REKLAMA

W mieście przyszłości nie będzie dla ciebie miejsca

Japońska koncepcja miasta przyszłości to jeszcze jeden przykład na to, że tylko nieliczni znajdą schronienie przed zmianami klimatycznymi i wywołanymi przez nie konsekwencjami. Patrząc na projekt aż chce się zadać pytanie: to jeszcze azyl, czy już więzienie?

miasto przyszłości
REKLAMA

Znacznie lepiej brzmi "miasto na wodzie", to fakt. Ale dlaczego akurat tak ulokowane zostało Dogen City? Na tej nowoczesnej wyspie zmieścić ma się 10 tys. zwykłych mieszkańców i 30 tys. turystów lub... uchodźców klimatycznych. I tu już zapala się lampka.

Według różnych szacunków już w połowie tego wieku liczba uchodźców klimatycznych ma wynieść od 140 mln (szacunki Banku Światowego) do nawet 1,2 mld. W samej tylko Azji prognozuje się liczbę 40-63 mln docierających osób z miejsc, w których życie przestanie być możliwe. Rzecz jasna Japonia nie będzie jedyną destynacją, ale wciąż 30 tys. wolnych miejsc brzmi jak żart.

REKLAMA

Ulokowanie miasta na sztucznej wyspie i specyficzny kształt, pozwalający chronić się przed falami (niegroźne ma być nawet tsunami) jawi się nie tylko jako ciekawy architektoniczny pomysł, ale po prostu symbol ucieczki. Pomysłodawcy chcą stworzyć samowystarczalne miasto, w którym będzie można produkować jedzenie, leczyć się (na jednej z wizualizacji widzimy robota przeprowadzającego operację) i żyć z dala od problemów ludzi na lądzie.

Twórcy swoją ideę przedstawiają jako "reagowanie na zmiany klimatyczne", ale reakcja bardziej wygląda na ucieczkę niż próbę rozwiązania globalnych problemów.

Obserwując projekty "miast przyszłości", łatwo odnieść wrażenie, że autorzy koncepcji chcą stworzyć coś w rodzaju baz kosmicznych, tyle że nie na innej planecie, ale tu, na Ziemi. Spójrzmy na inny intrygujący pomysł – The Line. To dwa ciągnące się przez 120 km wieżowce (!), ulokowane w Arabii Saudyjskiej.

Na miasto składać miałyby się dwa wieżowce położone wobec siebie "twarzą w twarz". Pomiędzy nimi znajdzie się to, co stanowi o sile miasta: centra handlowe, mieszkania, stadiony, parki, a nawet miejsce dla jachtów. To wszystko napędzane będzie przez odnawialne źródła energii, na miejscu ma być również "tworzona" żywność.

I znowu ten sam schemat: próba odgrodzenia się, stworzenia ekskluzywnej enklawy

Dość przerażające jest to, że nowe technologie służą w tych projektach za przynętę – do zamieszkania zachęcać będą autonomiczne pojazdy czy służba zdrowia bazująca na wspomnianych robotach czy nowatorskich rozwiązaniach, z użyciem sztucznej inteligencji włącznie.

Zwieńczeniem The Line ma być kolejne miasto na morzu: Oxagon. To bardziej dzielnica portowa niż osobna metropolia, ale wciąż mówimy o konstrukcji, która pozwala "odciąć" się od lądu i brać z niego (ale też dostarczać) to, co potrzebne. Takie projektów jest więcej. W Pusan, któremu grozi częściowe zalanie przez podnoszący się poziom wód, opracowywana jest dzielnica pływająca na wodzie. I jak łatwo się domyślić, najpierw schronienie znajdzie tam 12 tys. osób, a docelowo – 100 tys. Portowe miasto liczy sobie dziś przeszło 4 mln, więc reszta tę krainę szczęśliwości obserwować będzie co najwyżej z dachów zalanych budynków.

Czy przyszłość może wyglądać inaczej?

Coraz częściej miastem przyszłości nazywa się koncepcje ekologicznych dzielnic, w których wszystko, co potrzebne do życia, znajduje się 15 minut od nas. Bez konieczności wsiadania w samochód, bez stania w korkach, za to z instytucjami publicznymi i mnóstwem zieleni. Tak ma być na Śląsku, a plany pojawiły się w Krakowie. Zakładano, że Nowe Miasto ma powstać w rejonie Rybitw i Płaszowa.

Zgodnie z planem, przewiduje się możliwość powstania nawet 35 tys. lokali mieszkalnych, które będą szansą znalezienia mieszkań dla blisko 100 tys. osób. W dokumencie jest również stworzenie obiektów handlowych i usługowych. Władze Krakowa zakładają, że na obszarze blisko 700 hektarów powstanie część miasta, która będzie samowystarczalna. Wszystkie usługi będą dostępne na miejscu bez konieczności przemieszczania się w inne obszary

– Oczywiście, projektując takie założenie, nie możemy zapominać, o wyzwaniach klimatycznych, przed którymi stają współczesne miasta. Oznacza to, że przeobrażenie tego obszaru winno uwzględniać wymagania klimatyczne oraz propagować rozwiązania w zakresie nowoczesnych odnawialnych źródeł energii. Dlatego też, rozwój tej części miasta musi odbywać się na zasadach zrównoważonego harmonijnego rozwoju – tłumaczył Jerzy Muzyk, zastępca prezydenta Krakowa.

Zgodnie z planem wzdłuż rzeki Drwiny zaplanowany został jeden z największych parków w mieście, który oprócz funkcji przyrodniczych "będzie stanowił atrakcyjne miejsce do wypoczynku i rekreacji dla przyszłych mieszkańców nowej dzielnicy".

I choć projekt brzmi całkiem przyjaźnie, to mieszkańcy Krakowa zaczęli zadawać pytania: "ale kto tak naprawdę z tego skorzysta?". Budujemy krakowski Manhattan, a nie miejsce przyjazne mieszkańcom – pisali w komentarzach, co doprowadziło do reakcji władz.

- Chcemy dzielnicy inkluzywnej. Takiej, w której wszyscy czują się tu dobrze i potrafią się odnaleźć: od ośmiolatka do 80-latka. Z dużą przestrzenią zieloną i co jest bardzo ważne z ofertą mieszkaniową dostępną dla różnych grup społecznych o zróżnicowanych dochodach – zapewniał Jerzy Muzyk.

Ostatecznie jednak radni odrzucili projekt planu Nowe Miasto.

REKLAMA

To jednak znamienne, że nawet w Polsce pojawiła się obawa, że to nowe miasto, miasto przyszłości, będzie tylko dla nielicznych

I nic dziwnego, że takie wątpliwości się pojawiają, skoro w kontekście nadchodzących wyzwań związanych choćby ze zmianami klimatu i spodziewaną migracją, trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, jak będziemy mieszkali, radząc sobie z katastrofą klimatyczną.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA