Korzystają z kas samoobsługowych i zostają złodziejami. Policja: to coraz częstszy problem
Kupowanie za pomocą kas samoobsługowych stało się w Polsce na tyle popularne, że większość z nas robi to już wręcz mechanicznie. I w tym tkwi problem. Wystarczy chwila nieuwagi, aby niewinne zakupy zakończyły się oskarżeniem o kradzież.
"Do Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach wpływa coraz więcej zgłoszeń o podejrzeniu popełnienia wykroczeń - kradzieży rożnego rodzaju artykułów, głównie w jednej znanej sieci dyskontów spożywczych" – informuje policja.
Po krótkim śledztwie służb szybko okazuje się, że do czynu zabronionego nie doszło. A raczej doszło, ale przez przypadek.
Za nieuiszczenie zapłaty za towar odbywało się przy transakcjach przeprowadzanych na kasach samoobsługowych - zauważa policja. Rozwiązanie zagadki jest proste. Kupujący nabijają produkty, przykładają kartę do czytnika, chowają zakupy i wychodzą. Tyle że w niektórych przypadkach terminal może poprosić o kod PIN. Zabiegani nie zwracamy uwagi na takie rzeczy, a tymczasem bez wpisania kodu do transakcji nie dochodzi.
Przyznaję: też mi się tak raz zdarzyło
Skanowanie zakupów odbywa się automatycznie, na autopilocie. Zrzucam winę na swoje roztrzepanie bądź też skłonność do wpadania w zadumę, ale faktycznie podczas wykonywania tych czynności odpływam myślami.
Kiedyś raz nabiłem rzeczy, przyłożyłem kartę i jak zawsze schowałem zakupy i wyszedłem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zegarek nie poinformował o transakcji z karty. Pojawiła się też wątpliwość: czy zaczął drukować się paragon? Na szczęście postanowiłem się upewnić i wróciłem na stanowisko. Okazało się, że w moją stronę zmierzała już pani pilnująca kas samoobsługowych, by poinformować, że jeszcze trzeba wpisać kod PIN.
W takich sklepach jak Lidl czy Kaufland sytuacja nie może się powtórzyć, bowiem klientów specjalnie bramki wypuszczają dopiero po zeskanowaniu paragonów. Ale np. Biedronka czy Rossmann takich zabezpieczeń nie mają i przez nieuwagę łatwo można zostać oskarżonym o kradzież.
Niby banalna sprawa, ale przeciwnicy kas samoobsługowych mają jeszcze jeden argument
I faktycznie takie sytuacje pokazują, że technologia, która teoretycznie miała ułatwiać nam życie, może doprowadzić do kłopotów. Wprawdzie łatwo ten problem wyeliminować, bo wystarczy czytać komunikaty na terminalu i czekać na paragon. W teorii brzmi to banalnie, wiemy, jaka jest praktyka.
Niedługo i tym nie będziemy musieli się przejmować. Coraz więcej sklepów wprowadza system, w którym produkty skanujemy przy wkładaniu do koszyka. Jesteśmy bliżej momentu, gdy różne czujniki będą wiedziały, po co sięgnęliśmy, i za co trzeba nas obciążyć. Takie podobne rozwiązania znajdziemy już w Rossmanie, Kauflandzie czy Ikei.