Znamy wymogi Sony dla gier na PS5 Pro. Szczególnie jeden bardzo mi się podoba
Poznaliśmy trzy warunki, jakie będą musieli spełnić producenci gier, by mogli używać oznaczenia „PS5 Pro Enhanced”. Sony skupia się na jakości obrazu oraz płynności rozgrywki.
PS5 Pro nadchodzi. Chociaż Sony wciąż nie potwierdziło oficjalnie ulepszonej wersji konsoli, od dłuższego czasu znamy jej prawdopodobną specyfikację. Sprzęt będzie wyraźnie wydajniejszy od bazowego modelu, ale nie należy się spodziewać gigantycznej rewolucji w obszarze surowej mocy. Zamiast tego inżynierowie Sony stawiają na uczenie maszynowe oraz narzędzia upscalingu.
Sam do niedawna nie widziałem żadnego sensu w istnieniu PS5 Pro. Jednak po tym, jak Dragon’s Dogma 2 działa wyłącznie w 30 klatkach na sekundę, a Final Fantasy 7 Rebirth w trybie wydajności to rozpikselowana zupa, powoli zmieniam stanowisko. Tryby wydajności najnowszych gier - a więc takie oferujące rozgrywkę z płynnością 60 fps - masakrują oprawę tak drastycznie, że szczypie w oczy.
Rozwiązaniem może być właśnie PlayStation 5 Pro. Posiadacze mocniejszej konsoli być może nie będą musieli podejmować wyboru: albo klarowna oprawa i wyraziste krawędzie, albo rozgrywka z 60 klatkami na sekundę. Użytkownicy PS5 Pro najprawdopodobniej otrzymają to i to, na co wskazują informacje pozyskane przez serwis Insider-Gaming.
Sony ma trzy konkretne wymagania, by gra otrzymała certyfikat „PS5 Pro Enhanced”.
Aby wydawca mógł umieścić na pudełku z grą logo „PS5 Pro Enhanced”, jego zespół deweloperski będzie musiał spełnić trzy konkretne wymagania postawione przez Sony. Wszystkie tyczą się jakości oprawy oraz płynności rozgrywki:
Po pierwsze, skalowanie 4K z wykorzystaniem PSSR. PlayStation Spectral Super Resolution to technologia upscalingu Sony oraz AMD, która ma dynamicznie skalować rozdzielczość obrazu do standardu 4K, zapewniając ostre, wyraziste i pełne detali kadry.
Po drugie, rozgrywka w 60+ klatkach. By otrzymać oznaczenie „PS5 Pro Enhanced”, gra musi oferować tryb płynności zapewniający minimum 60 klatek na sekundę. Oznacza to, że produkcje takie jak Dragon’s Dogma 2 nie spełniają wymagań dla PS5 Pro.
Po trzecie, wykorzystanie efektów RT. Sony zależy, aby producenci gier z oznaczeniem „PS5 Pro Enhanced” oferowali tryby z wykorzystaniem technologii ray tracing. Warto zauważyć, że nie musi to być pełne śledzenie promieni w czasie rzeczywistym. Może to być znacznie mniej obciążające dla układów cieniowanie RT czy stosowanie odbić RT.
Co istotne, wyłącznie spełniając WSZYSTKIE TRZY kryteria, produkcja otrzyma oznaczenie „PS5 Pro Enhanced”. W przypadku spełnienia jednego lub dwóch wymogów Sony ma nie przyznawać stosownego certyfikatu.
Pytanie, czy producentom gier opłaci się wypełniać wymogi Sony. PS5 Pro zapewne będzie niszą.
Tak przypuszczam, biorąc pod uwagę sprzedaż PS4 Pro. Mocniejsza, droższa wersja konsoli PlayStation 4 stanowi około 15 proc. całkowitej sprzedaży platformy. Przytłaczająca większość, bo aż 85 proc. graczy, wybrała tańszy model bazowy. Nie widzę powodu, dla którego w przypadku PlayStation 5 proporcje miałyby być diametralnie inne. No chyba, że cena PS5 Pro będzie zaskakująco niska.
Tutaj powstaje pytanie: czy wydawcom opłaca się finansować prace producentów, by spełnić trzy konkretne wymogi Sony, w zamian za oznaczenie „PS5 Pro Ehanced” na pudełku? Wszakże taka etykieta będzie stanowić dodatkową zachętę do zakupu dla około 10 - 20 proc. wszystkich potencjalnych klientów na konsolach PlayStation 5.
Sam nie mam wątpliwości: na pewno kupię PS5 Pro, bo obiecałem sobie, że już nigdy nie wrócę do 30 fps na stacjonarnej konsoli. Zdaję sobie jednak sprawę, że jestem w mniejszości. Ponadto nie uważam, by implementacja efektów RT była konieczna w każdej grze AAA. Na konsolach, gdzie ray tracing jest ograniczany do cieniowania oraz odbić, technologia RT niczego nie urywa. Za to obciąża podzespoły.