REKLAMA

Bunkier, który miał przetrwać wszystko. Oto tajny amerykański projekt schronu dla prezydenta

Zimna Wojna była okresem paranoi i nieustannego wyścigu zbrojeń, ale także czasem, gdy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki prześcigały się w budowaniu schronów, które miały zapewnić przetrwanie dowództwu w razie nuklearnej apokalipsy. Jednym z najbardziej fascynujących projektów był Deep Underground Command Center (DUCC) – tajna podziemna baza, która miała stać się ostatecznym schronieniem dla amerykańskich liderów.

Bunkier, który miał przetrwać wszystko. Oto tajny amerykański projekt schronu dla prezydenta
REKLAMA

W latach 60. XX wieku Pentagon rozważał budowę schronu, który znajdowałby się na tyle głęboko pod ziemią, by przetrwać bezpośrednie uderzenie sowieckiej głowicy nuklearnej. Deep Underground Command Center miało zostać umiejscowione około 900 do 1200 m pod powierzchnią ziemi w pobliżu Pentagonu i Białego Domu. Dzięki takiej głębokości obiekt miał być odporny na nawet najsilniejsze eksplozje jądrowe.

REKLAMA

Projekt zakładał, że w razie ataku DUCC stanie się nowym centrum dowodzenia dla prezydenta, kluczowych członków rządu oraz najwyższych dowódców wojskowych. Z tego miejsca mieli koordynować odpowiedź USA na nuklearną zagładę, a być może nawet kontynuować działania wojenne.

Najmocniejszy bunkier na świecie

Konstruktorzy przewidzieli dwie wersje bunkra - mniejszy dla 50 osób i większy, w którym pomieściłoby się 300 osób. Zgodnie z planami konstrukcja miała być niewyobrażalnie wręcz mocna. Bunkier miał przetrwać wybuch bezpośrednie trafienia bronią o dużej sile rażenia, nawet takiej, której żadne państwo nie miało w swoim arsenale.

Inżynierowie zaprojektowali schron tak, aby mógł on wytrzymać wielokrotne bezpośrednie trafienia bronią o mocy 200 do 300 megaton wybuchającą na powierzchni lub bronią o mocy 100 MT penetrującą na głębokość 21–30 m. Bomb o takiej mocy nie mieli wówczas nawet Sowieci.

Dla porównania największa bomba testowana przez ZSRR, czyli Car-bomba miała moc około 50 megaton. Zrzucono ją na poligonie na wyspie Nowa Ziemia w 1961 r. Była to bomba termojądrowa. Grzyb atomowy powstały po eksplozji miał około 60 km wysokości i 30–40 km średnicy.

Więcej o technologii i bunkrach przeczytasz na Spider's Web:

Technologiczny cud czy logistyczna katastrofa?

Teoretycznie pomysł wyglądał świetnie. Schron miał być połączony z Pentagonem za pomocą podziemnych tuneli, a jego załoga miała mieć własne magazyny powietrza, wody i jedzenia. Miał też być wyposażony w zaawansowane systemy komunikacyjne, które pozwoliłyby na utrzymanie kontaktu ze światem zewnętrznym nawet po całkowitym zniszczeniu powierzchni Ziemi w okolicy bunkra.

Jednak po dokładniejszych analizach pojawiły się poważne problemy. Po pierwsze koszt budowy był gigantyczny – według szacunków mógł wynosić nawet 1 mld dol. (przeliczając na dzisiejsze wartości, byłoby to kilkanaście miliardów). Po drugie samo drążenie tuneli na taką głębokość w okolicach Waszyngtonu było niezwykle trudne geologicznie.

Ale najciekawszy problem to psychika ludzi. Eksperci zwrócili uwagę, że zamknięcie w podziemnym bunkrze na długi czas mogłoby być bardziej destrukcyjne dla decydentów niż sam atak. Wytrzymanie w izolacji, bez dostępu do światła dziennego i ze świadomością, że na powierzchni mogła właśnie zginąć większość populacji, mogło wywołać silne załamania nerwowe.

Po latach Spurgeon M. Keeny Jr., który pełnił funkcję doradcy pięciu administracji prezydenckich w latach 50. i 70. XX wieku wspominał reakcję prezydenta Lyndona B. Johnsona, po tym gdy przedstawiono mu plan budowy bunkra.

Po krótkim zdziwieniu Johnson puścił serię przekleństw, jasno dając do zrozumienia, że ​​uważa to za najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek słyszał, i że nie ma zamiaru ukrywać się w drogiej norze, podczas gdy reszta Waszyngtonu, a prawdopodobnie i Stany Zjednoczone spłoną na węgiel. To była ostatnia rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem o DUCCS - wspomina Spurgeon M. Keeny Jr.

Samoloty zamiast bunkrów

Ostatecznie projekt Deep Underground Command Center został porzucony. Pentagon zdał sobie sprawę, że zamiast budować pojedynczy super-bunkier, lepiej inwestować w rozproszone systemy dowodzenia, jak samoloty E-4B Nightwatch, czyli tzw. latające centra dowodzenia. Z kolei sama technologia budowy tak gigantycznej podziemnej struktury była wówczas zbyt kosztowna i skomplikowana.

Nie oznacza to jednak, że USA całkowicie zrezygnowało z ukrytych schronów. Wręcz przeciwnie – istnieją inne tajne obiekty, takie jak znany kompleks w Górze Cheyenne czy schron Mount Weather, które wciąż pełnią kluczowe funkcje w amerykańskiej strategii przetrwania.

Czy dziś potrzebujemy takich schronów?

REKLAMA

Minęło ponad 35 lat od czasów Zimnej Wojny, ale temat podziemnych bunkrów wciąż powraca. Dziś największym zagrożeniem nie jest już tylko atak nuklearny, ale także cyberwojna, katastrofy naturalne i globalne pandemie. Wiele rządów, nie tylko USA, ale także Rosja i Chiny, nadal inwestuje w tajne schrony dla swoich przywódców.

Deep Underground Command Center ostatecznie nie powstało, ale jego historia pokazuje, jak blisko byliśmy do stworzenia futurystycznej twierdzy pod powierzchnią ziemi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA