Starzy żyją dłużej, młodzi krócej. To ten cywilizacyjny postęp?
Globalna długość życia osiągnęła historyczne maksima, a osoby starsze żyją coraz dłużej dzięki postępom w diagnostyce i leczeniu chorób przewlekłych. Za to młodzi dorośli umierają w tempie, którego nie widziano od dekad.

Opublikowane w prestiżowym The Lancet badanie Global Burden of Disease 2023 odsłania niepokojący obraz zdrowia publicznego: podczas gdy starsze pokolenia cieszą się owocami medycznego postępu młodsze giną w epidemii samobójstw, przedawkowań narkotyków i chorób metabolicznych, które jeszcze niedawno były problemem osób w średnim i starszym wieku.
Gdy liczby mówią więcej niż słowa
Globalna długość życia w 2023 roku osiągnęła 76,3 lat dla kobiet i 71,5 lat dla mężczyzn, co stanowi wzrost o ponad 20 lat w porównaniu z rokiem 1950. Standaryzowana wiekowo śmiertelność spadła o 67 proc. w tym samym okresie, a wszystkie 204 analizowane kraje i terytoria odnotowały spadki wskaźników śmierci. To monumentalne osiągnięcie cywilizacyjne - ludzkość pokonała wiele chorób zakaźnych, rozwinęła zaawansowane techniki diagnostyczne i terapeutyczne, a medycyna geriatryczna czyni cuda w przedłużaniu życia seniorów.
Czytaj też:
Jednak za tymi imponującymi statystykami kryje się mroczniejsza prawda. W Ameryce Północnej śmiertelność wśród osób w wieku 25-29 lat wzrosła o 32 proc. w ciągu ostatniej dekady, a w grupie 30-39 lat aż o 50 proc. W Stanach Zjednoczonych śmiertelność młodych dorosłych w 2023 r. była o 20 proc. wyższa niż w 2019 r., a co gorsza - o 70 proc. wyższa niż można by przewidzieć na podstawie trendów sprzed 2011 r. To nie są marginalne odchylenia statystyczne - to systemowy kryzys zdrowia publicznego, który dotyka najbardziej produktywną demograficznie grupę społeczeństwa.

Śmierci z rozpaczy to epidemia XXI wieku
Za wzrostem śmiertelności młodych dorosłych stoją tzw. deaths of despair - zgony z rozpaczy, kategoria obejmująca samobójstwa, przedawkowania narkotyków i choroby wątroby wywołane alkoholem. W Stanach Zjednoczonych zgony z przedawkowania opioidów wśród milenialsów wzrosły o 500 proc. między 1999 a 2017 r., a zgony związane z syntetycznymi opioidami takimi jak fentanyl eksplodowały o oszałamiające 6000 proc. W 2022 r. odnotowano rekordową liczbę 111 029 zgonów z przedawkowania, a fentanyl - substancja 50-100 razy silniejsza od morfiny - stał się głównym zabójcą młodych Amerykanów.
Problem nie ogranicza się do Stanów Zjednoczonych. W Kanadzie i Meksyku obserwuje się podobne trendy, a w niektórych regionach Ameryki Łacińskiej do listy przyczyn zgonów dołącza przemoc i morderstwa. W Brazylii wskaźniki śmiertelności młodych dorosłych gwałtownie wzrosły, napędzane kombinacją przemocy ulicznej, narkotyków i samobójstw. Badacze wskazują na głębokie korzenie tego zjawiska: niepewność ekonomiczną, mobilność społeczną w dół w porównaniu z pokoleniem rodziców, rosnące zadłużenie edukacyjne oraz ekspansję przemysłów szkodliwych dla zdrowia publicznego - od ultraprzetworzonych żywności po dostępność opioidów na receptę.
Choroby starców u młodzieży
Jeśli zgony z rozpaczy są dramatycznym przejawem kryzysu to równie niepokojący jest wzrost tradycyjnie starczych chorób metabolicznych i sercowo-naczyniowych wśród młodych ludzi. Jeden na pięć ataków serca występuje obecnie u osób poniżej 40. roku życia - dla porównania dekadę temu było to jeden na dziesięć. Częstość hospitalizacji związanych z chorobami serca w grupie poniżej 45 lat wzrosła o 2 proc. rocznie od 2018 r., a w samej Oklahomie odnotowano 30 proc. wzrost hospitalizacji z powodu chorób serca u osób poniżej 45 lat w ciągu ostatniej dekady.
