to tysiące polskich dzieci narażonych na cyfrowe zagrożenia, których długofalowe skutki dopiero zaczynamy rozumieć.
Weryfikacja wieku to fikcja. 5-latki buszują po TikToku
Skala fikcji systemów weryfikacji wieku jest porażająca. Badanie Sprawdzian 13+ ujawniło, że mimo deklaracji platform o skutecznej weryfikacji to dzieci w wieku 7-10 lat bez problemu trafiają do przestrzeni, które nie są dla nich przeznaczone. 31 proc. uczniów klas I-III ma konto na TikToku, 23 proc. publikuje tam treści, 51 proc. używa WhatsAppa. Niemal jedno na troje dzieci ma negatywne doświadczenia w serwisach społecznościowych i komunikatorach.
Jak to możliwe, skoro TikTok oficjalnie jest dostępny dla osób od 13. roku życia? Wystarczy podać fałszywą datę urodzenia. TikTok wprawdzie oferuje specjalne doświadczenie dla dzieci poniżej 13 lat w Stanach Zjednoczonych - z ograniczonymi funkcjami, prywatnymi kontami i limitem czasu ekranowego do jednej godziny dziennie - ale w praktyce system jest łatwy do obejścia. W Polsce nie ma nawet takiego rozwiązania. Badanie Global Witness z października pokazało, że nawet przy włączonym trybie restrykcyjnym na TikToku konta zarejestrowane jako 13-latki były w ciągu kilku kliknięć bombardowane wysoce seksualizowanymi sugestiami wyszukiwania, a niektóre trafiały na wyraźnie pornograficzne treści - w tym filmy przedstawiające penetracyjny seks - już po dwóch kliknięciach.
Facebook, Instagram, Snapchat - wszędzie ta sama historia. Platformy formułują politykę minimalnego wieku (zwykle 13 lat zgodnie z amerykańskim COPPA, rzadziej 16 zgodnie z europejskim GDPR), ale nie inwestują w skuteczne mechanizmy weryfikacji, bo byłoby to kosztowne i ograniczyłoby ich bazę użytkowników. Wolą udawać, że problem nie istnieje, i przerzucać odpowiedzialność na rodziców.
Cyberprzemoc, pornografia i multiscreening, czyli polska rzeczywistość nastolatków
Konsekwencje tej fikcji są dramatyczne. Według raportu NASK Nastolatki niemal 40 proc. polskich nastolatków doświadczyło wyzwisk w sieci, co czwarty (25 proc.) był ośmieszany lub poniżany. Jednocześnie niemal 60 proc. rodziców twierdzi, że ich dzieci nie doświadczyły przemocy online - rozbieżność dowodząca, że rodzice nie mają pojęcia, co dzieje się w cyfrowym życiu ich pociech.
Ponad jedna czwarta młodych otrzymuje nagie lub półnagie zdjęcia od rówieśników lub nieznajomych. 33 proc. chłopców brało udział w internetowych wyzwaniach w ostatnim roku. Co czwarty nastolatek przyznaje się do oglądania patostreamów. Średni wiek pierwszego kontaktu z pornografią w Polsce to zaledwie 11 lat i 3 miesiące, a jedna trzecia z tej grupy ogląda takie treści regularnie.

Multiscreening - czyli jednoczesne korzystanie z wielu ekranów - stał się nową normą: młodzi skrolują podczas jedzenia (53 proc.), zasypiania (50 proc.), nauki (45 proc.) czy rozmowy z rówieśnikami (33 proc.). Rodzice deklarują kontrolę nad dostępem dzieci do niebezpiecznych treści (58 proc.), jednak tylko 18 proc. nastolatków potwierdza skuteczny nadzór. Podobnie jest z ustalaniem zasad korzystania z Internetu – 57 proc. dorosłych twierdzi, że je ustala, ale potwierdza to jedynie 21 proc. młodych.
16,2 proc. nastolatków deklaruje, że nie jest w stanie wytrzymać bez mediów społecznościowych dłużej niż godzinę. Co czwarty badany (25,6 proc.) zadeklarował trudności z myśleniem o czymś innym niż platformy społecznościowe. To nie jest już kwestia wygody czy preferencji - to mechanizmy uzależnienia, celowo zaprojektowane przez platformy, aby maksymalizować czas spędzany w aplikacjach i generować przychody z reklam.
Co trzeci nastolatek pod presją idealnego wyglądu
Media społecznościowe nie tylko uzależniają - niszczą też zdrowie psychiczne poprzez kreowanie nieosiągalnych standardów wyglądu. Z badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że co trzecia dziewczyna (33 proc.) i co piąty chłopak (21 proc.) czują presję, by wyglądać lepiej. Dla wielu ciało staje się wrogiem, odbicie w lustrze lub wizerunek na zdjęciu budzi frustrację, niechęć, przygnębienie, a nawet nienawiść.
