Krzyk, płacz i utrata pieniędzy. Co się dzieje z bagażami w Ryanair?
Pod bramkami do samolotów Ryanair dzieją się dantejskie sceny. Pasażerowie płaczą, bo muszą dopłacać do bagażu, a irlandzka linia lotnicza mówi, że to wina klientów. Ma w tym trochę racji.

Ryanair postanowił rozpocząć krwawe żniwa przy bramkach. Pracownicy linii lotniczej dokładnie sprawdzają bagaże, ale robią to w taki sposób, że spod bramek słychać tylko krzyki i płacz przerażonych klientów, którzy dowiedzieli się, że muszą dopłacić kilkaset zł do walizki kabinowej, która mieści się w innych liniach lotniczych. Sprawa jest na tyle poważna, że o sprawie został zawiadomiony UOKiK.
Ryanair sprawdza bagaż podręczny. Płacz i płać
Wybieraliśmy tanie lotnicze, bo chcieliśmy za grosze polecieć w ciekawe miejsce. Mieliśmy się w zamian za to pogodzić z pewnymi niedogodnościami, tak jak ściśle określone wymiary bagażu i jego liczba, jaką można ze sobą mieć. Na to ostatnio narzekał szef Ryanair, który twierdził, że bagaże to wrzód na wiadomo czym, a pasażerowie cały czas naginają politykę bagażową przewoźnika. Zapowiadał zmiany i zostały wprowadzone w życie. Na lotniskach dzieją się dantejskie sceny. Pasażerowie krzyczą, że to naruszenie ich praw, a do tego po internecie rozpowszechniła się teoria, że Ryanair wprowadził nowe sizery do bagaży i przez to plecaki się nie mieszczą.
Muszę was jednak zmartwić - te sizery mają taki sam rozmiar od 6 lat, po prostu wcześniej pracownicy linii lotniczych mieli liberalne podejście. I teraz to się zmienia.
Według polityki przewoźnika na pokład za darmo możecie wnieść plecak lub małą torbę o wymiarach 40x20x25 cm, która ma się zmieścić pod fotelem. Za dodatkową opłatą możecie zabrać dodatkową walizkę, która ma rozmiar 55x40x20 cm. Jeden z pasażerów postanowił zawiadomić o sprawie UOKiK. Na portalu zakupersi.com umieszczono pełną treść zawiadomienia, brzmi tak:
Zgłoszenie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów przez Ryanair DAC
Zwracam się z prośbą o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie praktyk stosowanych przez linię lotniczą Ryanair, które mogą naruszać zbiorowe interesy konsumentów oraz nosić znamiona nieuczciwych praktyk rynkowych.
W ostatnim czasie Ryanair wprowadził radykalną egzekucję przepisów dotyczących wymiarów bagażu podręcznego, nie przewidując przy tym żadnej alternatywnej formy pomiaru. Pasażerowie zobowiązani są do sprawdzania swoich bagaży w sztywnych, metalowych pojemnikach pomiarowych, które – według licznych relacji i doniesień medialnych – mogą nie odzwierciedlać rzeczywistych wymiarów dopuszczalnych bagaży. Wskazuje się również na to, że nowe urządzenia pomiarowe są mniejsze niż te stosowane dotychczas, co powoduje dodatkowe trudności i niejasności przy kontroli.
Co istotne, linia nie przewiduje żadnej alternatywy dla fizycznego umieszczania bagażu w pojemniku, jak np. pomiar ręczny, wizualny czy elektroniczny, mimo iż takie praktyki stosowane są przez wielu innych przewoźników. W praktyce oznacza to, że nawet minimalne przekroczenie wymiarów – często niemierzalne bez specjalistycznych narzędzi – może skutkować nałożeniem dodatkowych opłat, sięgających nawet 300 zł. Oceny tej dokonuje pracownik „na oko” i wydaje decyzję, która może wzbudzać wątpliwości co do zamiarów tej linii lotniczej.
Dodatkowo, zaniepokojenie budzą informacje opublikowane w mediach społecznościowych, zgodnie z którymi personel naziemny Ryanair może otrzymywać prowizję za każdy wykryty ponadwymiarowy bagaż. Tego typu zachęty mogą prowadzić do nadużyć, polegających na celowym i nieobiektywnym klasyfikowaniu bagaży jako ponadwymiarowych, celem wygenerowania dodatkowego przychodu – co może w konsekwencji naruszać zasadę uczciwego traktowania konsumentów.
