Wchodzisz do Żabki, a kasy samoobsługowe nie działają. Wiemy dlaczego
Kasy samoobsługowe miały być zbawieniem, a dla kolejnych sklepów okazują się być problemem. W Żabkach możemy przekonać się, dlaczego tak się dzieje.
Wchodzę do Żabki, biorę jakieś drobiazgi, kieruję się do kasy. W kolejce dwie-trzy osoby, chyba że to ta w samym centrum, to wtedy jeszcze dłuższa. W teorii dostępne są dwa stanowiska: jedno zajęte jest przez sprzedawcę, a drugie powinno być gotowe na drugiego kasjera albo samoobsługę. W tym przypadku ekran skierowany był w stronę klientów, więc teoretycznie niektórzy sami mogliby skasować zakupy, rozładowując kolejkę. Nie jest, a do tego widoku zdążyłem się już przyzwyczaić – czarny wyświetlacz, kasa wyłączona.
Być może trafiłem w niewłaściwym momencie. Chwilę po moim wyjściu drugi pracownik mógł podejść do stanowiska, obrócić ekran i kasować produkty. Niewykluczone, że tak było. Sęk w tym, że obserwuję podobne sytuacje nagminnie.
Nieważne, czy to mała Żabka, czy trochę większa. Świeżo otwarta czy niepamiętająca ostatniego remontu. Stanowisko niby gotowe jest do samoobsługi, wyświetlacz skierowany w stronę kupującego, ale nie działa. Jeśli w jakiejś zdarzy się coś niespodziewanego i kasa samoobsługowa jednak została uruchomiona, zwykle mało kto z niej korzysta. Widocznie wszyscy są w takim samym szoku, co ja, więc nie dowierzają, że ekran jest uruchomiony.
Żabka – nieświadomie – potwierdza problem z kasami samoobsługowymi?
Dla pracujących w sklepie kasy samoobsługowe powinny być zbawieniem. W końcu jeden z obowiązków czasami może odpaść. A tych przecież nie brakuje: kasjerzy poza nabijaniem produktów przygotowują posiłki, odbierają i przekazują paczki, wypłacają pieniądze, a ostatnio również przyjmują buty do profesjonalnego czyszczenia i smartfony, które wysyłane są do naprawy. Całkiem sporo zadań.
A do tego trzeba dołożyć jeszcze fuchę ochroniarza i pilnowanie, czy nikt nie wynosi produktów bez płacenia. W ostatnim czasie do takich sytuacji dochodziło w całym kraju, o czym pisały polskie media. Franczyzobiorcy zaczęli wprowadzać swoje własne zabezpieczenia. W niektórych sklepach można było się natknąć na informację, że wchodzenie w grupach jest zabronione oraz że pracownicy mają prawo sprawdzić, co znajduje się w torbie zakupowej.
Już wcześniej prowadzący Żabki zwracali uwagę, że kasy samoobsługowe bywają dobrą przykrywką do kradzieży. Złodziej mówią, że zapłacili za rzeczy, a skasowali je sami. Zapominali jednak o dość znaczącej funkcji.
Ludzie nie wiedzą, że my na głównej kasie mamy podgląd ich transakcji z kas samoobsługowych. Niektórzy nawet nie podchodzą do samoobsługówek, tylko od razu idą do kawomatu, ale i tak kłamią, że zapłacili. Widzimy jak czarno na białym, gdy robią sobie kawę, za którą nie zapłacili
– mówiła serwisowi biznes.interia.pl jedna z kasjerek.
Czy pracownicy chcą wyeliminować podobne sytuacje i zawczasu po prostu wyłączają kasy samoobsługowe?
Tak usłyszeliśmy w kilku sklepach we Wrocławiu. Dowiedzieliśmy się o przypadku w Łodzi, kiedy to jednak z kasjerek kazała wyłączyć kasy w momencie, gdy do sklepu weszła grupka młodych ludzi.
Zapytaliśmy biuro prasowe Żabki o to, z czego wynikają wyłączenia kas samoobsługowych. Na prośbę wskazałem sklep, w którym zaobserwowałem zdarzenie. W tym konkretnym przypadku „wyłączenia kasy samoobsługowej były spowodowane problemami technicznymi, w tym brakiem możliwości płatności kartą”. Żabka tłumaczy, że każdy sklep należałoby przeanalizować indywidualnie.
Sęk w tym, że czarny ekran pojawia się bardzo często w różnych lokalizacjach i różnych miastach. W sobotę w jednym z łódzkich sklepów kasa działała, ale na ekranie wyświetlane było okno służące do zalogowania się. Dziś, w niedzielę, w tym samym sklepie zobaczyłem ten sam ekran. Być może po prostu dwukrotnie trafiłem w niewłaściwym momencie. A może z opcji samoobsługowej sklep rezygnuje.
I co ważne - ma taką możliwość. W przesłanym przez Żabkę oświadczeniu czytamy:
Każde stanowisko kasowe w naszych sklepach jest stanowiskiem dualnym, w sytuacji, gdy w sklepie jest tylko jeden kasjer, rekomendujemy, by w placówkach z dwiema lub więcej kasami, jedna z nich była uruchamiana w trybie samoobsługowym. Jednak ostateczna decyzja zawsze należy do franczyzobiorcy.
Jak widać niektórzy wolą wyłączyć urządzenie, aby nie dawać pretekstu złodziejom. Być może zwyczajnie nie mają też czasu na pilnowanie, czy faktycznie skasowane zostały wszystkie produkty, które później zostały przez klienta zabrane.
Problem nie dotyczy wyłącznie Żabki
Duże sklepy w Polsce przekonały się o tym, że z kasami samoobsługowymi bywają kłopoty. Rośnie liczba kradzieży, a eksperci sugerują, że ma to związek z większą liczbą urządzeń. A właściciele te domysły potwierdzają.
Więcej o kasach samoobsługowych piszemy na Spider's Web:
Na żywo przekonujemy się, że wiara w to, że technologia z miejsca zastąpi człowieka, szybko może roztrzaskać się w zderzeniu z rzeczywistością. Nie chodzi o to, żeby z kas samoobsługowych rezygnować, jak ma to miejsce na zachodzie. Wygląda na to, że potrzeba większej synergii technologii z człowiekiem. Jedno bez drugiego nie ma prawa dobrze funkcjonować, czego sklepy są dziś najlepszym przykładem.
A same kasy samoobsługowe muszą stać się jeszcze mądrzejsze, aby pomóc w zapobieganiu kradzieży.
zdjęcie główne: Longfin Media / Shutterstock.com