To nie przypadek. Algorytmy platform społecznościowych są zaprogramowane tak, aby maksymalizować zaangażowanie - a treści wywołujące silne emocje, w tym niepokój związany z wyglądem, są szczególnie angażujące. Mechanizmy takie jak infinite scrolling, autoplay, znikające stories, loot boxy w grach i inne formy gamifikacji celowo wykorzystują podatność nieletnich, aby zwiększać czas spędzany na platformach i nakłaniać do wydawania pieniędzy.
Parlament Europejski w swoim projekcie rezolucji wzywa Komisję Europejską do pełnego wykorzystania uprawnień wynikających z Digital Services Act, w tym nakładania kar finansowych lub - w ostateczności - zakazywania działalności stron i aplikacji zagrażających nieletnim. Europosłowie apelują o wprowadzenie osobistej odpowiedzialności kierownictwa wyższego szczebla w przypadkach poważnych i uporczywych naruszeń przepisów o ochronie nieletnich, zakazanie algorytmów rekomendacyjnych opartych na zaangażowaniu dla nieletnich oraz zakaz mechanizmów przypominających hazard, takich jak loot boxy w grach dostępnych dla małoletnich.
Czas na polityczną odwagę
Polska nie może dłużej udawać, że problem sam się rozwiąże. Potrzebujemy działań na trzech poziomach.
- Zakaz korzystania z mediów społecznościowych dla dzieci poniżej określonego wieku (13-16 lat w zależności od platformy), egzekwowany za pomocą skutecznych mechanizmów weryfikacji wieku - nie opartych na autokoreklatywnych deklaracjach, ale na weryfikacji przez zewnętrzne podmioty chroniące prywatność. Wysokie kary finansowe dla platform naruszających te przepisy - na wzór australijski (do 50 mln dol.) lub unijny (do 1 proc. globalnych przychodów). Zakaz mechanizmów uzależniających: nieskończonego scrollowania, autoodtwarzania, algorytmów rekomendacyjnych opartych na profilowaniu dla nieletnich, loot boxów w grach.
- Rodzice potrzebują nie tylko wiedzy, ale też społecznego wsparcia, aby móc stawiać opór presji wszyscy mają smartfon. Inicjatywy takie jak Wait Until 8th czy polskie Smartphone Free Childhood pokazują, że rodzice chętniej opóźniają moment wręczenia dziecku telefonu, jeśli wiedzą, że nie są w tym sami. Potrzebujemy ogólnopolskich kampanii edukacyjnych - nie tylko jak rozpoznać zagrożenia, ale przede wszystkim dlaczego warto poczekać. Szkoły muszą być wyposażone w programy edukacji cyfrowej, które uczą dzieci krytycznego myślenia o mediach, rozpoznawania manipulacji i budowania zdrowych relacji z technologią.
- Polskie Ministerstwo Edukacji, Ministerstwo Cyfryzacji i Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom muszą przestać udawać, że każda szkoła sama sobie poradzi i wystarczy poradnik o ChatGPT. Potrzebujemy jednolitych, egzekwowalnych przepisów dotyczących używania smartfonów w szkołach, systemu monitorowania i interwencji wobec platform łamiących prawa dzieci, oraz dedykowanego finansowania na badania długofalowych skutków ekspozycji na ekrany u najmłodszych. To wymaga konfrontacji z Big Techem, ale politycy zostali wybrani, aby chronić obywateli - a dzieci to najbardziej bezbronne ofiary cyfrowej anarchii.
Australia i Nowa Zelandia wprowadzają zakaz. Francja i Hiszpania walczą o unijne regulacje. A polskie ministerstwo pisze poradniki o szansach ChatGPT w szkole. Bo tak wygodniej. Rodzice wiedzą o szkodliwości, ale sięgają po cyfrowego uspokajacza. Państwo widzi badania, ale boi się Big Techów.
Każdy dzień zwłoki to tysiące polskich dzieci, których mózgi są przeprogramowywane przez algorytmy zaprojektowane, aby uzależniać. To tysiące maluchów, które zamiast rozwijać się poprzez zabawę, ruch i interakcje społeczne gapią się w ekrany, bo rodzice nie mają energii. To setki tysięcy nastolatków, którzy doświadczają cyberprzemocy, seksualizacji, presji idealnego wyglądu i myśli samobójczych - a system udaje, że to naturalna cena postępu technologicznego.
Nie ma postępu bez odpowiedzialności. Nie ma innowacji bez ochrony najsłabszych. Kiedy polskie państwo przestanie być mięczakiem wobec Big Tech i zacznie chronić własne dzieci? Bo dane są, badania są, rozwiązania są. Brakuje tylko jednego - politycznej woli. Czas przestać patrzeć i milczeć.