Za tym niepokojącym trendem stoją dwaj główni winowajcy: otyłość i cukrzyca typu 2. Otyłość wśród dorosłych Amerykanów osiągnęła 40,3 proc. w latach 2021-2023, a w grupie młodych dorosłych (20-44 lata) wzrosła z 32,7 proc. do 40,9 proc. między 2009 a 2020 r. Częstość występowania cukrzycy w tej samej grupie wiekowej wzrosła z 3 proc. do 4,1 proc. Te liczby przekładają się na dramatyczne konsekwencje zdrowotne: młodzi ludzie, którzy zwykle nie powinni jeszcze borykać się z zaawansowaną miażdżycą, trafiają do szpitali z atakami serca w wieku 20-30 lat. Lekarze coraz częściej obserwują u pacjentów w trzeciej dekadzie życia zaawansowane zwapnienia tętnic - zmiany, które zwykle rozwijają się przez całe życie.
Przyczyny tego zjawiska są wielorakie i złożone. Siedząca praca, długie godziny spędzane przed ekranami, dieta oparta na żywności ultraprzetwrzonej, chroniczny stres i zaburzenia snu tworzą idealne warunki do rozwoju chorób kardiometabolicznych. Do tego dochodzi pozostający na wysokim poziomie odsetek młodych ludzi palących papierosy lub korzystających z e-papierosów.
Paradoks postępu. Starsi żyją dłużej, lepiej i zdrowiej

Na drugim końcu spektrum wiekowego mamy zupełnie inny obraz. Osoby starsze nie tylko żyją dłużej, ale także cieszą się lepszym zdrowiem dzięki rewolucyjnym postępom w medycynie. Śmiertelność z powodu chorób sercowo-naczyniowych - historycznie głównego zabójcy ludzkości - spadła globalnie o 67 proc. od 1950 roku. W krajach wysokodochodowych ludzie regularnie dożywają 80 lat i więcej, podczas gdy w Afryce subsaharyjskiej średnia długość życia wciąż wynosi około 62 lat, co pokazuje ogromne nierówności globalne.
Postęp w onkologii, kardiologii i geriatrii przekłada się na rzeczywiste zyski dla starszego pokolenia. Lepsza diagnostyka, skuteczniejsze leki, rozwój medycyny regeneracyjnej i precyzyjnej - wszystko to sprawia, że osoby, które w przeszłości umierałyby na zawał serca czy raka dziś mają realną szansę na przeżycie i kontynuowanie aktywnego życia. Modalny wiek zgonu - czyli wiek, w którym umiera najwięcej osób - wzrósł w Stanach Zjednoczonych z około 77 lat w 1950 r. do 87 lat obecnie. To oznacza, że śmierć staje się coraz bardziej skoncentrowana wokół starszego wieku, a nie rozsiana po całym spektrum życia.
88 proc. Amerykanów powyżej 65. roku życia ma co najmniej jedną chorobę przewlekłą, a 60 proc. ma dwie lub więcej. Jednak dzięki rozwojowi medycyny przewlekłej te osoby żyją znacznie dłużej niż jeszcze pokolenie temu. Systemy opieki zdrowotnej nauczyły się skutecznie zarządzać chorobami takimi jak nadciśnienie, cukrzyca typu 2, choroby serca czy przewlekłe choroby płuc - wszystko to dzięki systematycznemu monitorowaniu, zaawansowanym terapiom farmakologicznym i rosnącej dostępności procedur interwencyjnych.
Choroby niezakaźne to nowa dominująca siła
Globalne przesunięcie od chorób zakaźnych do chorób niezakaźnych (NCD) jest jednym z fundamentalnych trendów XXI wieku. NCD odpowiadają obecnie za niemal dwie trzecie globalnej śmiertelności i zachorowalności. Wiodącą trójkę stanowią choroba niedokrwienna serca, udar i cukrzyca, które wspólnie dominują w statystykach zgonów na całym świecie. Zgony z powodu COVID-19, które w 2021 r. były główną przyczyną śmierci globalnie, spadły do 20. miejsca w 2022 r., podczas gdy choroby serca i nowotwory odzyskały swoją dominującą pozycję.

