Szukali życia pozaziemskiego, ale robili to źle. Jest nowa lepsza teoria
W 1960 r. fizyk teoretyczny i matematyk z uniwersytetu Princeton, Freeman Dyson zaproponował sposób, w jaki według niego, potencjalne zaawansowane cywilizacje w kosmosie mogą tworzyć specyficzne megastruktury.
Tak zwane Sfery Dysona miałyby otaczać macierzystą gwiazdę danej cywilizacji, co pozwalałoby jej wykorzystywać całą jej energię i jednocześnie zwielokrotniać ilość przestrzeni do życia dla jej przedstawicieli. Co ciekawe, początkowo określane były one mianem „sztucznej biosfery", określenie „sfery Dysona" zostało stworzone później przez Nikołaja Kardaszewa.
Pomysły Dysona były wyjątkowo odważne w momencie ich ogłoszenia. Trzeba pamiętać, że zostały zaproponowane w czasie, gdy nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak powszechne jest występowanie egzoplanet w kosmosie. Pierwsza egzoplaneta została odkryta dopiero w 1992 r., a liczba odkrytych do dziś osiągnęła 5514.
Nadzieje obudzone w 2015 r.
Mimo to teoria dotycząca sfer Dysona zyskała sobie taką popularność, że gdy w 2015 r. astronomowie zaobserwowali, że gwiazda KIC 8462852 zaczęła w niewytłumaczalny sposób przygasać. Podczas gdy analiza zmian intensywności światła gwiazdy w 2018 r. wykazała, że wahania jej jasności były bardziej charakterystyczne dla obłoków pyłu, które zapewne są przyczyną tego zjawiska, niż dla stałej struktury. Wydarzenie z 2015 r. przykuło uwagę świata naukowego i na nowo rozpaliło zainteresowanie koncepcją Dysona.
Teraz, zespół naukowców z Bangalore w Indiach opublikował artykuł, który przedstawia alternatywę dla całej koncepcji megastruktur Dysona. Badaniami kierował fizyk Raghav Narasimha,z Christ University w Bangalore w Indiach.
Według teorii naukowców z Indii potencjalna zaawansowana cywilizacja, która potrzebowałaby większej przestrzeni do swojej ekspansji, mogłaby znaleźć inny, prostszy sposób na rozwiązanie swojego problemu.
Mogłaby ona po prostu skolonizować istniejące w ich systemie inne planety. A nawet przechwycić swobodnie dryfujące planety spoza macierzystyego układu i zepchnąć je do strefy nadającej się do zamieszkania. Byłoby to według ekspertów znacznie prostsze i mniej destrukcyjne niż budowa ogromnej sfery wokół gwiazdy.
Narasimha i jego zespół badawczy argumentują też, że zamknięcie gwiazdy podobnej do naszego Słońca, uwięziłoby cały jej wiatr słoneczny, czyli wysokoenergetyczne cząstki emitowane przez gwiazdę. To prowadziłoby do zaniku heliosfery i naraziłoby Sferę Dysona na podwyższony poziom promieniowania kosmicznego pochodzącego spoza jej układu planetarnego, co potencjalnie byłoby destrukcyjne dla biosfer na planetach wewnątrz systemu. Jest to zresztą jedna z wielu kwestii i to zarówno natury technicznej, jak i etycznej, które zespół zidentyfikował w oryginalnej propozycji Dysona z 1960r.
Jak przekonują naukowcy:
Aby zbudować taką megastrukturę, musielibyśmy zużyć wszystkie planety wewnętrzne i niektóre planety zewnętrzne, całkowicie niszcząc Układ Słoneczny, jaki znamy obecnie, w tym Ziemię z jej unikalną biosferą. Jest to również sprzeczne z zasadą ochrony planetarnej - polityką ONZ regulującą zachowanie ciał Układu Słonecznego. Ponadto w naszym Układzie Słonecznym grawitacja Jowisza odchyla asteroidy, zmniejszając możliwość kolizji z Ziemią - dramatycznym przykładem w 1994 roku była kometa Levy-Shoemaker. Kula, lub nawet pierścień, byłaby bardzo niestabilna w przypadku niewielkich perturbacji, na przykład uderzenia meteorytu i zderzyłaby się z gwiazdą centralną.
