Ograłem Armored Core 6. Oto 7 rzeczy które mnie zachwyciły, zdumiały i rozczarowały
Dzięki uprzejmości dystrybutora Cenega miałem okazję przedpremierowego ogrania gry Armored Core 6: Fires of Rubicon. Z testów za zamkniętymi drzwiami wychodzę przekonany: From Software ma kolejny gigantyczny hit. Nie wszystko jednak wprawiło mnie w zachwyt.
Tylko ja, komputer z podłączonym padem DualSense, bojowy mech i niegościnna planeta Rubikon. W Armored Core 6: Fires of Rubicon spędziłem prawie 4 godziny, przechodząc obfitą porcję początkowych misji. Wliczając w to ubicie trzech bossów oraz kupno kilkunastu nowych modułów do maszyny bojowej. Bawiłem się rewelacyjnie i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać pełnej wersji.
Żaden zwiastun, żaden gameplay i żaden wywiad nie oddaje tego, ile frajdy Armored Core 6 daje graczowi.
From Software stworzył tytuł, w którym najważniejszym elementem jest czysta, skondensowana, angażująca rozgrywka. Wszystko inne - oprawa, narracja, świat - stanowi wyłącznie tło. Pierwsze skrzypce gra dopracowany co do milimetra gameplay, od którego będziecie się szczerzyć do ekranu, czując satysfakcję gdy wrogie maszyny eksplodują jedna po drugiej, zamieniając się w płonące wraki.
Jednocześnie Armored Core 6: Fires of Rubicon wzbudziło we mnie kilka obaw, których nie miałem przed testem. Dlatego wszystkie zachwyty, uwagi oraz wątpliwości postanowiłem sprowadzić do siedmiu punktów, zawierających moje podsumowanie z grą na ostatniej prostej przed globalną premierą, zaplanowaną już na 25 sierpnia 2023 roku:
1. Kompletnie nie czuję, że pilotuję wielkiego, ciężkiego mecha. Fani serii pewnie powiedzą, że tak ma być
Zaczytując się w wywiadach z producentami Armored Core 6, ci wielokrotnie podkreślali: zwracamy wielką uwagę na drobne detale, mające uczynić pilotowanie mechów unikalnym doświadczeniem. Zupełnie tego nie poczułem. Wręcz przeciwnie, grając w AC6 maszyny wydawały się równie lekkie i zrywne jak za czasów Armored Core na PS2.
Nie spodziewałem się oczywiście, że mechy w Fires of Rubicon zaczną się zachowywać jak jaegery z Pacific Rim. Nie obraziłbym się jednak na większy wpływ na otoczenie, jak np. w Neon Genesis Evangelion. Tam mechy robiły wyrwy w ziemi i betonie samymi krokami. Tymczasem w Armored Core 6 latam sobie między blokami mieszkalnymi, czując się jak kot lawirujący między pustymi kartonami.
Być może moje oczekiwania powędrowały zbyt daleko względem rdzenia serii, ale naprawdę liczyłem na drzewa łamiące się od sprintu oraz budynki walące się po tym, gdy ocieram się o nie metalowymi ramionami. Nic z tego nie ma miejsca. Armored Core 6 jest niezwykle dynamiczne, zrywne i "lekkie", nie wprowadzając żadnej istotnej ewolucji.
2. Dawno nie czułem się tak potężny w grze From Software. Walki to spacerek po parku.
Podczas konfrontacji ze zwykłymi jednostkami przeciwnika będziecie siali prawdziwą pożogę. Mając do dyspozycji aż cztery przyciski ataku jednocześnie, skuteczność mielenia wrogów na złom staje się gigantyczna. Lasery, karabiny, rakiety, granaty - wszystkim tym możecie razić jednocześnie, pokrywając ogniem olbrzymie obszary. Cholernie to przyjemne.
Aby wrogowie mieli jakąkolwiek szansę na przetrwanie, Armored Core silnie stawia na permanentny pancerz oraz ataki kierunkowe. Niektóre wieżyczki trzeba oblecieć dookoła, a dopiero potem do nich strzelać. Niektórym mechom warto wyrwać wcześniej tarcze. Jednak tego typu osłony wyłącznie wydłużają życie wrogów o kilka sekund, nic więcej.
Nawet misje zorientowane na zdobywanie niezwykle silnie ufortyfikowanych pozycji przeciwnika nie zatrzymają was na długo. Świetnym przykładem jest tutaj atak na gigantyczny mur, pełen automatycznych wyrzutni rakiet. Twórcy oferują ciasną ścieżkę bokiem, unikając defensywnego ognia. Sam jednak kupuję pole siłowe i kroczę przez falę ognia niczym Mojżesz idący przez wody Morza Czerwonego. Mniam.
3. Zupełnie inaczej wygląda to podczas walk z bossami. Tutaj AC6 jest jak Dark Souls.
Podczas walk ze zwykłymi przeciwnikami gracz czuje się tak potężny, że czasem warto sprowadzić go do parteru. To zadanie unikalnych bossów, którzy pojawiają się raz na trzy - cztery misje. Starcia z nimi zapamiętacie na dłużej i rzadko kiedy uda się wam pokonać takich delikwentów za pierwszym podejściem.
Żebyśmy mieli jasność: bossowie w Armored Core 6 są odczuwalnie prostszy od tych z Eden Ring czy Bloodborne. Wciąż stanowią jednak duże wyzwanie. Czasem niezbędna jest zmiana uzbrojenia, lepiej dopasowując się do możliwości i arsenału wroga. Innym razem warto zmienić strategię, stawiając na częstsze uniki albo więcej walki w powietrzu. Satysfakcja z pokonania takich rywali jest trudna do opisania dla kogoś, kto nie skosztował produkcji From Software.
