REKLAMA

Co się stało z klaskaniem w samolocie? Dawny symbol obciachu to już historia

Czy to najwyższa pora, by odnotować, że dawny powszechny zwyczaj rodzimych pasażerów odszedł w zapomnienie?

Co się stało z klaskaniem w samolocie? Dawny symbol obciachu to już historia
REKLAMA

Wprawdzie nie jestem regularnym klientem linii lotniczych, przez co zebrany materiał dowodowy może być uznany za skromny, ale i tak odważę się postawić ryzykowną hipotezę: klaskanie po lądowaniu to przeszłość.

W zasadzie kilka lat temu można było odnotować początek trendu. Już wtedy niemrawe oklaski zaczęły być efektem raptem kilku rąk i to co najwyżej po locie, w trakcie którego samolotem kilka razy niepokojąco zatrzęsło.

REKLAMA

A przecież ile emocji budził ten powszechny, acz kontrowersyjny zwyczaj! Podobno pojawił się w latach 90. W 2011 r., kiedy oklaski według sporej grupy komentujących były symbolem obciachu i wstydu, Onet odnotowywał, że „problem” dotyczy głównie tanich linii lotniczych. Jeden z cytowanych pasażerów sugerował, że w normalnych liniach na świecie nikt nie klaszcze. Panował prosty podział: obyci wiedzą, że to nie wypada, a reszta – cóż, bije brawo.

Doskonale pamiętam ten krzywdzący mit, pozwalający patrzeć na innych z góry

Na tych niepodróżujących, niedoświadczonych, a przede wszystkim niemyślących logicznie. Czy klaszczą kierowcy autobusu, który dowiezie ich na przystanek? A przecież więcej osób ginie w banalnych, codziennych sytuacjach. To na ziemi narażeni jesteśmy na większą liczbę niebezpieczeństw, więc sami powinniśmy nagradzać się oklaskami np. po wycieczce rowerowej – szydzili statystycy-amatorzy, niemogący rozumieć, dlaczego tak banalna rzecz jak lot samolotem budzi aż tak duże emocje.

Z czasem zaczęto zwyczaj oswajać. Pojawiały się opinie członków załogi. Stewardesy mówiły, że to sympatyczne, choć piloci i tak mogą nie usłyszeć wyrazu podziwu. I co z tego, przekonywali niektórzy, którzy chcieli, żeby kompleks przekuć w zaletę, a nawet cechę charakterystyczną. Pokażmy, że jesteśmy aż takimi entuzjastami życia, że raduje nas nawet zwykłe lądowanie. Bawmy się, wyrażajmy emocje, nie chowajmy się za maskami.

Nieklaskanie jest chęcią wtopienia się. „Jestem tak bardzo europejski. Nie będę robił sobie obciachu”. Nieprawda. Przecież to, co najbardziej doceniamy w innych krajach, to jest ich oryginalność – apelował Jakub Porada w rozmowie z portalem fly4free.pl.

Nie brakowało też głosów, że nie tylko my tak robimy i więcej nacji oklaskami wyraża aprobatę, że znalazło się z powrotem na dobrze znanym i bezpiecznym gruncie. Możemy gdybać, co wygrało: wspomniana chęć do wtopienia się i strach przed tym, co inni powiedzą, czy może zwykła przekora – skoro nie będzie to nasz znak rozpoznawczy, to odpuśćmy i znajdźmy coś lepszego?

Niewykluczone, że odpowiedź pierwsza będzie tą poprawną, skoro jeszcze osiem miesięcy temu jeden z użytkowników Reddita zastanawiał się, dlaczego w zasadzie klaskanie w samolocie uznawane było za obciach. Podobne pytanie czasami przewija się w nagłówkach, choć wydaje się, że temat wraca jako próba podgrzania dawnych sporów, a nie aktualny problem, skoro już się nie klaszcze, albo przynajmniej nie tak często, jak jeszcze kilkanaście lat temu.

Trochę szkoda, bo mimo wszystko to było „nasze”

Trendy błyskawicznie przekraczają granice. Na TikToku furorę robi filmik z piosenką śpiewaną przez kibiców AC Milan, więc mnóstwo Polaków, którzy nawet nie interesują się piłką, jedzie na San Siro. To nic złego, można się cieszyć, że mamy możliwości spełniać proste zachcianki po tym, jak coś spodobało się na TikToku, ale jednak na naszych stadionach też robią niezłe show.

To fakt, że trendy też bywają spolszczane – moda na śpiewanie na ulicach, którą najpierw widziałem na zagranicznych filmikach publikowanych na TikToku, doczekała się polskiej wersji, m.in w postaci. głośno odśpiewanej „Długości dźwięku samotności” w kilku polskich miastach.

Wbrew pozorom nie jestem starcem krzyczącym na chmury. Naprawdę nie widzę niczego złego w tym, że ktoś uznaje, że u nas też tak można i przenosi zagraniczną popularną zabawę na rodzimy grunt. Coś jest jednak w tym, że w drugą stronę to nie zawsze działa, czego przykładem jest niegroźne, sympatyczne klaskanie, które przez lata było uznawane za symbol obciachu, braku obycia czy wręcz guseł.

No właśnie, było – jeśli więc mimo wszystko krzyczę na chmury, to przynajmniej niech będzie to krzyczenie kronikarskie, odnotowujące kres zamierzchłego zwyczaju.

Więcej o lotniczych sprawach przeczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-30T16:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-03-30T06:53:00+02:00
Aktualizacja: 2025-03-29T16:53:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T21:23:04+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T20:07:22+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T18:14:18+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T15:17:37+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T14:15:11+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T11:23:51+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T10:37:46+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T10:17:34+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA