REKLAMA

Szyny były złe, a aplikacja... była dobra. Polacy rzucili się na apkę PKP Intercity

PKP Intercity bije rekordy pod względem liczby przewożonych pasażerów, ci zaś coraz częściej stawiają na aplikację. Ma ona już 650 tys. pobrań, a za jej pośrednictwem kupiono milion biletów. Wcale mnie to nie dziwi – i nie chodzi mi tylko o to, że naprawdę warto z niej korzystać.

intercity aplikacja
REKLAMA

Wystarczyło 7 miesięcy, aby przez nową aplikację PKP Intercity sprzedać milion biletów. Jak na (byłym) Twitterze zdradził wiceprezes zarządu Tomasz Gontarz poprzednia aplikacja - IC Mobile Navigator - miesięcznie wydawała średnio 85 tys. biletów. W przypadku aktualnej jest to średnio 235 tys. wejściówek.

REKLAMA

Trzykrotny wzrost pokazuje, że PKP Intercity zrobiło naprawdę duży krok do przodu

Dla porównania w Koleo Intercity sprzedało 3 mln biletów w 9 miesięcy. Tego wyniku raczej nie uda się pobić, ale nie traktujmy tego w kategoriach porażki. W końcu aplikacja Intercity startowała z innego poziomu, a Koleo ma wyrobioną markę. Można wręcz powiedzieć, że spółka zaczynała od zera, bo IC Mobile Navigator znane było chyba tylko wyjątkowo zapalczywym pasażerom.

Przypomnijmy, że Intercity wprowadziło wraz z nową aplikacją kilka znaczących udogodnień. Wreszcie w jednym miejscu dostaliśmy możliwość zamawiania posiłków i kontrolowania naszych biletów. Aplikacja od początku posiadała strefę Łowcy Promo agregującą promocje na bilety przewoźnika oraz możliwość stworzenia Profilu Zakupowego, dzięki czemu nie trzeba za każdym razem wskazywać skąd, dokąd i czym chcemy dotrzeć.

Na początku jednak trochę kręciliśmy nosem

Kiedy w styczniu Szymon pisał o swoich wrażeniach z korzystania, miał kilka poważnych zastrzeżeń:

Największym problemem oficjalnej aplikacji polskiej spółki są w mojej ocenie metody płatności oferowane użytkownikom. Poprzez PKP Intercity możemy płacić za bilety wyłącznie przelewem online oraz BLIK-iem. Brakuje najwygodniejszych metod, jak Google Play oraz Apple Pay. Jasne, BLIK również jest bezpieczny, ale nie tak szybki jak natywne rozwiązania dla Androida oraz iOS bezpośrednio od producentów tych systemów. Dlatego pozostaję przy Koleo i Bilkomie, z samego faktu braku Apple Pay. Aplikacja PKP Intercity jest także ograniczona do połączeń wewnątrzkrajowych (!). Z poziomu tego programu nie zaplanuję podróży z Katowic do czeskiej Pragi.

Dziś te zarzuty są nieaktualne. Niedawno Paweł zwracał uwagę na to, że aplikacja pozwala już na zakup biletów międzynarodowych. Z kolei w kwietniu można było płacić Apple Pay, a wcześniej wdrożono zakupy za pomocą Google Play. Aplikacja stale się rozwija, ale brak oczekiwanych funkcji na samym początku do dziś odbija się czkawką. Tomasz Gontarz na Twitterze (tak, buntuję się przeciwko nowej nazwie!) tłumaczył, że niska ocena w cyfrowych sklepach Google'a i Apple'a to sprawka błędów, które w większości zostały rozwiązane.

Nie masz jeszcze aplikacji PKP Intercity? Bardzo ci się dziwię

Naprawdę wolę korzystać z programu przewoźnika niż choćby z Koleo, który także pozwala na zakup biletów Intercity. Aplikacja jest schludna, łatwa w obsłudze i po prostu przyjemna. Nawet nie trzeba dodawać, że kupuje się w niej znacznie wygodniej niż na stronie internetowej. Poprzeczka zawieszona była tam wprawdzie nisko, bo wersja przeglądarkowa sklepu to jakiś koszmar, ale aplikacja PKP Intercity wprowadziła kolej na wysoki, wyczekiwany poziom.

Co więcej, kupowanie biletów w aplikacji ma pewną przewagę. Niedawno przewoźnik wyjaśnił, że gdy podczas zaklepywania przejazdu na trasę międzynarodową zobaczymy w przeglądarce komunikat o wyprzedaniu biletów promocyjnych, oznacza to, że nie są już dostępne w wybranym terminie. Trzeba więc udać się do kasy. Tymczasem w aplikacji możemy zakupić bilet w ofercie elastycznej, bez konieczności wychodzenia z domu.

Jako zadowolony użytkownik aplikacji przyklasnąłem. Mój redakcyjny kolega zwrócił jednak uwagę na pewną niesprawiedliwość. Ktoś, kto nie kupuje biletów regularnie i nie chce mieć na telefonie aplikacji, z której skorzysta powiedzmy, że cztery razy w roku, traci. To się wprawdzie zmieni, bo przewoźnik do końca roku planuje uruchomienie w wersji beta nowego systemu sprzedaży internetowej, ale obecnie jest jak jest. Coś za coś, nie da się zadowolić każdego?

Niby prawda. Ale zastanawiając się nad tą kwestią możemy dostrzec problem, nad którym warto się pochylić.

Czy PKP Intercity ZBYT SZYBKO nie stało się nowoczesne? Przynajmniej pod względem aplikacji

Wiem, naprawdę wiem jak to brzmi. Jednak za komunikatem "większość biletów sprzedaje się przez internet" czy rekordami popularności aplikacji kryje się brutalna prawda: na dworcach kas biletowych po prostu bardzo często brakuje. I nie chodzi tu o małe miejscowości. Na miejscu nie kupi się wejściówki na przykład w 40 tys. Sieradzu. PKP chce to zmienić i oferować bilety na sprzedaż na stacjach paliw czy kioskach, tyle że to nie do końca to samo.

REKLAMA

Owszem, sprzedaż w aplikacji kwitnie, ale nie tylko dlatego, że to naprawdę wygodne narzędzie. Alternatywy po prostu brakuje, bo do wyboru zostaje albo irytujący sklep internetowy, albo... cóż, konduktor w pociągu. Mnie brakuje prostej zasady: idziesz na dworzec, to znaczy, że znajdziesz miejsce, gdzie kupisz bilet. W końcu kolej powinna być dla wszystkich, nawet dla tych, którzy rzadziej sięgają po telefon. Chwaląc przewoźnika za sukces aplikacji, warto pamiętać o dostępności dla innych.

zdjęcie główne: Tomasz Warszewski / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA