Recenzja Dragon’s Dogma 2: zachwyca mnie drużyna w tej grze. To jest rewolucja
Dragon’s Dogma 2 nie jest typowym przedstawicielem gatunku. To gra, w której drużyna sama rozprawia się z grupą orków, podczas gdy ty kurczowo trzymasz się pleców skrzydlatego gryfa, walcząc by nie spaść do rwącej rzeki wiele metrów poniżej.
AKTUALIZACJA: Obniżyłem ocenę Dragon's Dogma 2 o 0,5 punktu za naganne praktyki dotyczące mikro-transakcji.
Monstrualne cielsko cyklopa było widoczne już z daleka. Wydałem mojej drużynie rozkaz ataku, podczas gdy sam zaszedłem wielkiego przeciwnika od boku, wspinając się po kamiennym gzymsie. Następnie skoczyłem w kierunku ramienia bestii, łapiąc się pękatej, szarej, cuchnącej skóry. Stamtąd błyskawicznie wdrapałem się na bark potwora próbującego zadeptać najemników w dole.
Cyklop zaczął wymachiwać maczugą na lewo i prawo, przez co musiałem wcisnąć R2. Wtedy mój czempion kurczowo chwyta się szyi potwora, by nie spaść z jego pleców. Podczas walki o miejsce między łopatkami niemal znika cały mój pasek wytrzymałości. Szczęśliwie cyklop uspokaja się, co pozwala wskoczyć na czubek jego głowy. Następnie unoszę miecz do góry i wbijam go prosto w mózg maszkary. Tryska krew.
Ten jeden atak, poprzedzony niełatwą sekwencją wejścia na grzbiet, pożera lwią część życia cyklopa. Gdybym chciał siekać potwora po kostkach i kolanach, wyrwanie mu podobnej liczby punktów HP zabrałoby kilkadziesiąt sekund, jak nie kilka minut. Na szczęście Dragon’s Dogma 2 pozwala realizować niesamowite scenariusze walki, którym daleko do monotonnego zamachiwania się mieczem.
Dragon’s Dogma 2 rewelacyjnie robi to, na czym wykłada się większość gir RPG. Chodzi o interakcję z otoczeniem.
Jak szybko pozbyć się watahy górskich wilków, goniącej mnie po drewnianym moście nad rwącym potokiem? Wystarczy dobiec do końca mostu i przeciąć jego liny, a całe stado wpadnie do wody, niczym w filmie akcji. Jak błyskawicznie pozbyć się obozowiska goblinów odpoczywających w kotlinie? Najlepiej wejść na pobliskie wzgórze, a następnie zepchnąć wielki kamień w kierunku ogniska gromadzącego wrogów.
Dragon’s Dogma 2 oferuje możliwości, których nie znajdziecie w typowych grach RPG, a nawet w większości gier akcji. Jako wojownik, uwielbiam przykucać na jedno kolano podczas walki z przeciwnikiem, a następnie używać własnych pleców jako wyrzutni dla sojuszniczego łotrzyka, skaczącego z obnażonymi ostrzami w kierunku skrzydlatych harpi.
Gdy zaprzyjaźniony mag nałożył na mój miecz efekt płomieni, machając nim w wysokiej trawie podpalałem roślinność, budząc przerażenie goblinów. Innym razem udało mi się zepchnąć chwiejącego się na nogach trolla do rzeki, gdzie od razu pożarła go mackowata istota. Żadna z opisywanych sytuacji nie jest oskryptowaną sekwencją walki z bossem. To konsekwencja unikalnego wachlarzu ruchów dostępnego w serii Dragon’s Dogma.
W parze z tymi niesamowitymi możliwościami idzie godna podziwu samodzielność członków drużyny. Stanowi wzór do naśladowania w całej branży.
Gracz formuje czteroosobową drużynę, w której bezpośrednio kieruje wyłącznie własnym awatarem. Pozostali towarzysze są od nas niezależni, chociaż możemy im wydawać ogólne polecenia: pomocy, do mnie, idź tam oraz czekaj. Polecenia są kontekstowe i zależne od sytuacji. Gdy mam mało życia, na skutek komendy pomocy mag używa zaklęcia leczącego. Kiedy przesuwam wielki głaz, dzięki pomocy sojusznik wspiera mnie siłą.
Kiedy nie wydaję poleceń, sojusznicy nie są biernymi dronami. Przeciwnie: wtedy wydają się najbardziej skuteczni. Na własną rękę korzystają z czarów ofensywnych i defensywnych, umiejętności specjalnych oraz unikalnych przedmiotów podarowanych im przez gracza. Walcząc z przeciwnikami takimi jak orki czy harpie, drużyna doskonale radzi sobie bez interwencji mojego awatara. Mag leczy, łowca walczy na dystans, złodziej wbija sztylety w plecy.
Do tego sojusznicy uwielbiają się popisywać. Podobnie jak gracz, potrafią wspinać się na wielkich przeciwników i atakować wrażliwe punkty. Gdy widzą wybuchającą beczkę obok grupy wrogów, nie potrafią się powstrzymać by w nią nie strzelić. Absolutnie fenomenalne jest to, że to mnie zdarzało się czuć jak nieprzydatny NPC, podczas gdy moi najemnicy siali postrach w szeregach nieprzyjaciela.
Co najbardziej unikalne i niesamowite, sojusznicy są niezwykle inteligentni także poza walką.
Samodzielność członków drużyny nie kończy się po schowaniu miecza do pochwy. Gdy eksplorujemy otwarty świat, sojusznicy podnoszą przedmioty, rozmawiają ze sobą oraz odnoszą się do odwiedzanych miejsc. Do tego proponują graczowi rozsądne decyzje, jak odpoczynek podczas zmęczenia czy podzielenie się przedmiotami w przypadku przeciążenia. To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o ich możliwości.
Zdarza się, że zrekrutowany przeze mnie członek drużyny posiada wiedzę o danym regionie. Wtedy informuje gracza o pobliskiej jaskini czy skrzyni ze skarbem znajdującej się niedaleko. Jeśli chcemy, możemy go poprosić by doprowadził nas do takiego celu, a wtedy sojusznik przejmuje inicjatywę, zamieniając się w przewodnika. Taki dobrze poinformowany najemnik potrafi nas prowadzić także przez główne zadania fabularne.
Na to wszystko nakłada się imponujący wachlarz interakcji z otoczeniem. Przykładowo, gdy jeden z rekrutów był śmiertelnie ranny, inny przerzucił go przez ramię i doniósł pod moje nogi. Powód? Tylko lider potrafi cucić poległych kompanów. Innym razem niechcący spadłem z drewnianej wieżyczki widokowej, ale zamiast boleśnie przywitać się z ziemią, spadłem… w ramiona sojusznika, wesoło stwierdzającego: - I got you. - Coś absolutnie NIE-SA-MO-WI-TE-GO.
Na innowatorski system interakcji i inteligencji sojuszników twórcy Dragon’s Dogma 2 nakładają archaiczną otoczkę sprzed dekad.
O ile w przypadku drużyny oraz możliwości środowiskowych Dragon’s Dogma 2 to dwa kroki przed całą konkurencją, w przypadku pozostałych elementów mówimy o dwóch krokach wstecz. Weźmy np. ekrany dialogowe. Są paskudne, surowe, z rozwleczonymi elementami interfejsu. Aż szczypie w oczy. Rozmowy szybko stały się moim najmniej ulubionym elementem rozgrywki, a mówimy o tytule RPG!
Japoński konserwatyzm Capcomu jest silnie wyczuwalny także w takich aspektach jak zarządzanie ekwipunkiem. Każda zebrana poziomka i mikstura lecząca na swoją masę. Tak samo założony pancerz i trzymany oręż. Gracza bardzo łatwo przeciążyć, a sieć portali jest na tyle rzadka, że kilkunastominutowe powroty przeładowaną, zasapaną drużyną do handlarza to w Dragon’s Dogma 2 absolutna rutyna.
Znalezionych w świecie fantów szkoda zostawiać, bo wszystko jest tutaj piekielnie drogie. Od zużywających się kamieni teleportu po bronie i pancerze. Ekonomia dopada gracza brutalniej niż generację Z, chociaż akurat kupno własnego domku w centralnym mieście nie było przesadnie trudne. Co innego zakup zbroi płytowej wysokiej jakości. Oj, za podobną kwotę można kupić połowę królestwa.
Będąc przy japońskim konserwatyzmie oraz archaizmach, nie nastawiajcie się na niesamowitą historię trzymającą w napięciu jak sezon Gry o tron. Narracja jest w Dragon’s Dogma 2 wyłącznie dodatkiem do eksploracji. Pretekstem by przejść z punktu A do punktu B. Motyw dwóch wybrańców losu walczących o koronę jest ciekawy, lecz w praktyce zostaje zarżnięty fatalnym systemem dialogowym i przeciętnymi przerywnikami.
