REKLAMA

Nabijała bułki zamiast ogórka na kasie samoobsługowej. Zaskakujący wyrok sądu

Bułki zamiast ogórka, lizak zamiast krówek – tak oszukuje się na kasach samoobsługowych. Oszukuje? Kwestia ciągle jest niejasna, a kary od sądu niskie.

Kasa samoobsługowa
REKLAMA

Interesujące światło na problem rzuca wyrok sądu w Chełmnie.  Zajmował się sprawą kobiety, która na kasie zeskanowała trzy bułki kajzerki, a tak naprawdę do torby z zakupami trafił ogórek. Dzięki temu zapłaciła niecałą złotówkę zamiast 4 zł.

REKLAMA

Jako że "promocja" przeszła, następnego dnia w podobny sposób wymanewrowała kasę kasując lizaka, chociaż naprawdę wzięła cukierki krówki. I tak "zaoszczędziła" 1,51 zł. Łącznie na procederze dyskont stracił 4,52 zł.

Najpierw kobieta była oskarżona o oszustwo

Sąd jednak uznał, że to nie oszustwo, a przywłaszczenie mienia. Dla zajmujących się tymi kwestiami to bardzo ważna różnica. Grażyna Wiącek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Chełmnie, która złożyła apelację, na łamach "Faktu" zauważa, że wyrok "wyznacza pewną linię orzecznictwa i może mieć wpływ na wyroki w podobnych innych sprawach". I właśnie coraz częściej sądy uznają, że dochodzi do kradzieży/przywłaszczenia, a nie oszustwa.

I z tym jest największy problem jeżeli chodzi o kasy samoobsługowe. Spór, jak oceniać przewinienie, trwa od jakiegoś czasu. Jeden z posłów zauważał niesprawiedliwość pisząc, że "sprawca dokonujący oszustwa, korzystając z kasy automatycznej, gdzie nie ma możliwości weryfikacji wzrokowej towaru, jest traktowany łagodniej niż sprawca dokonujący przestępstwa oszustwa przy kasie obsługowej".

W przypadku kas samoobsługowych nie można mówić o oszustwie, które traktowane jest surowiej niż kradzież

W orzeczeniach sądu pojawiał się argument, że nie można oszukać kasy samoobsługowej, bo to maszyna, a nie człowiek. Bardzo ciekawie zobrazował to sąd w Pile, który zauważył, że "w rzeczywistości kasa samoobsługowa nie przejawia przeżyć psychicznych, jest jedynie technicznym przedmiotem, a więc nie może zostać wprowadzona w błąd".

Jak zauważał rok temu radca prawny Michał Makowski w przypadku oszustw przy kasie samoobsługowych "celem sprawcy nie jest korzyść majątkowa w postaci rzeczy, a więc jej pełnej wartości w celu jej włączenia do majątku (…) a osiągnięcie korzyści w postaci różnicy zapłaconej za towar, który został na półce sklepu, a wartością rzeczy zabranej". W tym przypadku okoliczność zamiaru przemawia przeciwko kwalifikacji czynu jako kradzieży.

REKLAMA

Pogląd przeciwny zakłada, że doszło do zawarcia umowy sprzedaży na ten „tańszy” towar, więc sprawca dokonał kradzieży rzeczy droższej. Pogląd taki broni się, gdy wykaże się, że sprawca zawarł skuteczną umowę sprzedaży i nie odebrał towaru ze zeskanowaną niższą ceną  

- pisał na portalu linkedin.com.

Jak widać prawo nie nadąża za nowymi technologiami. Dlatego niektóre zagraniczne sklepy zamiast kopać się z koniem – a tak należy to jednak oceniać: skoro kary za kradzieże przy kasie samoobsługowej są niższe, to rośnie też pokusa, aby z tej ewentualnej "łaskawości" skorzystać i zaryzykować kradzież – i rezygnują z urządzeń. Wprawdzie nie pojawia się w oficjalnych wyjaśnieniach ten powód, ale łatwo połączyć kropki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA