REKLAMA

Polscy studenci stworzyli osiedle przyszłości i zdobyli za to nagrodę. Tylko trochę dziwna ta przyszłość

Jak będzie wyglądać miasto w 2075 roku? Polscy studenci przygotowali projekt osiedla, za który zostali nagrodzeni w międzynarodowym konkursie, pokonując studentów z ponad 30 uniwersytetów z  jedenastu krajów. Triumf na pewno cieszy, ale kiedy przyjrzymy się pracy, zobaczymy, że przyszłość zapowiada się zaskakująco zwyczajnie.

miasto
REKLAMA

Ostateczna koncepcja zakłada podzielenie osiedla na trzy strefy zawierające: jednostki mieszkalne uzupełnione o pokoje hostelowe (coliving), domy szeregowe (cohousing) oraz wolnostojące domy jednorodzinne. Dodatkowo na terenie zlokalizowano trzy centra usługowe o różnej funkcji: komercyjnej, edukacyjnej i rolno-hodowlanej, w których znajdują się m.in. strefy co-workingowe, dom kultury, sady, farmy wertykalne i uprawy permakulturowe.

REKLAMA

W naszej wizji skupiliśmy się na zaprezentowaniu przyszłościowego podejścia do zrównoważonej architektury. Koncepcja reprezentuje hasło „powrót do korzeni” wykorzystując tradycyjne i lokalne rozwiązania w kreowaniu osiedla – mówi Maja Stankowska. – Naszym celem było zapewnienie różnorodnych, elastycznych, dostępnych oraz przystępnych cenowo przestrzeni. Zdecydowaliśmy się również na zdefiniowanie potencjalnego odbiorcy osiedla i określenie jego najważniejszych potrzeb takich jak: poczucie bezpieczeństwa i prywatności, edukacja i integracja międzysąsiedzka oraz silny nacisk na tzw. „well being” i zdrowie psychiczne – podkreśla.

Osiedle przyszłości wygląda więc jak wieś

I nie ma w tym cienia przesady, skoro w osadzie – bo w zasadzie ta nazwa lepiej pasuje – byłoby miejsce nawet na stodołę, w której ludzie mogliby się spotykać, wspólnie pracować albo wypić kawę. Cała nowoczesność, jak czytam projekt architektów, opiera się na wykorzystaniu materiałów: niskoemisyjnych, ekologicznych.

Zależało nam na połączeniu tradycji z nowoczesnością. Stworzeniu poczucia przynależności do danej grupy społecznej z jednoczesnym zapewnieniem prywatności i wykorzystaniu rozwiązań ekologicznych, ale przy tym komfortowych i funkcjonalnych

– wyjaśnia Mateusz Baranowski.

Gdyby ktoś powiedział mi, że to wizualizacja osiedla, które ma powstać w przyszłym roku, góra za pięć lat, nie byłbym zaskoczony. Wizja 2075 roku jest wręcz szokująco współczesna.

To przecież idealny dowód na to, że już nie potrafimy wyobrazić sobie przyszłości

Jest to całkiem zrozumiałe. Gdyby ktoś zapytał mnie, jak wyobrażam sobie świat w 2075 roku, byłbym zdziwiony, jeśli oczekiwałby ode mnie optymistycznych założeń. Jestem klimatycznym pesymistą i może dlatego poszukuję nadziei w przewidywaniach innych. Jednak ogólnie rzecz biorąc, większość dała sobie spokój z bajkami w stylu latających samochodów, futurystycznych wieżowców i tego typu historii, bazujących głównie na wizjach z początku XX wieku. Jakby porażka tamtych przewidywań sprawiła, że nie chcemy się wygłupiać. Świat i tak pójdzie swoją drogą, co gorsza, w złym dla nas kierunku.

Cuda na kiju obiecują tylko najbogatsi. I akurat w to jestem wstanie uwierzyć, że stworzą sobie ekskluzywne, naszpikowane technologiami enklawy dla nielicznych. Reszta społeczeństwa nie będzie tego potrzebować, marząc raczej o bardziej przyziemnych sprawach, jak dostęp do wody czy po prostu dach nad głową. Mówiłem już, że jestem klimatycznym pesymistą, prawda?