Starcia z bossami to także doskonała okazja dla producentów do przedstawiania unikalnych projektów maszyn bojowych. Część z nich, jak wielki tytan kroczący po pustyni, robi gigantyczne wrażenie. Aż się przypomina monumentalne Shadow of the Colossus.
4. Oprawa nie powala na łopatki. Armored Core 6 to seria mniejszych aren.
Piękno gier From Software najczęściej drzemało w ich surowym charakterze, gdzie każdy filar, budynek czy kapliczka opowiadały własną historię. Ten surowy profil jest eksportowany na planetę Rubikon, która zdecydowanie nie jest najpiękniejszym pozaziemskim środowiskiem w grach wideo. Mało kto tego oczekiwał, ale chcę to jednak zaznaczyć.
Obiekty takie jak budynki czy drzewa wyglądają bardzo przeciętnie. Tekstury nie rozpieszczają pod względem detali. Dopiero spoglądając na pełen obraz, złożony z pierwszego, drugiego i trzeciego planu, gracz zauważy piękno Rubikonu. Efekt nie jest jednak równie powalający co w Eden Ring, gdzie majaczące w oddali wielkie złote drzewo to miejsce, do którego możemy dojść. Lokacje w AC6 nie są otwarte. To areny pod konkretne misje, z wyraźnymi ograniczeniami.
Pięknie prezentują się natomiast te wszystkie wybuchy, lasery oraz smugi po pociskach. Efekty świetlne budują pierwszorzędny klimat. Wystarczy włączyć tryb fotograficzny w środku wymiany ognia i zachwycać się drobnymi detalami, jak łuski wypadające w wielkiego karabinu montowanego na ramieniu mecha bojowego.
5. Grasz kwadrans, przechodzisz misję i gotowe. Nie do tego się przyzwyczaiłem.
Ze względu na fragmentaryczną budowę opartą o zamknięte areny oraz konkretne misje, w Armored Core 6: Fires of Rubicon gra się zupełnie inaczej niż w Eden Ring czy Dark Souls. Zamiast żmudnej, powolnej ale niezwykle satysfakcjonującej eksploracji od razu mamy mięso. Zaraz po ekranie ładowania wskakujemy w sam środek walki, miotając rakietami, pociskami i laserami na lewo i prawo.
Chociaż w AC6 grałem po raz pierwszy, część misji przechodziłem w okolicach 5 - 10 minut. Po prostu wjeżdżałem w grupę wrogów i przerabiałem ich na puszki. Gratulacje, misja wykonana, można wracać na kolację. Dzięki takiej strukturze nowa gra From Software jest idealna np., na krótkie sesje między nauką, gdy chcemy zabić nie więcej niż 30 minut. W grach From Software byłem przyzwyczajony do czegoś zupełnie innego.
6. Na czym polega klucz do sukcesu w Armored Core 6? Moim zdaniem to ciągły, nieprzerwany ogień.
Najnowsza gra Japończyków pozwala tworzyć wiele bojowych konfiguracji. Jeśli jednak miałbym wskazać dominujący schemat pozwalający na szybkie i łatwe pokonywanie przeciwników - również bossów - byłby to ciągły, nieprzerwany ogień w kierunku wroga. Żadne tam laserowe miecze czy karabiny snajperskie. Już tłumaczę dlatego.
W AC6 ciągły ogień wywołuje "presję" na przeciwniku. Po przekroczeniu pewnego punktu wróg znajdujący się pod ostrzałem na chwilę się załamuje. Dochodzi do awarii, co oznacza kilka sekund bezstresowego atakowania bez konsekwencji, za to z premiami od obrażeń. Wtedy można wyciągnąć ten wcześniej wspomniany laserowy miecz, ale co do zasady wyrzutnie rakiet oraz karabiny odwalają lwią część pracy.
Tutaj pojawia się wcześniej wspomniana mechanika prowadzenia ognia z czterech źródeł jednocześnie (L1, L2, R1, R2). Gdy widzę, że dana wyrzutnia albo dany karabin jest gotowy do ponownego użycia, od razu go odpalam. Nie liczę amunicji ani nie czekam na lepszą okazję. Pruję ile fabryka dała, jednocześnie zachowując na tyle czujności, by wykonywać uniki. W ten sposób podczas zamkniętego pokazu zaszedłem znacznie dalej niż znaczna część redaktorów.
7. Armored Core 6: Fires of Rubicon daje MASĘ FRAJDY. From Software ma kolejny hit w portfolio.
Chociaż AC6 to gra innego typu niż Dark Souls czy Eden Ring, wiele elementów jest tutaj zaskakująco podobnych. Od walk z bossami, przez limitowane "fiolki leczące" po system uników. Podobna jest również satysfakcja po każdym wywalczonym triumfie. Animacji rozpadającego się bossa towarzyszy taka adrenalina, że trudno to porównać z sukcesami w innych grach.
Jednocześnie to pierwszy raz od wielu lat, gdy grę From Software będę odpalał na kwadrans, by się po prostu zrelaksować. Krótkie misje mogą być rozgrywane wielokrotnie, zwiększając saldo konta pilota, z którego kupujemy nowe elementy dla naszego mecha. Dlatego chociaż w AC6 nie ma pasków doświadczenia, każde wykonane zlecenie pozytywnie wpływa na nasze możliwości oraz siłę.
W Armored Core 6: Fires of Rubicon grało mi się bardzo dobrze, ale często z zupełnie innych powodów niż w takim Elden Ring. Szczerze nie mogę się doczekać premiery, bo frajda z rozwoju mecha jest gigantyczna. Aby tylko samych misji było pod dostatkiem, a każda równie zróżnicowana jak te, które zrealizowałem za zamkniętymi drzwiami.