iPhone 6s, czyli najlepszy iPhone od wynalezienia iPhone’a - recenzja i wideo Spider’s Web
Od dzisiaj iPhone’a 6s, który trafił na innych rynkach do sprzedaży równe dwa tygodnie temu, można kupić w Polsce. Po wycieczce do Drezna ostatnie czternaście dni spędziłem z nowym telefonem Apple’a używając go w dokładnie ten sam sposób, w jaki przez ostatni rok używałem “szóstki”. Teraz już mogę ocenić, czy inwestycja w “eskę” była trafiona, czy też za telefon przepłaciłem - i to nie tylko ze względu na wysoki kurs waluty w banku.
iPhone 6s - podobnie jak wydawane w poprzednich latach iPhone 5s, 4S i 3GS - nie różni się na pierwszy rzut oka od swojego bezpośredniego poprzednika. “S” w nazwie można odczytać jako “speed”, czyli “szybkość”. Taka interpretacja, biorąc pod uwagę wprowadzane zmiany, ma wiele sensu.
Jony Ive nie miał przy tym modelu zbyt wiele pracy.
Zeszłoroczny iPhone 6 to dziecko Jonathana Ive’a, głównego projektanta Apple’a. Tegoroczny model nie różni się zbytnio od poprzednika pod względem designu. Mamy do czynienia z taką samą obłą obudową, taką samą przekątną ekranu i identycznym umiejscowieniem przycisków, skanera linii papilarnych, głośnika i wystającego obiektywu aparatu.
Wymiary smartfona nieznacznie się zmieniły, ale nie jest to do zauważenia nawet trzymając w rękach tegoroczny model i poprzednią generację iPhone’a. Znacznie większą uwagę zwraca inna faktura materiału, który zdaje się nieco bardziej szorstki - jest mniejsze ryzyko, że telefon wypadnie z dłoni podczas trzymania go jedną ręką.
To oczywiście nie koniec zmian.
Apple zdecydowało się na wprowadzenie do iPhone’a 6s jednej funkcji, która wyraźnie odróżnia go od iPhone’a 6. Tak jak w iPhonie 4S dostaliśmy Siri, a w iPhonie 5s 64-bitowy procesor A7 i koprocesor M7, tak w tegorocznym telefonie Apple taką nowością jest wrażliwy na nacisk ekran.
Zamontowanie sensorów wykrywających nacisk pod ekranem i zmiana stopu aluminium wykorzystanego do produkcji obudowy zaowocowały zwiększeniem masy telefonu. iPhone 6s dzięki temu nieco pewniej leży w ręce i nie jest na tyle ciężki, żeby powodować uczucie dyskomfortu.
Oprócz nowego materiału dodano też nową wersję kolorystyczną.
Razem z iPhone’em 5s pojawiło się złote wykończenie obudowy. iPhone 6s można kupić w kolejnym wariancie kolorystycznym. To odcień różu o metalicznym połysku - nie bez powodu jest to Rose Gold, a nie po prostu Rose. Dla wielu osób taki wariant jest dość kontrowersyjnym wyborem.
Obudowa w kolorze Rose Gold nie jest tak wściekle różowa, jak chociażby plastik w Xperii Z1 Compact. Kolor jest delikatny i niekiedy w świetle zmienia barwę na miedzianą. Dla osób, które nie są przekonane do tego koloru, producent przygotował wersję złotą, srebrną oraz Space Gray.
Z kolorem zresztą i tak po kilku dniach przeszedłem do porządku dziennego.
Nie da się ukryć, że korzystając z telefonu patrzę głównie na ekran. Kolor obudowy obserwują częściej osoby postronne, które widzą jak rozmawiam przez telefonu. Rose Gold to powiew świeżości - ostatnie moje dwa telefony były złote - ale patrząc na urządzenie nie myślę już o wersji kolorystycznej.
Po pierwszych kilku dniach telefon stał się dla mnie, podobnie jak zeszły model, przezroczysty. Nie jest to bynajmniej wada - wręcz przeciwnie. Smartfon to dla mnie terminal zapewniający dostęp do Internetu, w tym usługi i aplikacji. W tym kontekście sprawdza się jeszcze lepiej, niż do tej pory.
To najlepszy iPhone… od kiedy powstał iPhone.
