REKLAMA

NASA testuje podwodne roboty wielkości telefonu komórkowego. Będą szukać obcych 

Inżynierowie NASA testowali w basenie prototypy futurystycznych pojazdów. Zadaniem roju podwodnych robotów byłoby poszukiwanie oznak życia na oceanicznych światach.

NASA testuje podwodne roboty wielkości telefonu komórkowego. Będą szukać obcych 
REKLAMA

Czy pod lodową skorupą Europy – jednego z księżyców Jowisza – kryje się życie? Albo na Enceladusie, lodowym księżycu Saturna? To pytania, które od lat dręczą naukowców. Teraz NASA ma pomysł, jak znaleźć odpowiedzi. Naukowcy testują miniaturowe roboty podwodne, które w przyszłości mogą stać się naszymi oczami i uszami w lodowych oceanach Układu Słonecznego.

REKLAMA

Projekt SWIM (ang. Sensing With Independent Micro-swimmers) to wizja roju kilkudziesięciu samodzielnych robotów, które wielkością przypominają smartfony. Ich zadanie? Przemierzanie podwodnych światów w poszukiwaniu śladów życia. Każdy z tych mini-pływaków wyposażony będzie w czujniki chemiczne i termiczne, które pozwolą identyfikować potencjalne sygnały biologiczne.

NASA planuje, że takie roboty będą działać w tandemie z innowacyjnym "kriobotem" – maszyną zdolną do topienia się przez grube lodowe skorupy. Wyobraźcie sobie scenariusz: kriobot wwierca się w 20-kilometrową warstwę lodu Europy, dociera do ukrytego oceanu i wypuszcza dziesiątki mini-pływaków. Te rozpraszają się w różnych kierunkach, badając chemię, temperaturę i struktury podwodne w poszukiwaniu dowodów na istnienie życia.

Więcej o poszukiwania życia poza Ziemią przeczytasz na Spider's Web:

Dlaczego akurat rój robotów?

Rój ma kilka kluczowych zalet. Po pierwsze, zwiększa szanse na sukces misji. Jeśli jeden z robotów ulegnie awarii, inne mogą kontynuować badania. Po drugie, taka strategia pozwala na jednoczesne badanie wielu lokalizacji. To ważne, bo oceaniczne światy mogą być niezwykle różnorodne – życie, jeśli istnieje, może kryć się w specyficznych miejscach.

Co więcej, mini-pływaki mogą działać niezależnie od siebie, a jednocześnie wymieniać się danymi. To sprawia, że misja jest bardziej elastyczna i może dostosowywać się do odkryć na bieżąco.

Na ilustracji przedstawiono koncepcję kriobota NASA o nazwie Probe using Radioisotopes for Icy Moons Exploration (PRIME), który umieszcza maleńkie roboty w oceanie, wiele kilometrów pod lądownikiem znajdującym się na zamarzniętej powierzchni oceanicznego świata.
Źródło: NASA/JPL-Caltech

Ludzie mogą pytać, dlaczego NASA rozwija podwodnego robota do eksploracji kosmosu? Ponieważ są miejsca, do których chcemy się udać w Układzie Słonecznym, aby szukać życia, a uważamy, że życie potrzebuje wody. Potrzebujemy więc robotów, które mogą eksplorować te środowiska - autonomicznie, setki milionów kilometrów od domu

- powiedział Ethan Schaler, główny badacz SWIM w Jet Propulsion Laboratory NASA w Południowej Kalifornii.

Jak wyglądają testy?

Prototyp używany w testach miał około 42 cm długości i ważył 2,3 kg. Zgodnie z koncepcją gotowe roboty miałyby około trzy razy mniejsze wymiary - niewielkie w porównaniu do istniejących zdalnie sterowanych i autonomicznych podwodnych pojazdów naukowych. Roboty wielkości dłoni wykorzystywałyby nowatorski bezprzewodowy podwodny system komunikacji akustycznej do przesyłania danych i triangulacji swoich pozycji.

Cyfrowe wersje tych małych urządzeń przeszły własny test, nie w basenie, ale w symulacji komputerowej. W środowisku o tym samym ciśnieniu i grawitacji, z jakimi prawdopodobnie zetknęłyby się na Europie, wirtualny rój 12-centymetrowych robotów wielokrotnie szukał potencjalnych oznak życia.

Symulacje komputerowe pomogły określić granice możliwości robotów w zakresie zbierania danych naukowych w nieznanym środowisku i doprowadziły do ​​opracowania algorytmów, które umożliwiłyby rojowi bardziej efektywną eksplorację.

Symulacje pomogły również zespołowi lepiej zrozumieć, w jaki sposób maksymalizować korzyści naukowe, biorąc pod uwagę kompromisy między czasem pracy baterii (do dwóch godzin), objętością wody, którą pływacy mogliby eksplorować (około 86 000 m3) oraz liczbą robotów w pojedynczym roju (tuzin, wysyłanych w czterech do pięciu falach).

Ponadto zespół współpracowników z Georgia Tech w Atlancie wyprodukował i przetestował czujnik składu oceanu, który umożliwiłby każdemu robotowi jednoczesne mierzenie temperatury, ciśnienia, kwasowości lub zasadowości, przewodności i składu chemicznego. Chip ma zaledwie kilka milimetrów kwadratowych.

Czy znajdziemy życie w kosmicznych oceanach?

REKLAMA

Naukowcy nie mają pewności, ale optymizm jest uzasadniony. Oceaniczne światy, takie jak Europa czy Enceladus, mają wszystkie składniki potrzebne do powstania życia: wodę w stanie ciekłym, źródła energii i związki chemiczne. Teraz pozostaje tylko sięgnąć po odpowiednie narzędzia, by to życie znaleźć – a SWIM wydaje się idealnym kandydatem.

Kiedy patrzymy na te miniaturowe roboty pływające w basenie, trudno nie poczuć ekscytacji. Czy te małe maszyny mogą zmienić naszą wiedzę o Wszechświecie? Tego dowiemy się w ciągu najbliższych dekad. Jedno jest pewne: w wyścigu o poznanie tajemnic lodowych oceanów Układu Słonecznego NASA znów jest na prowadzeniu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA