Dziś trudno nawet wyjść ze sklepu. Zakupy w 2025 r. to jakiś koszmar
Wyciągasz zakupy, skanujesz produkty i aplikację, płacisz, zrywasz paragon, kierujesz się w stronę wyjścia i chociaż to już koniec zakupów, właśnie teraz czeka największe wyzwanie. Dziś nawet opuszczenie sklepu sprawia problemy.

Niby już nie powinno być żadnych przeszkód. Trudności zostały pokonane. Wystarczy tylko położyć kod kreskowy, system sprawdzi, co trzeba i wrota zostaną otwarte. A jednak nie pamiętam zakupów, bym nie spotkał kogoś, kto nie miałby z tym problemów.
Niczym skrupulatny i nadgorliwy strażnik bramka zdaje się sprawdzać wydrukowany szlaczek z każdej strony
Zawsze znajdzie się coś, do czego można się przyczepić i nie wydać decyzji o otwarciu szlabanu. Użytkownik jeździ papierem po niewielkiej powierzchni, szukając odpowiedniego kąta i próbując przekonać system, że przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku. Surowy wartownik dalej ma wątpliwości. Coś mu ewidentnie nie pasuje.
Niektórzy szybko się poddają. Proszą o interwencję przyglądających się. "Może pan spróbuje?" – wręczają wadliwą przepustkę, czasami tłumacząc się, że chyba z ich paragonem jest coś nie tak albo skaner się zawiesił. Szukają zrozumienia pośród zirytowanych, ale to ostatnia rzecz, na jaką mogą - możemy! - liczyć. Oni stoją raczej po stronie strażnika i też twierdzą, że to opuszczający popełnia błąd, przez co reszta traci niepotrzebnie czas.
Elektroniczny nadzorca musi być zadowolony, jakby o to mu właśnie chodziło. Klient się ukorzył, skapitulował, nerwowe ruchy świadczyły o jego zakłopotaniu i jednoczesnej irytacji. Tak, brakuje tylko tego, by niewielka furtka mruknęła nie bez cienia tryumfu: "dobrze, idźcie już". Niby znudzonym głosem, formalnym, ale jednak z wyczuwalną satysfakcją. Teraz przepuści kilku szczęśliwców – odetchną, że to nie oni musieli siłować się ze skanerem, jak kiedyś przy drzwiach w pociągach – a po chwili zamknie wrota i zacznie zabawę. To kto następny?
Jakiś czas temu na profilu "Pomysłodawcy" pojawił się patent, jak ograć złośliwą bramkę. Autor tłumaczył, że paragon trzeba zgiąć. Sklepy korzystają z bardzo cienkich papierów, więc skaner nie może doczytać się kodu. Trzeba mu pomóc. Niektórzy pisali, że oni wspomagają się własną ręką.
To fascynujące. Mamy cyberpunk w domu: klienci podpowiadają sobie, jak wyjść ze sklepu szybciej, aby bramka otworzyła się bez żadnych problemów
Znajdą się pewnie tacy, którzy powiedzą, że oni żadnych trudności nigdy nie mieli, ale to kwestia czasu, spokojnie. I na was przyjdzie czas. Bramka nierychliwa, ale pod tym względem sprawiedliwa – każdego zatrzyma. Sam nieraz machałem ręką po czytniku, celowałem kodem w odpowiednie miejsce, oszukiwałem się, że teraz na pewno ogram system, ale nic z tego, zdarza się to regularnie. Niejednokrotnie wywabiałem też innych z opresji. Taki los.
Robienie zakupów w 2025 r. to nie jest taka prosta sprawa
Trzeba najpierw odblokować promocje, aktywować kody, sprawdzić, co kryje się pod konkretnym kuponem. Przy kasie samoobsługowej trzeba popisać się wiedzą – pamiętać układ ikonek i wiedzieć, gdzie jest papryka, a gdzie przekąska z serem i że czasami jakaś bułka wcale nie zaczyna się np. od litery "c", tylko od "#", więc dlatego nie wyszukasz jej wpisując nazwę. Obowiązki zarezerwowane dla pracowników sklepów stały się naszymi.
Trzeba jeszcze pamiętać, aby uważnie zważyć produkty, bo inaczej kasa wezwie pracownika, który na głowie ma kilkanaście stanowisk, a my wcale nie byliśmy pierwsi. Może na ekranach powinny wyświetlać się komunikaty jak w urzędach, w stylu: jesteś trzeci w kolejce, czekaj cierpliwe na swoją kolej.
Mimo moich uszczypliwości regularnie korzystam z kas samoobsługowych. Nie tylko dlatego, że sklepy dają mi coraz mniejszy wybór i stanowiska z tradycyjnymi kasami przeważnie są zamknięte.
Kasy samoobsługowe w fascynujący sposób pokazują, jak zmienia nas technologia
Obietnica braku kolejek sprawiła, że staliśmy się darmowymi pracownikami sieci handlowych. Kolejki za to są i to nawet różne: najpierw stoimy w oczekiwaniu na zwolnienie kasy, potem cierpliwie wyczekujemy kasjera, a na koniec jeszcze przymusowy postój przy bramkach.
A najbardziej intrygujący jest w tym rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami – "technologia ułatwia nam życie" – a rezultatem. Codziennie korzystamy z asystentów realnie ułatwiających nam życie i w kilka sekund rozwiązujących niełatwe zagadnienia, a jednocześnie musimy zmagać się z kaprysami kas, która potrzebują informacji w błahych sprawach. Nic dziwnego, łatwo wyprowadzić ją w pole, bo awokado i cebula to dla niej to samo, pod warunkiem, że zgadza się waga. Jasne, kamery już rozpoznają produkty, ale ciągle nie idzie im to aż tak dobrze – jeśli widzą coś czerwonego to wiedzą, że nie mają przed sobą banana, ale nie mają pewności, czy to pomidor, czy może jednak papryka. W sklepach dzieje się coś zadziwiającego: użytkownicy są im w stanie to wybaczyć. Tutaj technologia nie musi być bezbłędna i na każde zawołanie.
Kiedy zoom w telefonach pozwala dostrzec wyraźne szczegóły obiektów znajdujących się hen daleko, skaner w sklepie regularnie pokonywany jest przez zawsze niewyraźny kod kreskowy. Tak, tak, inne technologie i zastosowania, ale to przecież w sklepach powinniśmy mieć niezawodne narzędzia, najlepsze z najlepszych, działające tak, że wszystko toczy się sprawnie jak nigdy dotąd. Tymczasem postęp gwałtownie wyhamowuje – niby jest nowocześnie, ale z absurdalnymi potknięciami.
Można też odnieść wrażenie, że nad naszymi głowami – i nie mam na myśli tu kamer rodem z zagranicznych sklepów, które obserwują każdy ruch przy kasie samoobsługowej – toczy się gra o znacznie większą stawkę. Trwa dyskusja fundamentalna, od niej zależeć będzie wiele. Ufać, ale sprawdzać czy jednak wierzyć, że dobro rzeczywiście zwycięża, a uczciwość to słowo, którego nie da się wymazać?
W końcu niektóre sklepy korzystają z kas samoobsługowych, ale nie prowadzą kontroli. Wliczają straty w koszty, powiecie i pewnie będziecie mieć rację, a może jednak chodzi o coś zupełnie innego. Chcą udowodnić sobie i nam, że inny świat jest możliwy. Świat bez barier i podejrzliwości.
Ciekawe, kto wygra. I ciekawe, co będzie, gdy staniemy pod bramką, która nagle będzie otwarta zawsze. Czy to jednak możliwe?