Co szczególnie niepokojące, prawie połowa globalnego obciążenia chorobami jest możliwa do zapobieżenia i jest napędzana przez 88 modyfikowalnych czynników ryzyka, w tym wysokie ciśnienie krwi, zanieczyszczenie powietrza, palenie tytoniu i otyłość. Globalnie odnotowano dramatyczny spadek zgonów z chorób zakaźnych, takich jak odra, choroby biegunkowe czy gruźlica, co jest triumfem szczepień, antybiotyków i poprawy warunków sanitarnych. Jednak ta wygrana przysłania nowy problem - NCD stają się dominującym zagrożeniem zdrowotnym, a systemy opieki zdrowotnej na całym świecie zmuszane są do reorientacji z opieki ostrej na długoterminowe zarządzanie chorobami przewlekłymi.
Czy technologia to błogosławieństwo czy przekleństwo?
Era cyfrowa wniosła do naszego życia niezliczone udogodnienia, ale również głęboko zmieniła nasze nawyki zdrowotne - i nie zawsze na lepsze. Czas siedzenia przed ekranami, czy to komputerowymi, czy smartfonowymi, dramatycznie wzrósł w ostatnich dekadach. Badania pokazują, że osoby siedzące ponad 10 godz. dziennie mają o 16 proc. wyższe ryzyko zgonu z jakiejkolwiek przyczyny w porównaniu z osobami siedzącymi mniej niż 5 godz. Oglądanie telewizji przez 6 lub więcej godzin dziennie podwaja ryzyko zgonu w porównaniu z oglądaniem poniżej 2 godzin.
Problem sedenteryzmu (siedzącego trybu życia) dotyka szczególnie młodych ludzi, którzy wyrastają w świecie zdominowanym przez ekrany. 97 proc. filipińskich nastolatków w wieku 16-17 lat korzysta cały tydzień z mediów społecznościowych, często nie wychodząc z domu. Nadmierne i nieregulowane korzystanie z technologii cyfrowych jest często powiązane z siedzącymi nawykami i złymi wynikami zdrowotnymi. Długie godziny przed komputerem w pracy, potem przed telewizorem lub smartfonem w domu - to przepis na katastrofę metaboliczną. Siedząca pozycja jest niezależnie związana ze śmiercią z jakiejkolwiek przyczyny, chorobami sercowo-naczyniowymi, niektórymi nowotworami i cukrzycą typu 2.
Jednocześnie technologia oferuje pewne rozwiązania - aplikacje monitorujące aktywność fizyczną, urządzenia noszone (wearables) zachęcające do ruchu, platformy edukacyjne promujące zdrowy styl życia. Wyzwanie polega na znalezieniu równowagi: wykorzystaniu technologii do promocji zdrowia, nie zaś do jego niszczenia. Jak pokazują badania, polityka publiczna musi obejmować edukację cyfrową, zarówno dla młodzieży, jak i rodziców, aby mądrze zarządzać czasem spędzanym przed ekranami.
Nierówności społeczne to niewidzialny zabójca
Jednym z najbardziej zaniedbanych aspektów współczesnego kryzysu zdrowia publicznego są społeczne determinanty zdrowia (Social Determinants of Health, SDOH). To nie geny ani dostęp do opieki zdrowotnej mają największy wpływ na długość i jakość życia - to warunki, w których ludzie się rodzą, dorastają, żyją, pracują i starzeją, oraz ich dostęp do władzy, pieniędzy i zasobów. Różnica w oczekiwanej długości życia między krajami o najwyższej i najniższej długości życia wynosi obecnie oszałamiające 33 lata.

W Stanach Zjednoczonych nierówności są dramatyczne nawet w obrębie jednego kraju. Tylko górne 10 proc. populacji według statusu socjoekonomicznego ma długość życia porównywalną ze średnią OECD (około 80 lat dla mężczyzn i 84 dla kobiet). Mężczyzna urodzony w najniższych 10 proc. według statusu socjoekonomicznego może spodziewać się życia jedynie około 73 lat. Ten 7-letni rozdźwięk wynika w dużej mierze z nierównego dostępu do opieki zdrowotnej, rosnących nierówności ekonomicznych i epidemii otyłości dotykającej 70 proc. populacji.
