Ponad połowa gier na PS4 i PS5 to cyfra. Wolimy wygodę od posiadania produktu
Spośród wszystkich gier kupionych na PS4 oraz PS5 w ostatnim kwartale, aż 66 proc. stanowiły produkcje cyfrowe. Gracze pokazują portfelami, że wolą wygodę od możliwości posiadania fizycznego produktu. Te dane mają jednak drugie dno.
Sony opublikowało najnowsze wyniki finansowe. Wynika z nich, że sprzedaż konsol PlayStation 5 rośnie, lecz nie jest to wzrost przesadnie imponujący. Raport japońskiej korporacji stanowi kopalnię ciekawych informacji o branży gier oraz jej trendach. Na przykład stosunku sprzedanych kopii cyfrowych do tych fizycznych, w pudełkach.
Najnowsze dane pokazują, że 66 proc. kupowanych gier dla PS4 i PS5 to produkcje cyfrowe.
Oznacza to, że już znacząco ponad połowa graczy preferuje wygodne cyfrowe oprogramowanie kupowane bez wychodzenia z domu od fizycznych wydań dostępnych na płytach. Popularność cyfry jedynie postępuje, ponieważ rok temu współczynnik kupowanych cyfrowych kopii na platformach PlayStation wynosił 62 proc. Mamy więc wzrost o cztery punkty.
Wzrost popularności cyfrowych kopii dokonuje się mimo tego, że pudełka są zazwyczaj TAŃSZE od wersji digital. Doszliśmy do paradoksalnej sytuacji, w której cyfrowe gry udostępniane bezpośrednio na serwerach Sony są droższe od pudełkowych gier dystrybuowanych przez to samo Sony oraz pośrednich dystrybutorów, trafiając do fizycznych sklepów, w których trzeba opłacić szerokie spektrum kosztów działalności.
Ta sytuacja doskonale pokazuje, jak dystrybucyjny monopol negatywnie wpływa na cenę produktu. Na platformie PS Store Sony nie ma żadnej konkurencji. Z kolei sklepy sprzedające fizyczne pudełka muszą między sobą konkurować, co prowadzi do szybszych obniżek oraz niższych cen gier niż w porównaniu do kopii cyfrowych.
Z danych Sony wynika, że nie uczymy się na błędach i mamy w nosie, iż nasza cyfrowa kolekcja może wyparować.
Wraz z rosnącą popularnością cyfrowych kolekcji coraz częściej czytamy o tym, że użytkownicy tracą całą bibliotekę, bo dana firma wycofała się z rynku albo straciła licencję na dystrybuowane treści. Dane pokazują jednak, że nic sobie z tych sytuacji nie robimy, wierząc w stabilność i wiarygodność takich marek jak Sony PlayStation.
Wiara nie ma jednak odzwierciedlenia w umowach zawieranych wraz z nabyciem cyfrowych gier. Nie kupujemy programu per se, a jedynie licencję na jego użytkowanie. Licencję, która w określonych regulaminem sytuacjach może zostać cofnięta. W przypadku pudełkowych gier zapisy są bliźniacze, lecz jeśli oprogramowanie zostało wypalone na płycie, nie tracimy możliwości jego dalszej eksploatacji w trybie offline, o ile nie mamy do czynienia z produkcją wymagającą dostępu do sieci.
Dane Sony nie uwzględniają kluczowego aspektu gier pudełkowych: ich odsprzedaży.
Japończycy liczą wyłącznie pierwszą transakcję - cyfrową oraz fizyczną - dla danej gry. W przypadku kopii cyfrowych jest to zrozumiałe, użytkownicy PS4 i PS5 nie mają bowiem możliwości jej dalszej odsprzedaży. Inaczej jest w przypadku części kopii pudełkowych. Jeśli w środku pudełka znajduje się gra na płycie, a nie jednorazowy kod, posiadacz może ją odsprzedać. Ta transakcja nie jest jednak uwzględniana przez Sony.
W praktyce oznacza to, że użytkowników pudełek może być więcej, niż wynika to z raportu Sony. O ile więcej? To już wydaje się niemożliwe do oszacowania, ze względu na specyfikę odsprzedaży.
Nie ulega jednak wątpliwości, iż firmy takie jak Sony nic nie zyskują na odsprzedaży, poza pośrednim wzrostem popytu na same konsole. Dlatego producenci PS4 i PS5 aktywnie promują cyfrową dystrybucję, nad którą posiadają pełną kontrolę i która gwarantuje im monopolistyczną pozycję w obrębie własnych platform. Ciekawe, czy stanie się to kiedyś przedmiotem dochodzenia Unii Europejskiej, podobnie jak ma to miejsce w przypadku takiego Apple App Store.