Te przyziemne oczekiwania widać też w nagrodzonej pracy polskich studentów. - Pragniemy, żeby nasz projekt promował mieszkalnictwo wspólnotowe tzw. co-housing, zmagające się w Polsce ze stereotypową, negatywną opinią – dodaje Klaudia Ryś. - Na etapie projektowania zdaliśmy sobie sprawę z wielu trudności jakie niesie za sobą tworzenie tego typu osiedla.

Oto stan ludzkości w drugiej połowie 2023 roku – wiara w to, że w 2075 uda się wybudować coś, o czym marzyli urbaniści z początku XX wieku. Miasta ogrody, samowystarczalne osiedla,  kawałek działki, na której można uprawiać pomidory, a obok miejsce, gdzie spędza się miło czas z rodziną i sąsiadami. Podejrzewam, że autorzy utopijnych scenariuszy prędzej uwierzyliby w swoje wizje, niż w to, że w XXI wieku ludzkość będzie miała właśnie takie marzenia.

Ale czy to źle?

Tak, bo przecież fajnie jest marzyć o czymś lepszym, nawet jeżeli wydaje się to nieprawdziwe. Kiedy czyta się prognozy z początku XX wieku, jak świat miał wyglądać za 100 lat, nie można nie uśmiechnąć się na takie scenariusze:  Winifred G. Henderberg prorokował, że jeśli do 2022 nie dojdzie do wojny światowej, to świat będzie żył w zgodzie i pożegna się z ubóstwem. Naiwność, ale jaka słodka! Dziś nikt na takie śmiałe założenie by się nie odważył, ba, podejrzewam, że nawet nie wierzyłby przez sekundę, że jest to możliwe nie tylko za 100 lat, ale i 500.

Ale może właśnie dobrze, że zaczynamy twardo stąpać po ziemi i nie bawimy się w śmiały, ale niemożliwy do zrealizowania futuryzm? Może nie czas na bujanie w obłokach, tylko zastanowienie się, co można zrobić tu i teraz, żeby w 2075 takie osiedle nie było otoczone pustynią i krajobrazami rodem z postapokaliptycznych dzieł?

Autorzy mówią o "powrocie do korzeni", ale jednak interpretują to inaczej, niż choćby ruch w Skandynawii, który domaga się budowania w starym, tradycyjnym stylu. Dość ze szklanymi wieżowcami, dość z betonem, chcemy małych, przytulnych chatek – mówią. Echa docierają też do Polski. Wystarczy spojrzeć, jak wiele emocji wzbudza budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nie brakuje głosów, że lepszym pomysłem byłoby stworzenie gmachu rodem z XIX wieku.

I o ile faktycznie można mieć wątpliwości do niektórych współczesnych budynków i tego, jak interpretowana jest nowoczesność, to jednak trudno zgodzić mi się z propozycją, byśmy cofnęli się o 300 lat. Lekiem na strach przed przyszłością miałoby być życie w miastach przypominających makiety czy skanseny. Właśnie dlatego nostalgia bywa niebezpieczna, sugerując, że kiedyś było lepiej i trzeba za wszelką cenę reaktywować dawne idee.

REKLAMA

I znowu: nie chodzi o to, żeby odciąć się grubą kreską od przeszłości, ale żeby ją na nowo zinterpretować, dopasować pasujące elementy, coś dla siebie wyciągnąć. Lekarstwem na pewno nie jest bezmyślna, bezwarunkowa podróż w czasie.

Czy to właśnie dlatego wizja przyszłości polskich studentów architektury może być na swój sposób kojąca? Da się ją zrozumieć, wyobrazić, a przede wszystkim zacząć wdrażać już teraz. Kto wie: może właśnie takiego myślenia o tym, co będzie, potrzebujemy w tych szalonych, nieprzewidywalnych czasach. Krok po kroku. Powoli, ale do przodu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA