REKLAMA

Ktokolwiek kupi Chrome’a, wygra na tym Microsoft. To wojna o pokolenie klientów

Według rekomendacji amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości jednym ze sposobów na przełamanie monopolu Google’a na rynku wyszukiwarek internetowych jest zmuszenie giganta do odsprzedania jego przeglądarki internetowej. Trudno o lepsze wieści dla Microsoftu - i wcale nie chodzi tu o przeglądarkę Microsoft Edge.

Acer Chromebook 514
REKLAMA

Wystosowana przez DoJ (Departament Sprawiedliwości) rekomendacja jest dość zastanawiająca. Gdyby urząd postawił na swoim, Google musiałby pozbyć się Chrome’a, czyli wiodącej na rynku przeglądarki internetowej. Co ma wspólnego Chrome z wyszukiwarką? Tu tkwi sedno problemu.

REKLAMA

Google ma dwa powody by rozwijać przeglądarkę Chrome i stojącą za nią technologią Chromium. Po pierwsze zapewnia mu to częściową kontrolę nad rozwojem technologii webowych wykorzystywanych do budowania aplikacji. Po drugie przeglądarka Chrome jest tak skonstruowana, by zachęcać jej użytkowników do korzystania z usług Google’a, w tym Wyszukiwarki. Stąd pomysł amerykańskich urzędników - utrata kontroli nad wiodącą przeglądarką mogłoby ułatwić konkurencji wypromowanie się i zdobycie użytkowników.

Czytaj też:

Ze sprzedażą Chrome’a wiążę się jeden problem - to gigantyczny sukces, ale bezużyteczny dla kogokolwiek innego niż Google

Technologia Chromium, choć formalnie jej rozwój prowadzi Google jest technologią open-source i współtworzoną przez wiele różnych firm i podmiotów, w tym Microsoft czy Operę. Sprzedaż przeglądarki Chrome nie oznacza sprzedaży technologii Chromium odpowiedzialnej za sposób, w jaki wykorzystujące ją aplikacje przetwarzają witryny i aplikacje webowe. Chrome to software’owa powłoka aplikacyjna dla Chromium, czyli elementy takie, jak interfejs użytkownika czy dodatkowe funkcje.

Ewentualny nowy właściciel Chrome’a zyskałby więc przeglądarkę, nad technologicznym rozwojem której sprawowałby tylko częściową kontrolę. Z kolei to, co przejąłby całkowicie na własność służyłoby głównie promowaniu usług i technologii Google. Propozycja Departamentu Sprawiedliwości ma więc fundamentalną wadę: może się okazać, że Chrome’em nie jest zainteresowany absolutnie nikt. Jest skarbem wyłącznie w rękach Google’a i mało użyteczny dla kogokolwiek innego.

 class="wp-image-4152194"
Przeglądarka Chrome to interfejs do technologii Chromium. A także aplikacje i usługi Google'a

Z przeglądarką Google Chrome i technologią Chromium jest jednak ściśle związany inny projekt. Polskiemu czytelnikowi akurat może nie od razu przyjść do głowy, bowiem na naszym rynku Chrome OS nadal nie odniósł większego sukcesu, nadal będąc w ujęciu lokalnym głównie ciekawostką. To bardzo prosty system operacyjny, który przebojem podbił znaczną część rynku oświaty w Stanach Zjednoczonych i w wielu innych krajach. Jest też coraz częściej wykorzystywany w firmach. Jest jedyny w swoim rodzaju i choć na razie to nadal margines rynkowy - to również śmiertelne zagrożenie dla Microsoftu i istotny problem dla Apple’a.

Dzieci w Ameryce i w zachodniej Europie coraz częściej przechodzą całą szkołę bez żadnej styczności z Microsoft Windows, Microsoft 365 i Microsoft Office

Chrome OS jest systemem operacyjnym, który został technicznie ograniczony w sposób świadomy. Jest co prawda zgodny z aplikacjami na Androida i na Linuxa, został jednak zaprojektowany przede wszystkim z myślą o aplikacjach webowych. W nieznacznym uproszczeniu Chrome OS to malutki kernel Linuxa i przeglądarka Chrome. To oczywiście wyklucza poważniejsze zastosowania komputerów z Chrome OS, ale nie każdy komputer przecież do zaawansowanej pracy służy. A prymitywizm Chrome OS staje się ogromną zaletą w kwestii administracji.

Właściwie to niemożliwym jest popsucie Chrome OS, przynajmniej nie przy wykonywaniu typowej pracy na komputerze. System ten uruchamia się błyskawicznie, zawsze działa, zresetowanie go i przywrócenie do stanu fabrycznego trwa dosłownie sekundy - podobnie jak odtworzenie środowiska pracy użytkownika na nowym komputerze.

Chrome OS w efekcie stał się prawdziwym hitem w placówkach edukacyjnych - początkowo w amerykańskich szkołach podstawowych i średnich, ale też Chrome OS staje się coraz popularniejszy i w innych krajach. Za sprawą Chrome OS sale informatyczne mogą być błyskawicznie przygotowywane na kolejne lekcje, a wydawane przez szkołę laptopy dla uczniów są banalnie proste i tanie w administracji. To jednak rodzi ciekawą konsekwencję.

 class="wp-image-4153442"
Laptop Acera z Chrome OS

Dzieci uczą się obsługi przeglądarki Chrome i aplikacji Google Workspace, takich jak Dokumenty, Arkusze, Keep, Dysk Google i reszta - zamiast jak przez minione dekady uczyć się obsługi oprogramowania Microsoft Windows, Word, Excel, PowerPoint czy OneDrive. Młodzież przechodzi przez swoją podstawową i średnią edukację bez styczności z Microsoft Office, wchodząc na rynek pracy z nieco innymi kompetencjami niż zwykle. Do czego pracodawcy zaczynają się dostosowywać.

Bez Google Chrome nie ma Google Chrome OS

I właśnie to może być motywacją dla potencjalnego nabywcy. Przejęcie Google Chrome to wbrew pozorom marny biznes. Przejęcie Chrome OS oznacza wejście w bardzo lukratywny rynek edukacyjny z produktem o strategicznym wręcz znaczeniu, z potencjałem na ekspansję na rynek firmowy.

REKLAMA

Warto nadmienić że Microsoft do dziś nie zdołał wystosować realnej odpowiedzi na wyzwanie rzucone przez Chrome OS. Mimo licznych prób nie udało się dostosować Windowsa do działania na niedrogich komputerach równie sprawnie, co Chrome OS - a tym bardziej doprowadzić do bezawaryjności i łatwości w administracji, jaką cechuje się system Google’a. Podobnie Apple, który z umiarkowanymi sukcesami lansuje dla edukacji swoje iPady.

Tyle że Apple traktuje rynek oprogramowania dla firm niemal hobbystycznie, podczas gdy dla Microsoftu jest to fundamentalna część działalności. Relatywnie egzotyczny w Polsce system Chrome OS jest dla Microsoftu śmiertelnym zagrożeniem. Po raz pierwszy bowiem od popularyzacji standardu IBM PC młodzież nie jest kształcona na oprogramowaniu Office - a to w przeciągu najbliższej dekady może znacząco odbić się na wynikach finansowych firmy. Zamieszanie w procesie antymonopolowym o Wyszukiwarkę Google to w mojej ocenie szczególna szansa nie dla Microsoft Edge czy Microsoft Bing - a dla Microsoft 365. Którego rynkowej dominacji zbyt długo nikt nie naruszył.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA