Polscy naukowcy ostrzegają, że elektrownia jądrowa wpłynie na Bałtyk. Oto co się zmieni
Jeżeli już teraz irytują was sinice, to w przyszłości może być jeszcze gorzej. Więcej niż trzy grosze ma dorzucić elektrownia jądrowa. A przynajmniej tak uważa dwóch polskich badaczy.
We wrześniu 2023 r. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (GDOŚ) wydała decyzję środowiskową dla budowy i eksploatacji pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej w gminie Choczewo (woj. pomorskie) z rygorem natychmiastowej wykonalności. Teraz w rozmowie z PAP polscy naukowcy zwracają uwagę, że inwestycja może odbić się czkawką.
Główne zastrzeżenia ekspertów z Instytutu Oceanologii PAN (IO PAN) w Sopocie mają związek z wielkością plamy ciepła. Prof. Jacek Piskozub oraz prof. Karol Kuliński twierdzą, że w raporcie przygotowanym przez inwestora została ona niedoszacowana.
Prof. Jacek Piskozub podkreśla, że do Bałtyku będzie wpływać ciepła woda o temp. o 10 st. C wyższej od otaczających wód, w ilości porównywalnej z przepływem w rzece Bug.
- Są to bardzo duże ilości energii, które ogrzeją wody przybrzeżne w rejonie będącym obszarem Natura 2000 – komentuje naukowiec.
Inwestor napisał, że plama ciepła na Bałtyku będzie mniejsza niż plama występująca w związku z elektrownią Loviisa pracującą od 1977 r. w Finlandii, w Zatoce Fińskiej. Problem w tym, że fińska elektrownia zbudowana przy podobnie płytkich wodach ma trzy razy mniejszą moc (łącznie ok. 1 GW, a moc cieplną 1,5 GW dla dwóch jednostek). Zatem nie jest to możliwe. To pokazuje, że modelowanie zastosowane w raporcie jest błędne
– sugeruje polski badacz.
Według prof. Piskozuba innym problematycznym czynnikiem, którego nie wzięto pod uwagę, jest pionowe mieszanie wód w Bałtyku. Już teraz jest z tym problem, a elektrownia jądrowa może pogorszyć sytuację.
Ograniczenie mieszania w kolumnie wody sprawi, że ilość tlenu w Bałtyku może spaść i mogą się pojawić strefy z deficytami tlenu przy dnie. Problem stref beztlenowych w naszym morzu narasta. Tego aspektu inwestor nie zbadał w ramach procesu oceny środowiskowej, a powinien to zrobić
- dodaje prof. Piskozub.
Jak wynika z analizy prof. Karola Kulińskiego „pomoc” w podwyższeniu temperatury Bałtyku może doprowadzić do wielu zmian w ekosystemie. W nowych warunkach lepiej odnajdą się organizmy lubiące ciepło, przede wszystkim sinice. I znowu: problem występuje teraz, a wraz z elektrownią jądrową się nasili.
- Zakwity sinic oznaczają mniej pokarmu choćby dla ptaków wodnych z obszaru Natura 2000 – przestrzega prof. Piskozub.
Dlaczego raport jest tak optymistyczny? Według badaczy nie wzięto pod uwagę tego, że morze gwałtownie ociepla się na skutek zmian klimatu. A przecież to inwestycja na długie lata.
Gdy planowano elektrownię, nie zdawano sobie sprawy, że temperatura wody w Bałtyku może latem przekroczyć 25 st. C. Skoro wody po chłodzeniu mają być o 10 st. C cieplejsze od otaczających, to może się zdarzyć, że temperatura wód pochłodniczych może mieć ponad 35 st. C. Tymczasem w Polsce, zgodnie z prawem, w wyniku zrzutu wód temperatura wody nie może przekroczyć 35 st. C. W takiej sytuacji może się zdarzyć to, co zdarzyło się w przypadku elektrowni fińskiej, że latem trzeba było ograniczać pracę elektrowni.
Co na to rząd?
Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando w odpowiedzi na pytania PAP zaznaczył, że inwestor „przeprowadził bezprecedensową długoletnią kampanię badawczą”, a badaniami i monitoringami objęto prawie 300 kilometrów kwadratowych obszaru morskiego oraz prawie 100 kilometrów kwadratowych lądu. Wyniki badań, w tym analizy i modelowania dotyczące oddziaływania otwartego układu chłodzenia na wody Morza Bałtyckiego, były weryfikowane przez niezależnych ekspertów m.in. z Instytutu Budownictwa Wodnego Polskiej Akademii Nauk czy Urzędu Morskiego w Gdyni.
Przedstawiciel rządu zwrócił uwagę, że opinie prof. Piskozuba i prof. Kulińskiego „nie stanowią jednocześnie stanowiska Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, a jedynie opinie prywatne sporządzone w imieniu i na rzecz uczestnika postępowania, tj. Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia”. Naukowiec odparł, że nie działa w jej imieniu, a „jako pracownik naukowy polskiej instytucji naukowej” pobierający za swoją pracę wynagrodzenie pochodzące od polskich podatników „czuje się zobligowany do odpowiadania na pytania i zabierania głosu w ważnych dla polskiego społeczeństwa sprawach”, w których ma kompetencje.
- Wszelkie moje opinie w tej sprawie wypowiadam jako samodzielny pracownik naukowy IO PAN. Bazuję przy tym na doświadczeniu i wiedzy, które zdobyłem w trakcie mojej wieloletniej pracy naukowej w tej instytucji – przedstawił swoje stanowisko PAP prof. Piskozub.
Jak przypomniał minister Bando w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska trwa postępowanie dotyczące ponownego rozpatrzenia decyzji środowiskowej dla budowy i eksploatacji elektrowni jądrowej w gminie Choczewo.
Więcej o energii przyszłości przeczytasz na Spider`s Web: