Elden Ring to majstersztyk. Wszędzie czyha coś groteskowo wspaniałego - recenzja
Elden Ring to druga najlepsza gra w historii From Software. Japończycy wzięli co najlepsze z Dark Souls, a następnie wykonali wielki ukłon w kierunku nowej generacji graczy, tonując doświadczenie stosunkowo bezpiecznym otwartym światem. Ten początkowo nie powala, ale z czasem rozkochał mnie w sobie masą niespodzianek, groteskowych historii i wspaniałych miejsc. Co za cudowna gra!
Rzadko się zdarza, kiedy mogę szczerze i z pełnym przekonaniem napisać: ależ się cieszę, że mogłem zagrać w TAKĄ GRĘ. Jako oddany i pokorny fan studia From Software, zostałem rozpieszczony w najlepszy możliwy sposób: produkcją, która z jednej strony czerpie co najlepsze z serii Dark Souls, ale z drugiej wprowadza masę świeżych, ciekawych i trafionych pomysłów na rozgrywkę. W tej grze każda godzina to przyjemność. Żadna walka nie nudzi, a słabsze momenty zdarzają się równie często co wygrane walki z bossami przy pierwszym podejściu. Elden Ring to cudo. Cudo!
Elden Ring to druga najlepsza gra w całej historii From Software.
Nowy tytuł Japończyków z impetem wywalcza miejsce na moim podium najlepszych soulsów, jakie kiedykolwiek powstały. Lepiej bawiłem się tylko z ponadczasowym, powalającym mroczną wizją Bloodborne'em. Elden Ring zdobył moje serce skuteczniej niż cudowne, ale jednak mocno nierówne pierwsze Dark Souls. Gra jest lepsza od częściowo eksperymentalnego Sekiro, które nigdy mnie do siebie w pełni nie przekonało. Elden Ring również eksperymentuje. lecz jednocześnie zachowuje gigantyczną spójność z klasycznym nurtem Dark Souls.
Czytając tak hurraoptymisty wstęp wielu może pomyśleć: głupiec pisze te słowa pod wpływem emocji, zamroczony tumanami premierowego kurzu. Nie. Jestem pewny swego jak mało kiedy. Elden Ring to koronne osiągnięcie studia From Software. To nowy król subgatunku. To najlepsze, co mogą sobie zafundować fani soulsów, a także rewelacyjne odświeżenie mocno zatęchłej formuły. Początek wcale jednak nie zapowiadał tyle dobroci...
Warto chwilę pocierpieć. Elden Ring początkowo nie zachwyca, a otwarty świat głównie nuży i rozczarowuje.
Koronnym błędem From Software jest wypuszczenie graczy z początkowej krypty od razu w dzicz upadłego królestwa. Prosto w szerokie objęcia otwartego świata. Możemy spędzić dziesiątki godzin - nie przesadzam - bez dotarcia do pierwszego fabularnego bossa. Z jednej strony cieszy, że twórcy od razu dają posmakować wolności eksploracji i jazdy wierzchowcem. Z drugiej pierwszy otwarty region nie powala, mówiąc oględnie. Przejęty obóz polowy, odkryta wysepka, nawet upolowany smok - wszystko to takie 7/10, poniżej wysokiej jakości charakterystycznej dla From Software.
Dopiero zasztyletowanie pierwszego fabularnego bossa - uważajcie na jego święty młot - i otwarcie bram wielkiego zamczyska Stormveil rozkręca najlepsze tłoki i tryby Eldena. Przemierzając mury wielkiej warowni gracz czuje się jak w kultowym Undead Burgu. Dark Souls wróciło i ma się lepiej niż kiedykolwiek. Każdy korytarz, każda sala, każdy dach i każda wieża Stormveila to From Software w absolutnie szczytowej formie. Gdy zostawiłem zamczysko za sobą, oczywiście zbadanie wzdłuż i wszerz, bałem się o powrót to "zaledwie poprawnego" otwartego świata. Na szczęście później jest tylko lepiej. O niebo lepiej.
Za każdym zakrętem jest COŚ. Elden Ring został wypchany ciekawymi miejscami. Możesz, ale nie musisz je poznać.
Chociaż otwarty świat początkowo wydaje się (nazbyt) surowy i powtarzalny, z czasem pięknie ewoluuje. Im bliżej wielkiej konfrontacji fabularnej, tym ciekawsze stają się ziemie dookoła. Kraina Eldena jest pełna arcyciekawych miejsc, jak wioska wesołych i roztańczonych mieszkańców, których religijne praktyki przyprawiają o mdłości. Albo zameczek, w którym doszło do buntu, a ostatni wierni żołnierze wykrwawiają się walcząc z buntownikami, zamiast z graczem. Takich opcjonalnych, bogatych w ciekawe opowieści miejsc jest masa. Znacznie więcej, niż w poprzednich grach Fromu, gdzie również mogliśmy, ale nie musieliśmy odkrywać zupełnie nowe krainy.