Apple lubi co roku zachwalać swoje produkty niczym małe dzieła inżynieryjnej sztuki. W tym roku takie deklaracje nie są wcale przesadzone. iPhone 6s może i przypomina poprzednika - przynajmniej w klasycznym wariancie kolorystycznym i to dopóki wymiarów urządzenia nie sprawdzi się suwmiarką i się go nie zważy - ale w środku zmieniło się “tylko wszystko”.
Producent wymienił niemal wszystkie podzespoły na nowsze, co znacznie poprawiło i tak już imponujące osiągi. Jedyną zmianą na minus jest, niestety, mniejsza pojemność akumulatora. Nowy telefon dzięki optymalizacji systemu i energooszczędnym podzespołom działa co prawda tyle samo co iPhone 6 z większym ogniwem, ale i tak nie jest to czas w pełni satysfakcjonujący.
Szybkość, szybkość, szybkość.
To imponujące, jak bardzo zwiększyła się dokładność i szybkość odczytu linii papilarnych. Tegoroczny skaner odcisków palców aktywuje się tak szybko, że musiałem odzwyczaić się od sprawdzania godziny poprzez podświetlenie ekranu przyciskiem Home.
Dość powiedzieć, że jak co roku Apple pokazuje nowy telefon, który jest jeszcze szybszy od poprzednika. W przypadku iPhone’a 6s widać to już na ekranie blokady. Zanim zdążę pomyśleć o zdjęciu palca z czytnika telefon przenosi mnie do ekranu głównego.
Szybkość działania systemu zapewnia nowy układ.
W iPhonie 6s pojawił się autorski układ Apple A9 z koprocesorem M9, które na zlecenie firmy Tima Cooka produkują firmy Samsung i TSMC. Apple nie chwali się zbytnio specyfikacją swojego urządzenia, ale wiemy, że to jednostka dwurdzeniowa - oczywiście jeszcze szybsza, niż Apple A8 z iPhone’a 6.
Unowocześniono też moduły łączności Wi-Fi i LTE montując szybsze podzespoły. Najważniejszą z punktu użytkownika zmianą w specyfikacji jest dodanie kolejnego gigabajta pamięci RAM. Zapobiega to okazjonalnemu przeładowaniu się stron w otwartej w tle aplikacji Safari.
Gwóźdź programu, czyli 3D Touch.
O nowym sposobie interakcji z telefonem pisałem już na łamach Spider’s Web zaraz po odebraniu telefonu. Z perspektywy użytkownika Androida 3D Touch opisał Mateusz Nowak. Po dwóch tygodniach nadal jestem przekonany, że wykrywanie siły nacisku to był świetny i warty implementacji pomysł. Gest cofania się do poprzedniej aplikacji bliźniaczy do gestu cofania się o ekran w ramach jednego programu jest szalenie użyteczny.
Po dwóch tygodniach intuicyjnie korzystam z podglądania linków i treści wiadomości e-mail dzięki “Peek and Pop” - tak samo jak nauczyłem się automatycznie wciskać spację w celu aktywacji Quick Look na Maku. Doceniam też możliwość nawigacji kursorem po użyciu 3D Touch na klawiaturze. Nie przekonałem się za to do aktywacji kontekstowego menu na pulpicie po dociśnięciu ikony, co przypomina prawoklik na myszy.
Apple zwiększyło też liczbę megapikseli w aparacie.
Przez kilka lat w telefonach Apple'a montowane były aparaty o rozdzielczości matrycy na poziomie 8 megapikseli. Producent z Cupertino nie brał udziału w wyścigu o coraz większe cyferki, co do tej pory firmie wychodziło na dobre. Teraz zdecydowano się wreszcie zwiększyć liczbę megapikseli. Chociaż nie powiększono matrycy, przez co każdy piksel jest de facto mniejszy, wykonane iPhone’em fotografie nie straciły na jakości.
Nowy iPhone znów robi jeszcze lepsze zdjęcia niż poprzednik. O tym, jak aparat w iPhonie 6s wypada w porównaniu do modułów foto z Galaxy S6 i LG G4 - telefonów, które obecnie dysponują jednymi z najlepszych aparatów w smartfonach - opowie Wam przy stosownej okazji Marcin Połowianiuk. Na moje amatorskie oko iPhone 6s sprawuje się świetnie.