Dodatkowo duże wątpliwości budzi fakt, że Ryanair sprzedaje większe bagaże podręczne za dodatkową opłatą. W przypadku gdy bagaż ten przekroczy wymiary pomiarowe nakładana jest kolejna opłata w wysokości ok. 300 zł. Ma to znamiona pobierania podwójnej opłaty za taką samą usługę transportu bagażu. W mojej ocenie pobranie opłaty za bagaż przekraczający wymiary powinien skutkować zwrotem pobranej wcześniej opłaty za powiększony bagaż podręczny.
Z uwagi na powyższe zwracam się z prośbą o zbadanie zgodności działań Ryanair z przepisami prawa ochrony konsumentów oraz o rozważenie możliwości nałożenia stosownych środków zaradczych, które zapewnią uczciwe i proporcjonalne traktowanie pasażerów.
Teraz czekamy na odpowiedź UOKiK, ale już teraz mogę wam powiedzieć, jak będzie prawdopodobnie wyglądać: nie podoba się, to znajdź inną linię lotniczą. Tak w skrócie, bo możemy to przeanalizować punkt po punkcie. Zarzut o wymiary sizerów jest nietrafiony, bo pomiary miarkami wskazują, że są prawidłowe i odpowiadają zasadom określonym przez przewoźnika.
Zarzut kolejny - brak alternatywnej metody weryfikacji - to, że robią tak inne linie lotnicze, nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy, jak śpiewał Łona. Nie ma prawnego obowiązku zapewnienia alternatywnej metody pomiaru.
Kwestia prowizji jest nie do ustalenia, a nawet jeśli, to nie UOKiK nie może zakwestionować takich zapisów, w końcu można premiować pracownika za dokładność wykonywania jego zadań.
Pobranie opłaty za bagaż ponadwymiarowy i nadbagaż również trudno podważyć. Przewiduje to regulamin, przepisy unijne również dopuszczają taką możliwość, a do tego pasażer ma możliwość złożenia reklamacji, jeżeli nie zgadza się z decyzją przewoźnika. Ryanair zapewnia dostęp do informacji o swojej polityce bagażowej, akceptujemy ją przy kupnie biletów. Dlatego mam dziwne przeczucie, że UOKiK nie dopatrzy się niczego złego.
Sami sobie zapracowaliście na ten los
Oglądałem tysiące filmików, których jedynym przesłaniem było pokazanie, jak się udało oszukać kontrolę bagażową tanich linii lotniczych. Zwijanie w rulon ubrań i chowanie ich w spodniach, upychanie majtek w kieszeniach, a nawet wrzucanie bagażu do torb zakupowych ze stref bezcłowych - to tylko kilka zgranych motywów. Dodajmy do tego specjalne plecaki, które można ścisnąć lub wypompować z nich powietrze, a także chwalenie się, że nie zostało się przeszukanym - to wszystko zemściło się na pasażerach. Tania linia lotnicza odkryła, że na procederach stosowanych przez pasażerów traci rocznie dziesiątki milionów euro. Dlatego teraz pracownicy linii starannie mierzą bagaże. Co ciekawe - na forach lotniczych pojawia się nawet sugestia, że mają dostawać premie od każdego przechwyconego bagażu, ale nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować.
Oczywiście Ryanair ma również swoje za uszami, bo wymiary bagażu są takie, że nawet przy zakupie dodatkowej sztuki bagażu podręcznego nie wejdziecie do kabiny samolotu z typową kabinówką, bo jest zbyt duża. Co ciekawe - chcąc mieć spokój z kontrolami musielibyście mieć jedną walizkę na zwykłe linie i jedną na Ryanaira. Bylibyście pasażerskim wiedźminem.
Nowoczesne problemy wymagają nowoczesnych rozwiązań
W internecie pełno jest ofert walizek z odpinanymi kółkami, które mieszczą się do sizera Ryanair, a także plecaków, z których odsysamy powietrze, żeby były mniejsze. Można z nich korzystać albo po prostu zagłosować portfelem i polecieć innym lotem. Tymczasem szef Ryanair uważa, że gdyby wprowadził do oferty tanie miejsca siedzące, to sprzedawałyby się jak szalone. Trudno się z nim nie zgodzić. Wybieracie Ryanaira, bo jest tanio, a jak jest tanio, to musicie zaakceptować pewne okoliczności. W końcu zawsze możecie nadać bagaż za pomocą urządzeń Paczkomat (Rafał Brzoska przebiegł mi po klawiaturze), wyjdzie dużo taniej niż dopłata przy bramce na lotnisku. Tak się rozwiązuje problemy.
Więcej o Ryanair przeczytacie w: