Wzięła awokado i banany, a zapłaciła za jabłka. Przekręt przy kasie samoobsługowej to nie kradzież
Sąd inaczej spojrzał na wykiwanie kasy samoobsługowej. Podobne próby oszukania systemu w Polsce się zdarzały, ale dochodziło do prawnych zagwozdek, jak właściwie je ocenić. Teraz doczekaliśmy się nowej interpretacji, która raczej nie wyjaśni problemu.
Na łamach Spider’s Web opisywaliśmy tego typu pomysłowe kradzieże. A to ktoś kupił pomidory w cenie jabłek, a to klientka nabijała bułki zamiast ogórka. Waga urządzenia dała się wykiwać – z punktu widzenia kilogramów wszystko się w końcu zgadzało, ale cwany klient „oszczędzał”.
Z czasem kasy samoobsługowe stały się mądrzejsze
Te w Biedronce od dawna skuteczniej rozpoznają przedmioty, które się waży, a podobne rozwiązanie testowane jest w wybranych sklepach Lidla. Kładziesz banana, ale kasujesz cebulę? System poinformuje o tym kasjerów. Widząc np. czerwony zaokrąglony obiekt odgadują, że może chodzić o paprykę, jabłko czy też pomidora. Przy okazji podpowiadają klientom i od razu wyświetlają wytypowane produkty, ale przede wszystkim zmniejszają ryzyko ewentualnej kradzieży, automatycznie zwracając uwagę na różnice.
No właśnie, tylko czy to na pewno kradzież? Specjaliści zajmujący się kwestiami prawnymi mieli w tym temacie zagwozdkę. Jeden z posłów zauważał niesprawiedliwość pisząc, że "sprawca dokonujący oszustwa, korzystając z kasy automatycznej, gdzie nie ma możliwości weryfikacji wzrokowej towaru, jest traktowany łagodniej niż sprawca dokonujący przestępstwa oszustwa przy kasie obsługowej". W orzeczeniach sądu pojawiał się argument, że nie można oszukać kasy samoobsługowej, bo to maszyna, a nie człowiek.
Z kolei radca prawny Michał Makowski zauważał, że w przypadku oszustw przy kasie samoobsługowych "celem sprawcy nie jest korzyść majątkowa w postaci rzeczy, a więc jej pełnej wartości w celu jej włączenia do majątku (…) a osiągnięcie korzyści w postaci różnicy zapłaconej za towar, który został na półce sklepu, a wartością rzeczy zabranej". W takich przypadkach okoliczność zamiaru przemawiałaby przeciwko kwalifikacji czynu jako kradzieży.
Warszawski sąd spojrzał jeszcze inaczej na przekręt przy kasie samoobsługowej
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza poinformował Onet o wyroku ws. 53-latki. Kobieta rok temu wyszła ze sklepu z torbą pełno awokado (30 sztuk) i bananów (3 kg). Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że za wszystko zapłaciła dużo mniej niż powinna. Na kasie owoce nabiła jako jabłka.
Różnicę wychwycił ochroniarz obserwujący sytuację na monitoringu i zatrzymał kobietę. Wezwana została policja, a po ustaleniu faktów oskarżono ją o przestępstwo oszustwa na kwotę 215 zł, za co mogło grozić jej nawet do ośmiu lat więzienia.
Onet informuje, że prokuratura rejonowa Warszawa – Żoliborz faktycznie oskarżyła kobietę o oszustwo, ale chodziło o… komputerowe. Karane jest zaś mniej surowo, bo w najgorszym przypadku można trafić za kratki na pięć lat.
Kobieta więzienia jednak nie zobaczy, bo według sądu komputerowe oszustwo przy kasie samoobsługowej stanowi wypadek „mniejszej wagi”. Jej kara to grzywna w wysokości 700 zł. Na dodatek musi wpłacić Skarbowi Państwa 1200 zł (i 23-procentowy podatek od tej kwoty) "tytułem nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżonej z urzędu" – informuje portal.
Oczywiście to nie tak, że przed kasami samoobsługowymi problem kradzieży w sklepach nie istniał
Jednak nie przez przypadek mówi się, że okazja czyni złodzieja, a o tę w przypadku nie zawsze dających się przypilnować automatów zdaniem niektórych nietrudno. Do tego dochodzi szansa na przychylniejsze spojrzenie sądu, który uzna, że maszyna to jednak nie człowiek, więc czyn nie zasługuje na surową karę.
Nie brakowało zagranicznych sieci, które rezygnowały z kas samoobsługowych właśnie z powodu wzrostu liczby kradzieży. Ostrzeżenia w tej sprawie pojawiały się też w Polsce. Prezes Polskiego Związku Pracodawców Ochrona Paweł Korzybski z niepokojem oceniał ograniczenie pracowników ochrony na rzecz elektroniki i obawiał się, że „rynek będzie zmierzał w kierunku redukcji zakresu ochrony poprzez likwidację pracowników ochrony na rzecz kas samoobsługowych, analityki, tudzież innych rozwiązań”, to problem będzie narastał.
Niby trudno oczekiwać, że po wyroku sądu nagle wszyscy rzucą się do kas z zamiarem ich wykiwania, bo kara to „tylko” 700 zł, ale dla sklepów może to być niepokojąca informacja. Nie brakowało zmian, które miały utrudnić życie ewentualnym złodziejaszkom, ale ciągle nie weszły na szerszą skalę. Być może wyrok sądu będzie pretekstem, by jednak zacząć działać.