Młodzi dorośli z grup marginalizowanych, o niskich dochodach lub rdzenni mieszkańcy są szczególnie narażeni. Dla przykładu odkryto, że wskaźniki śmiertelności młodych kobiet w wieku 15-29 lat w Afryce subsaharyjskiej były o 61 proc. wyższe niż wcześniej szacowano, głównie z powodu śmiertelności macierzyńskiej, wypadków drogowych i zapalenia opon mózgowych. Czarni i latynoscy młodzi dorośli w Stanach Zjednoczonych doświadczyli największych wzrostów śmiertelności we wszystkich głównych kategoriach przyczyn zgonów. Te różnice nie są przypadkowe - są wynikiem strukturalnych nierówności w dostępie do edukacji, zatrudnienia, bezpiecznego mieszkalnictwa i opieki zdrowotnej.
Co dalej? Perspektywy i wyzwania
Badanie Global Burden of Disease 2023 to nie tylko akademickie ćwiczenie w zliczaniu zgonów - to wyraźny dzwonek alarmowy dla rządów i liderów opieki zdrowotnej na całym świecie.
Wyzwanie jest ogromne i wielowymiarowe. Konieczna jest kompleksowa polityka publiczna adresująca strukturalne czynniki napędzające pogarszanie się zdrowia młodych dorosłych - od reform rynku pracy i edukacji po dostępność mieszkań i usług zdrowia psychicznego. Systemy opieki zdrowotnej muszą ewoluować, by skutecznie odpowiadać na potrzeby młodych ludzi - tradycyjne modele skupione na osobach starszych nie działają dla populacji, której główne przyczyny zgonów to przedawkowania, samobójstwa i wypadki.
Niezbędne są innowacyjne podejścia do kontroli przepływu nielegalnych narkotyków, zwłaszcza fentanylu, który stał się głównym zabójcą młodych Amerykanów. Wymaga to nie tylko krajowych działań organów ścigania, ale także innowacyjnej polityki zagranicznej. Promocja zdrowego stylu życia musi rozpoczynać się wcześnie - jak pokazują badania, inwestowanie w zdrowie młodych ludzi i priorytetowe traktowanie zdrowszych stylów życia może odwrócić trend stagnacji długości życia.
Nie można też zapominać o znaczeniu screenigu i wczesnej interwencji. Jeden na siedmiu dorosłych Amerykanów w wieku 30-59 lat ma wysokie 30-letnie ryzyko choroby sercowo-naczyniowej. Rozpoznawanie tych osób we wczesnym stadium, zanim rozwiną się nieodwracalne uszkodzenia, jest kluczowe. Podobnie, badania przesiewowe pod kątem zespołu metabolicznego, cukrzycy i zdrowia psychicznego powinny stać się standardem w opiece nad młodymi dorosłymi.
Cywilizacyjny postęp czy regres?
Więc czy to ma być ten cywilizacyjny postęp? Odpowiedź jest złożona i niewygodna. Osiągnęliśmy rzeczy, które jeszcze pół wieku temu wydawały się niemożliwe - pokonaliśmy wiele śmiertelnych chorób zakaźnych, dramatycznie przedłużyliśmy życie ludzi starszych, rozwinęliśmy technologie medyczne, które ratują miliony istnień rocznie. Osoby, które w przeszłości umierałyby na zawał, raka czy niewydolność nerek, dziś mają szansę na dekady dodatkowego życia.
Tyle że stworzyliśmy społeczeństwa, w których młodzi ludzie - najbardziej produktywna i obiecująca część populacji - umierają w tempie alarmującym i rosnącym. Umierają nie na choroby zakaźne, które nękały poprzednie pokolenia, ale na choroby rozpaczy, przedawkowania, samobójstwa i choroby metaboliczne będące skutkiem toksycznego koktajlu nierówności ekonomicznych, siedzącego trybu życia, niezdrowej żywności i kryzysu zdrowia psychicznego.
To, co obserwujemy, to paradoks postępu - medycyna nigdy nie była bardziej zaawansowana, a jednak podstawowe wskaźniki zdrowia publicznego dla młodych ludzi się pogarszają. Przyczyna leży nie w braku technologii czy wiedzy medycznej, ale w strukturze naszych społeczeństw, polityce publicznej i sposobie, w jaki zorganizowaliśmy nasze gospodarki i środowiska życiowe. Prawdziwy cywilizacyjny postęp nie polega tylko na tym, by starzy żyli dłużej - polega na tym, by młodzi mieli szansę w ogóle dożyć starości. I to jest wyzwanie, przed którym stoi XXI wiek.