Oto najpotężniejsza wyszukiwarka na rynku. Spełnił się koszmar Google
Google jest synonimem wyszukiwarki i hegemonem rynku, tak dużym, że nawet Unia Europejska podjęła kroki, żeby dać tlen konkurentom. Jednak dopiero wyszukiwarka ChatGPT może zagrozić pozycji lidera rynku.
Google ma ponad 90 proc. udziału w rynku wyszukiwarek, żadna inna nie była w stanie zagrozić pozycji lidera. Bing od Microsoftu jest narzędziem dla koneserów. Yahoo to pieśń przeszłości, a DuckDuckGo to wyszukiwarka dla ludzi, którzy mają coś do ukrycia, albo obawiają się śledzenia ruchu. Google rządzi, dzięki czemu ma przychody reklamowe w takiej wysokości, że tylko zwykła przyzwoitość powstrzymuje spółkę Alphabet (właściciel Google) od kupienia sobie całego świata, bo wtedy musiałaby sama sobie płacić za reklamy. Gigant płacił nawet Apple, żeby wyszukiwarka była domyślną na iPhone'ach.
Kto kontroluje wyszukiwarki, ten ma pieniądze. W trzecim kwartale 2024 r. przychody z reklam w wyszukiwarce wynosiły 50 mld dolarów, co stanowi wzrost o 12 proc. rok do roku. Nic dziwnego, że po te pieniądze postanowił się schylić OpenAI, właściciel ChatGPT.
Halloween nie będzie dobre dla Google
To właśnie dzisiaj wyszukiwarka ChatGPT opuściła fazę testów. Spełnił się najgorszy sen inwestorów spółki Alphabet, którzy od momentu wypuszczania ChatGPT dwa lata temu obawiali się, że OpenAI dobierze się do tortu reklamowego. I właśnie nadszedł ten czarny dzień. Według twórców wyszukiwarka ChatGPT ma dawać nową jakość wyników.
Już ten zwiastun udostępniony przez firmę daje nam wyobrażenie zmian, które właśnie widzimy. Wyszukiwarka poproszona o zaplanowanie wycieczki do Amalfi nie dość, że planuje wszystko krok po kroku, to podaje dużo dodatkowych informacji o pogodzie, o kuchni, o hotelach, o otwartych restauracjach. Wszystko w ramach jednej płynnej rozmowy. Coś niesamowitego. Bez konieczności wchodzenia na inne strony, wszystko odbywa się z poziomu wyszukiwarki.
Wyszukiwarka działa na udoskonalonym modelu GPT-4o, który jest częściowo zasilany przez zewnętrznych dostawców treści, w tym partnerów z branży informacyjnej. Oczywiście jeżeli użytkownik chce więcej przeczytać o danym zagadnieniu, to może kliknąć w linki, które podpowiada wyszukiwarka przy każdym wyniku. Znajdują się w wysuwanym bocznym panelu, więc możemy skorzystać z wyszukiwania w tradycyjny sposób, ale to tylko dodatek, bo najważniejsze jest to, że wyszukiwanie ma odbywać się w sposób naturalny, jakbyśmy rozmawiali z kolegą. Wyszukiwarka uczy się kontekstu z poprzednich zapytań i jest w stanie lepiej na nie odpowiadać.
Dostęp na razie otrzymają użytkownicy ChatGPT Plus i Team, użytkownicy wersji Enterprise i Edu dostaną dostęp za kilka tygodni, a do darmowej wersji trafi dopiero za kilka miesięcy i wtedy zobaczymy czy podbije serca użytkowników.
Google ma problem
To nie jest wyszukiwarka, w której wyszukiwanie to sztuka dla wtajemniczonych. To narzędzie, które jest wręcz banalne, bo nie musimy skupiać się na słowach kluczowych, odpowiednich zapytaniach. Użytkownicy nie będą musieli szukać na 3 stronie wyników, tylko dostaną odpowiedzi na konkretne pytanie. Pytania można doprecyzować, żeby uzyskać jeszcze dokładniejsze wyniki.
OpenAI postanowił pójść do wydawców mediów i poprosić o współpracę, dając im odpowiedni procent od zysków, w zamian za możliwość wyświetlania ich artykułów. Czy ten model sprawdzi się w praniu? Zobaczymy już niedługo.
Więcej o wyszukiwarkach przeczytacie w:
Zdjęcie główne: Selman GEDIK / Shutterstock