Nie jestem już jednak taki pewien, czy nadal może dzierżyć koronę mobilnego fotograficznego króla.
Główny aparat robi teraz zdjęcia o rozdzielczości 12 Mpix i kręci wideo o rozdzielczości 4K. Tak jak jakość zdjęć z iPhone’a 6s jest bądź co bądź zbliżona do fotografii z iPhone’a 6, a dla materiałów 4K nie mam jeszcze zastosowania, tak nie sposób przejść obojętnie obok kamerki do wideorozmów. Apple w tegorocznym modelu wprowadziło rozwiązanie o nazwie Retina Flash, które poprawia jakość zdjęć typu selfie.
Podczas wykonywania zdjęcia przednim aparatem w trudnych warunkach oświetleniowych za lampę błyskową robi… wyświetlacz. Ekran rozbłyska na kolor dopasowany do zastanej sceny doświetlając twarz fotografowanej osoby. Nie spodziewałem się tak dobrych efektów! Aż dziwne, że nikt w Apple do tej pory o tym nie pomyślał. Nie jest to co prawda prawdziwy Flash, ale już nie odczuwam potrzeby posiadania przedniej lampy.
Temat aparatu dopełniają żywe zdjęcia, czyli Live Photos.
Jednym z “bajerów” w oprogramowaniu nowego iPhone’a jest możliwość dopełnienia każdego zdjęcia dodatkowym krótkim materiałem wideo. Apple nie jest pierwszą firmą, która zaproponowała coś takiego, ale jest pierwszą firmą, która zrealizowała to w naprawdę przemyślany sposób.
Live Photos od Apple'a ma sens dzięki usłudze iCloud Photo Library, która synchronizuje moje zdjęcia z iPhone’a na wszystkie moje urządzenia. Live Photo z telefonu trafi na mój tablet, komputer i nawet na… zegarek. Z HTC Zoe, które oferowało coś podobnego, czegoś takiego nie osiągnę.
Po aktywowaniu funkcji Live Photos aparat po uruchomieniu cały czas rejestruje wideo w tle.
Po wciśnięciu spustu migawki zapisywany razem ze zdjęciem 1,5 sekundy klip sprzed naciśnięcia przycisku i 1,5 sekundy po nim. Taka 3-sekundowa animacja z dźwiękiem ma rozdzielczość 1440 na 1080 pikseli i 15 FPS-ów.
Podczas przeglądania galerii po wyświetleniu Live Photos widać kilka klatek animacji. Używając 3D Touch można ożywić każde takie zdjęcie. Live Photos można też wysyłać znajomym i to nawet posiadającym starsze iPhone’y.
To w końcu przepłaciłem czy nie?
iPhone 6s to bez dwóch zdań kawał świetnego sprzętu w połączeniu z równie dobrym oprogramowaniem. Nie uważam, bym tak naprawdę przepłacił za ten sprzęt - ale duża zasługa w tym tego, że jestem blogerem i pisanie o nowinkach to moja praca. Oprócz tego jestem też przecież gadżeciarzem i umiem sobie takie zakupy też zgrabnie racjonalizować, a do tego jestem użytkownikiem MacBooka, więc mój komputer z iPhone’em się perfekcyjnie zgrywa.
Telefon jest wyraźnie szybszy, robi lepsze zdjęcia, a dodatki w postaci Live Photos i 3D Touch przypadły mi do gustu. iPhone 6s nie jest idealny i jak co roku kilka rzeczy bym oczywiście poprawił - najchętniej zobaczyłbym nieco grubszego iPhone’a z pojemniejszym akumulatorem, z optyczną stabilizacją obrazu i bez wystającego z obudowy obiektywu. Niestety, jak widać, nie można mieć wszystkiego.
To na co warto zwrócić uwagę to fakt, że nowy model to nie jest tylko delikatne odświeżenie zeszłorocznego modelu. iPhone 6 i iPhone 6s dzielą co prawda oprogramowanie i design, ale tegoroczny model to zupełnie nowy telefon o podobnym wyglądzie i hasło “zmieniło się tylko wszystko” nie jest w żadnym razie przesadzone.
Recenzję zakończę zaś tym, że po dwóch tygodniach z iPhone’em 6s nie wyobrażam sobie już przesiadki na inny telefon, a zakupu w żadnym razie nie żałuję.
Zdjęcia: Marcin Połowianiuk