Na Spider’s Web sporo piszemy na temat poszukiwania życia w kosmosie:
Sfera Dysona to same potencjalne problemy
Według indyjskich badaczy we wnętrzu stałej Sfery Dysona nie panowałoby przyciąganie grawitacyjne, chyba że cała gigantyczna konstrukcja by się obracała. To nie powinno być oczywiście barierą nie do przeskoczenia dla wysoce zaawansowanej cywilizacji technicznej, ale nawet wtedy na równiku sfery grawitacja wynosiłaby zwykłe 1 g.
Oświetlenie byłoby ciągłe, bez dni i nocy, a wnętrze o powierzchni podobnej do Ziemi odbijałoby światło słoneczne ze współczynnikiem odbicia albedo bliskim temu, jakie ma Ziemia, co sprawiałoby, że niebo nad głowami jej mieszkańców byłoby znacznie jaśniejsze niż to, jakim możemy cieszyć się my na oświetlonej w dzień Ziemi.
Ponieważ nasze Słońce pozostawałoby w przypadku budowy przez nas Sfery Dysona, tą samą, aktywną gwiazdą, nie mielibyśmy żadnej ochrony przed rozbłyskami słonecznymi, koronalnymi wyrzutami masy czy wiatrem słonecznym. Byłoby to skutkiem braku naturalnego pola magnetycznego. Jakby tego było mało, wiemy, że w kosmicznej skali, stosunkowo szybko, nasze Słońce zacznie rozszerzać się i wejdzie w fazę tzw. czerwonego olbrzyma, pochłaniając wszystko być może aż do orbity Jowisza, jak mówią niektóre teorie.
Poza tym czas niezbędny do zbudowania sfery Dysona, byłby dosłownie niewyobrażalny. Nie uwzględnia to potencjalnej długoterminowej stabilności i trwałości cywilizacji w długich okresach, czego dotyczy parametr L w słynnym równaniu Drake'a, które określa prawdopodobieństwo istnienia i przetrwania inteligentnych cywilizacji we Wszechświecie.
Inne podejście proponowane było już do tej pory kilka razy. W 2016 r. profesor fizyki z Uniwersytetu Kalifornii z Santa Barbara, Philip Lubin, opublikował artykuł, w którym twierdził, że zaawansowana cywilizacja może zostać przez nas wykryta poprzez poszukiwanie „wycieków" z jej macierzy laserowych. Mogłyby one być wykorzystywane do komunikacji, jako lub jako środek obrony przed asteroidami.
Dwa lata później, w 2018 r. ukazał się z kolei raport NASA na temat sygnatur technologicznych potencjalnych cywilizacji pozaziemskich, w którym poruszono zagadnienie „komunikacji optycznej", napędów laserowych oraz innych metod emitowania ukierunkowanej energii jako ich realnych sygnatur technologicznych.
Narasimha i jego zespół z Indii zalecają astronomom poszukiwanie tzw. Dziwnych Struktur Egzoplanetarnych (SEA) jako jednego z parametrów, na które warto zwrócić uwagę podczas poszukiwania bio-sygnatur i techno-sygnatur potencjalnych pozaziemskich cywilizacji. Co więcej, wskazują oni nawet kilka potencjalnych przykładów, które badacze inicjatywie SETI (Poszukiwanie Pozaziemskiej Inteligencji) mogliby dokładniej zbadać w nadchodzących latach:
Jeśli planety są ułożone w dziwny sposób, tj. masy planet zmieniają się z jednej planety na drugą - jak gazowy gigant, planety typu ziemskiego i kolejny gazowy gigant (jak w układzie Kepler-20), wówczas moglibyśmy uznać, że te nietypowe układy zostały stworzone przez pozaziemską cywilizację celowo. Układy planetarne, takie jak Kepler-20 lub TRAPPIST-1, w których istnieje wiele podobnych do Ziemi, skalistych planet o niskiej masie, jest rozmieszczonych blisko swojej gwiazdy, w odległości mniejszej niż orbita Merkurego, są kolejną możliwą wskazówką zaawansowanej astroinżynierii inteligentnych cywilizacji. Wydaje się niezwykłe, aby zobaczyć tak wiele planet typu ziemskiego w tak wąskiej strefie w niewielkiej odległości od swojej gwiazdy. Może to sugerować, że takie planety mogły zostać celowo przeniesione do strefy sprzyjającej życiu w pobliżu swoich gwiazd macierzystych.