Chciał, by SI przestała kraść jego prywatne dane. To była droga przez mękę
Kiedy zauważył, że Google Gemini dobrał się do jego służbowych dokumentów na Dysku Google, nieźle się wkurzył. Co gorsza, wyłączenie tej niechcianej pomocy okazało się wszystkim, co możliwe - ale z pewnością nie intuicyjne.
Kiedy Microsoft wdrożył do swojego pakietu biurowego usługę Microsoft 365 Copilot, Google nie mógł być gorszy. Użytkownicy Google Workspace od niedługiego czasu mogą już korzystać z pomocy algorytmów generatywnej sztucznej inteligencji - w ramach wbudowanego w aplikacje biurowe asystenta Google Gemini. Ten działa jako analityk, pomagając w identyfikacji trendów, syntetyzowaniu informacji i wykrywaniu możliwości biznesowych.
Gemini pomaga w tworzeniu spersonalizowanych ofert, które przyciągają nowych potencjalnych klientów. Ułatwia tworzenie profesjonalnych e-maili z kilku słów kluczowych. Umożliwia tworzenie efektownych prezentacji, generując obrazy i projekty. Pomaga w generowaniu spersonalizowanego tła, co jest przydatne podczas spotkań online, aby wyglądać profesjonalnie. Gemini wspiera również działania w obszarach takich jak sprzedaż, marketing, obsługa klienta i dział kadr, pomagając w tworzeniu materiałów sprzedażowych, opisów kampanii, planów projektów, prezentacji, spersonalizowanych odpowiedzi e-mail oraz opisów stanowisk i szkoleń. Google bardzo agresywnie ściga Microsoft.
Firma ma jednak ewidentnie wiele do nadrobienia nie tylko w kwestii rozwoju GenAI - ale też interfejsu i ergonomii. Pewien znany amerykański prawnik, specjalizujący się w zagadnieniu sztucznej inteligencji, opisał niedawno na łamach X sposób, w jaki Google utrudnia jej wyłączenie. Co gorsza, wygląda na to, że nie są to złe zamiary skierowane na kradzież danych - a tak po prostu zły projekt.
Google Gemini na Google Workspace. Wystarczy włączyć, by był zawsze pod ręką. Nawet jeśli tego nie chcesz
Zaczęło się od prostego spostrzeżenia. Google Gemini po włączeniu… cóż, działa tak, jak został zaprojektowany. Czyli od razu próbuje pomóc użytkownikowi. Problem w tym, że by to zrobić, musi najpierw zapoznać się z danymi użytkownika, pobrać je i je przetworzyć. Logiczne - choć niekoniecznie pożądane, kiedy otwierany dokument ma charakter poufny, a jego właściciel nie wyraził zgody, by jego zawartość była analizowana przez obce serwery, nawet te od Google’a.
Bohater naszej opowieści opisywał swoje przygody ze szczegółami, my na potrzeby tego artykułu skupimy się tylko na najważniejszych z nich. Autor chciał oczywiście funkcję tę natychmiast wyłączyć. Problem w tym, że baza wiedzy Google’a, system pomocy Google Workspace czy własnoręczna analiza interfejsu zdawały się sugerować, że wyłączenie Gemini nie jest możliwe. Autor spróbował się nawet o to zapytać samą SI, ale ta jest nadal wyraźnie na niższym poziomie od konkurencji - odpowiedź okazała się zmyśloną halucynacją, Gemini nie potrafił pomóc nawet w obsłudze aplikacji Google’a.
Autor szukając odpowiedzi na swoje pytania trafił przypadkowo na artykuł Google’a związany z ochroną prywatności i Gemini. Jak zauważa, można sobie zapewnić bezpieczeństwo danych i gwarancję, że Google nie będzie używał poufnych danych z Dysku Google do szkolenia swojej sztucznej inteligencji… po dopłacie do droższego abonamentu Google One AI Premium.
W końcu udało mu się znaleźć prawidłowość: kiedy po otwarciu danego typu pliku użytkownik uruchomi Gemini, to od tej pory Gemini zawsze się automatycznie włącza. A więc raz włączony po otwarciu, dajmy na to, pliku PDF od tej pory automatycznie się włącza przy każdym kolejnym PDF-ie. Wyłączenie go po otwarciu danego typu pliku sprawia, że ten się już nie włącza. Niezbyt intuicyjne rozwiązanie, ale to nie koniec.
Relacja prawnika zdobyła bardzo dużą popularność w usłudze X i coraz więcej użytkowników zaczęło się angażować w pomoc. Ktoś w końcu znalazł ustawienie wyłączania Gemini w Google Workspace. Tyle że, jak się okazało, autor… miał je wyłączone. Ów wyłącznik nie działa.
Dalsze śledztwo, już z pomocą setek innych internautów, w końcu wykazało, że bohater opowieści testował w ramach Google Labs dodatkowe funkcje - co wpłynęło na problemy z ustawieniami jego środowiska. Innymi słowy, przypadek Kevina Bankstona okazał się przypadkiem szczególnym i powtórzy się u niewielkiej liczby innych użytkowników Google Workspace. Z jego historii można wyciągnąć następujące wnioski:
- Niezależnie od powyższego, dodatkowa ochrona prywatności (ta przed samym Google’em) w Google Workspace z Gemini to coś, do czego trzeba dopłacić;
- Gemini działa półautomatycznie. Nie tak jak w aplikacjach Microsoft 365, będąc za każdym razem wyłączony i wywoływany na życzenie - jeśli użytkownik go włączył wcześniej przy danym typie pliku, asystent automatycznie zacznie przetwarzać każdy taki plik po jego otwarciu;
- Google Gemini podaje fałszywe informacje, w tym w kwestii możliwości jego wyłączenia;
- Funkcja wyłączenia Gemini globalnie jest niełatwa do odnalezienia. Co więcej, jeśli jakieś inne ustawienie ma na nią wpływ (jak Google Labs u bohatera artykułu), użytkownik nie jest o tym informowany.
To poważne błędy projektowe. O tyle istotne, że związane są ściśle z prywatnością danych o wartości szczególnej - można śmiało założyć, że większość użytkowników Dysku Google sobie nie życzy, by na bazie ich prywatnych danych szkolona była SI Google’a. Nie wydają się złowrogim działaniem, choć określenie fuszerka w tym przypadku wydaje się jeszcze gorsze.
Nie przegap:
*Ilustracja otwierająca: Sadi-Santos / Shutterstock