Eksploracja wynagradza jednak wszystkie bolączki. Wzorem Skyrima, każdy postawiony krok ekscytuje. No i te widoki!
Chociaż scenografia Dragon’s Dogma 2 nie jest tak zróżnicowana jak w części innych gier RPG, widoki w produkcji Capcomu zapierają dech w piersiach. Zresztą, spójrzcie na wykonane przeze mnie zrzuty ekranu. Co najlepsze, każdy ciekawy punkt widokowy jest możliwy do zwiedzenia, chociaż dostanie się w pewne miejsca bywa niezwykle wymagające.
Dragon’s Dogma 2 przerażająco skutecznie odciąga od głównej osi fabularnej. Duża w tym zasługa jaskiń, które rzadko kiedy mają tylko jedno wejście. Przez to, robiąc skromny skok w bok, wychodzimy po drugiej stronie pasma górskiego, trafiając prosto do zrujnowanej wioski opanowanej przez zombie. MUSIMY ją odbić i MUSIMY odkryć, co tutaj się wydarzyło. Odpowiedzi znajdują się w majaczącym w oddali zamczysku, które MUSIMY zwiedzić. Pyk, mijają kolejne cztery godziny, wpadają kolejne dwa poziomy doświadczenia, a główny wątek wciąż bez postępu.
Kocham w Dragon’s Dogma 2 to, że wystarczy na moment zboczyć z głównego traktu, a lądujemy w unikalnym miejscu. Czasem będzie to duża wieża ze stadem harpii na jej szczycie, kiedy indziej pogrążony w magicznej mgle las, a czasem łąka na której wielki smok toczy bój z równie wielkim cyklopem. Niezależnie którą drogą pójdziemy, zawsze nadziejemy się na coś, co pochłonie masę czasu. Chociaż otwarty świat Dragon’s Dogma 2 nie jest przesadnie wielki, zdecydowanie jest gęsty od zawartości.
Dragon’s Dogma 2 to cudownie żmudna gra, w której proza najemnego podróżnika jest ciekawsza od pałacowych intryg.
Oglądając zapowiedzi, Dragon’s Dogma 2 zdawało się skręcać w kierunku dworskiej polityki, spisków i zdrad. Szczęśliwie sednem rozgrywki pozostaje przygoda na trakcie, z jej wszystkimi mozołami: niebezpiecznymi nocami z niemal zerową widocznością, koniecznością rozkładania obozów, ograniczoną błyskawiczną podróżą i MASĄ ciekawych miejsc do odkrycia.
Dragon’s Dogma 2 pod wieloma względami jest jak nowe odsłony The Legend of Zelda. To produkcja skupiona na niekonwencjonalnym wykorzystaniu otoczenia podczas zwiedzania świata. Na to nałożony zostaje rewelacyjny system samodzielnych, żywych i autentycznych członków drużyny, dzięki czemu spacer z wioski do wioski zawsze kończy się czymś nieoczekiwanym.
Największe zalety:
- Samodzielni, skuteczni, żywi członkowie drużyny
- Unikalna walka z naciskiem na interakcje środowiskowe
- Specyficzny system najemników charakterystyczny dla serii
- Rewelacyjna oprawa graficzna
- Twórcy nie mają gracza za idiotę. Eksploracja w starym stylu
- Otwarty świat jest gęsty od ciekawych miejsc. Wszędzie jest coś do odkrycia
- Rozbudowany kreator pozwalający odtwarzać znane/lubiane postaci
Największe wady:
- Smętna narracja, od której ciekawsze jest wałęsanie się po dziczy
- Przedpotopowy system dialogowy
- Tylko 30+ fps na PS5, brak trybu performance
- Archaiczny interfejs, brak możliwości jego głębokiej edycji
Ocena recenzenta: 8/10
AKTUALIZACJA: Obniżyłem ocenę Dragon's Dogma 2 o 0,5 punktu za naganne praktyki dotyczące mikro-transakcji.
Ze względu na opisane archaizmy, nieporywającą narrację oraz konsolową zabawę w nieco ponad 30 klatkach na sekundę, Dragon’s Dogma 2 raczej nie zdobędzie tytułu gry RPG roku. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z produkcją abolutnie wyjątkową, której naprawdę warto dać szansę. Zwłaszcza, jeśli szukasz unikalnego podejścia do gatunku oraz przygody pełnej odświeżających pomysłów.