Polak 56 razy oszukał kasę samoobsługową. Polskie prawo na to: nie oszukał człowieka, więc luzik
Mężczyzna z powiatu wrocławskiego 56 razy dopuścił się oszustwa przy użyciu kasy samoobsługowej. Jego pomysł był perfidnie prosty.
36-latek z Dolnego Śląska wchodził do marketów, wrzucał do koszyka tanie produkty spożywcze oraz drogie klocki LEGO. Następnie przy kasie samoobsługowej skanował np. chipsy czy oranżadę, a do strefy pakowania wkładał drogie klocki. Policjanci z miejscowości Kobierzyce udowodnili mu 56 takich przestępstw na łączną kwotę 12 tys. zł. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności, ale kwestia zarzutów, jakie zostaną mu ostatecznie postawione jest otwarta.
Czytaj także:
- Kasy samoobsługowe są dla biednych. Używasz? To pracujesz za darmo. I już wiesz za kogo ma cię Biedronka
- Kasy samoobsługowe są dla biednych cz. 2. Odpowiadam na krytykę oburzonych Polaków
- Sprawdzam najlepsze kasy samoobsługowe w Polsce. Przy jednej dzieje się magia
Przyszły nowe technologie, ale prawo za nimi nie nadąża.
Sprawa oszust przy użyciu kas samoobsługowych budzi wątpliwości natury prawnej. Uwagę na to zwrócił jeden z posłów, Jarosław Sachajko, który skierował pismo do ministra sprawiedliwości w tej sprawie.
Z grubsza chodzi o to, że fakt podmiany etykiet i oszukania automatu uniemożliwia przypisanie podejrzanemu przestępstwa z artykułu 286 kodeksu karnego, który mówi o osiągnięciu korzyści majątkowej i doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Problem w tym, że kasa samoobsługowa osobą nie jest.
Należy zauważyć, iż powyższe różnicowanie sytuacji prawnej, mimo popełnienia praktycznie tego samego czynu zabronionego, jest sytuacją niekorzystną społecznie, bowiem sprawca dokonujący oszustwa, korzystając z kasy automatycznej, gdzie nie ma możliwości weryfikacji wzrokowej towaru, jest traktowany łagodniej niż sprawca dokonujący przestępstwa oszustwa przy kasie obsługowej.
- stwierdza poseł Sachajko w swoim piśmie.
Kasy samoobsługowe zachęcają do oszustw i kradzieży?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta, ale nie jest. Oszustwa i kradzieże w marketach zdarzały się bowiem zanim ktoś w ogóle wpadł na pomysł stworzenia kas samoobsługowych. Jeden ze znanych patentów polegał m.in. na przeklejaniu cen produktów. Inny, bardziej spektakularny, polegał na wywoływaniu alarmu na bramkach przez jedną grupę przestępców i odwracaniu w ten sposób uwagi obsługi od człowieka przy kasie.
Kasy samoobsługowe oczywiście szybko pobudziły kreatywność oszustów, czego przejawem jest sprawa 36-latka z Dolnego Śląska. Ważne zastrzeżenie, jakie w jego przypadku należy poczynić jest takie, że korzystał z kasy, która umożliwiała podobne działania, ale niektóre sieci używają też modeli, które bazują na pomiarze masy produktu, więc wspomniany przekręt mógłby się nie udać albo byłby trudniejszy w realizacji. Nie zmienia to faktu, że interesujące są kwestie prawne, które sprowadzają się do pytania czy maszynę można oszukać i czy kara jest adekwatna.
Mamy również drugą stronę medalu. Wystarczy chwila nie uwagi, by zostać posądzonym o oszustwo. Na problem z rosnącą liczbą spraw tego typ związanych z obsługą kas samoobsługowych zwraca uwagę policja.