Elden Ring pod tym względem naprawdę rozpieszcza. Uruchamiasz grę po pracy i dumasz sobie: kolejna próba walki z bossem, eksploracja jaskini na południu, odwiedziny wioski majaczącej na północy, a może galop w nieznane? Niezależnie od podjętej decyzji, zawsze czekają nas intensywne emocje. Elden oferuje graczom komfort wyboru na niespotykaną wcześniej skalę. Tytuł jest znacznie bardziej elastyczny i nielinearny niż jakakolwiek poprzednia gra From Software - a przecież już pierwszy Dark Souls zachwycał kilkoma drogami do celu.
Elden Ring to raj dla graczy, którzy muszą wcisnąć nos w każdy, nawet najciemniejszy kąt. Jestem pod wrażeniem, jak wiele skarbów, znajdziek i wyzwań ukryli w swojej grze twórcy. Wiele z nich jest dostępnych wyłącznie dzięki sekwencjom platformowym, również z wykorzystaniem wierzchowca. Kiedy indziej trzeba ruszyć głową. Np. wtedy, gdy musiałem znaleźć trzy mądre zwierzęta, by odblokować wejście do wieży maga stojącej na uboczu. Rozwiązania zagadki nie zdradzę, męczcie się sami, jak i ja się męczyłem.
Twój Elden Ring, twoje zasady, twój styl rozgrywki. Pierwszy raz gracz ma taką kontrolę nad światem.
Chwilowo utknąłeś na wymagającym bossie? Żaden problem. Przez większość czasu masz dosłownie dziesiątki otwartych ścieżek rozwoju. Jak nie poszukiwania klucza do magicznej akademii to polowanie na smocze serca. Jak nie realizacja zadań dla czarownicy to pomoc zatroskanej córce w poszukiwaniu ojca. Gracz nie tylko decyduje co aktualnie robi, ale również jaki jest jego styl rozgrywki. Jeśli chcemy, możemy farmić terenowe obozy wroga, przemykając od jednej kępki krzaków do drugiej, eliminując wrogów po cichu. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by taranować biedną piechotę na magicznym rumaku, tnąc wielkim toporem na lewo i prawo.
Otwarte obszary to z pewnej perspektywy nic innego jak wielkie farmy punktów doświadczenia - run - które wydajemy na wiele sposobów: awansujemy bohatera, uczymy go nowych zaklęć, ulepszamy jego ekwipunek, kupujemy kluczowe przedmioty czy pomagamy innym graczom. Wszystko po to, aby wzmocnić się przed kolejnym pojedynkiem z bossem fabularnym. Taka pętla rozgrywki rewelacyjnie spisuje się w praktyce. Każdy, kto farmił doświadczenie w Dark Souls pamięta bieganie po tych samych korytarzach, polując na tych samych przeciwników. W Elden Ring można zamienić ten rytuał na poznawanie zupełnie nowych miejsc, wyzwań i przeciwników. Mniam.
Wystarczy zatracić się w otwartym świecie na kilka godzin, a okazuje się, iż jesteśmy wręcz przelevelowani dla bossa. Gdyby jednak poziom trudności wciąż był zbyt wysoki, tutaj pojawiają się pomocnicze duchy: kolejna nowość od From, w postaci przywoływanych NPC. Jasne, komputerowych towarzyszy już wcześniej przyzywaliśmy do pomocy w walce z bossami, ale teraz tacy sojusznicy wałęsają się z nami po świecie i możemy ich przyzywać kiedy chcemy, a nie tylko w konkretnych miejscach. Do tego pomocnych duchów jest cała plejada - od najemnego rycerza, przez motłoch z widłami i pochodniami, kończąc na stadzie szczurów. Każdą pomocną duszyczkę możemy też wzmacniać i ulepszać.
Tutaj rodzi się pytanie: czy ze względu na nowe mechanizmy Elden Ring nie jest aby zbyt łatwy?
Duszenie graczy wysokim poziomem trudności dla samego wysokiego poziomu trudności to żadna sztuka. We From Software to wiedzą, wyznając filozofię kija i odpowiednio soczystej marchewki. W Elden Ring owy kij jest nieco krótszy i cieńszy, ale również boli. Gra jest odczuwalnie prostsza - zwłaszcza grając solo - niż Dark Souls. Na temat ułatwień powstał zupełnie osobny tekst na Spider's Web, bo pod tym względem seria drastycznie ewoluowała, dając się okiełznać łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Niższego poziomu trudności nie traktuję jednak jako wady. Przy większej liczbie taktyk i szerszej możliwości rozwoju bohatera wchodzimy na ring lepiej przygotowani. From Software mogłoby szukać przeciwwagi w irracjonalnie trudnych przeciwnikach (Orphan of Kos, o tobie myślę), ale twórcy zachowali właściwy umiar. Rozgrywka na wysokim poziomie przeważyła nad miotaniem graczem po ścianach dla samej doktryny.
Większość bossów pokonywałem za trzecim - czwartym podejściem. Duża w tym zasługa wcześniej wspomnianych duchów pomocniczych. Co prawda ich siła przeciwko półbogom jest żadna, ale takie stado wilków skutecznie odciąga uwagę przeciwnika. Daje to okazję do zadania dodatkowych dwóch - trzech ciosów po plecach wroga. Czasem tyle wystarcza, by zmienić losy starcia. Do tego poza duchami pomocniczymi możemy również przyzywać na pomoc klasycznych NPC oraz innych graczy. Na arenach z bossami bywa więc dosyć tłoczno. Żeby nie było zbyt prosto, wrogowie nauczyli się dynamicznie zmieniać adresata ciosów w trakcie wykonywania combo.
Elden Ring to pewny kandydat na najlepszą grę 2022 roku. Jeśli taki tytuł zdobyło Sekiro, tym bardziej należy się Eldenowi.
Jasne, mamy dopiero początek roku, ale czasem trafiają się takie perły, że po prostu WIESZ. Czujesz, gdy masz do czynienia z czymś wyjątkowym. Ze szczytem kreatywnej formy. Tak jest w przypadku Elden Ring. Weterani z From Software wspięli się na absolutne wyżyny, mieszając najlepsze elementy Dark Souls z szeroką paletą możliwości progresji, otwartym światem pełnym niespodzianek, dojmującą historią skrytą w detalach oraz modułami rozgrywki, które każdy gracz dopasuje do siebie i swoich preferencji. From Software nigdy wcześniej nie składało swojego dzieła z tak wielu różnych puzzli. Ryzyko jednak się opłaciło.
Mamy do czynienia z absolutnym hitem.
Szczerze, jestem wręcz zdumiony tym, jak dobry jest Elden Ring. Po ograniu testowej wersji beta czułem, że mamy do czynienia z solidnym tytułem, ale bez żadnych rewelacji. Pełna wersja, z którą spędziłem już kilkadziesiąt godzin, jest znacznie lepsza. Każda sesja z tą grą to seria zachwytów, emocji oraz satysfakcji. Elden Ring to zasłużone 9+/10. Esencja tego, co najlepsze w grach wideo. W tym tytule jest pasja, jest miłość, jest artystyczna wizja tak szalonych i kreatywnych umysłów, że chciałbym każdemu uścisnąć z uznaniem rękę.
Największe zalety:
- Druga najlepsza gra w historii From Software
- Boss, jaskinia, nowy region czy zadanie dla maga? Niesamowite bogactwo ścieżek rozwoju
- Otwarte obszary pełne niepowtarzalnych, opcjonalnych miejsc z unikalnymi przeciwnikami i dojmującymi historiami
- Szereg usprawnień: strefy pomocy innym graczom, wytwarzanie potrzebnych przedmiotów, szybka podróż, mapa i wiele więcej
- Zamknięte lokacje fabularne zachwycają jakością. Undead Burg bis.
- W tej grze nie da się nudzić. Zawsze jest coś do zrobienia, zawsze jesteśmy czymś zaskakiwani, zawsze odkrywamy coś nowego
- Makabra. Groteska. Groza. From Software buduje tak gęsty klimat, że kroisz go nożem.
- Prawie wszystkie nowości - np. skradanie czy crafting - nie zabijają soulowego sedna rozgrywki...
Największe wady:
- ...wątpliwości mam tylko w przypadku jazdy konnej. Przez nią bywa zbyt łatwo. Zwłaszcza, jeśli mamy pod ręką włócznię czy halabardę.
- Jak zwykle optymalizacja. Nawet na PS5 w trybie wydajności gra potrafi chrupnąć (!)
- Bardziej porada niż wada: przy takiej liczbie miejsc, zadań oraz NPC warto prowadzić notes. W realu, bo w grze go zabrakło
Taka laudacja i taka ocena zdarza się u nas cholernie rzadko. Elden Ring jednak w pełni na nią zasługuje. Będzie GOTY.
Wszystkie zrzuty ekranu zostały wykonane przez autora w grze Elden Ring uruchomionej na PlayStation 5 w trybie wydajności.