"Nie blokujcie nas". Twórczyni ChatGPT apeluje do szkół
ChatGPT, choć nierzadko się myli i bredzi, to i tak bardzo często jest wykorzystywany przez uczniów jako bot do odrabiania prac domowych czy oszukiwania na sprawdzianach. Szkoły zaczynają blokować usługę. Czy słusznie?
Tylko w przeciągu ostatnich kilku miesięcy OpenAI zaszokował dwukrotnie świat. Najpierw za pomocą DALL-E, czyli narzędzia graficznego, które potrafi samo tworzyć wizualną sztukę. Później za pomocą ChatGPT, czyli czatbota, który niemal doskonale rozumie zarówno język ludzki, jak i wiedzę ogólną o świecie - a więc potrafi bardzo dobrze interpretować polecenia i zapewniać dokładnie taką wiedzę, jakiej potrzebuje użytkownik.
DALL-E i ChatGPT jak mało który produkt uświadomiły światu o skali rewolucji, jaka czai się za rogiem. SI w całkiem nieodległej przyszłości będzie w stanie zastąpić bardzo wiele czynności, do których do tej pory niezbędny był człowiek. Szykują się prawdopodobnie duże zmiany we wszystkich branżach. Zdaniem dyrektor technicznej OpenAI, również w edukacji.
Blokowanie ChatGPT i podobnych czatbotów przez szkoły to błąd. Tak twierdzi twórczyni najsławniejszego.
ChatGPT daleko do ideałowi. Ma skłonność do halucynowania, czyli podawania nieprawdziwych informacji. Jego dopracowanie to jednak bardzo nieodległa przyszłość - podobno wręcz już za kilka tygodni zadebiutuje Bing (Microsoft jest jednym z głównych inwestorów OpenAI) z nowszą wersją GPT. Szybszą, mądrzejszą i (podobno) już godną zaufania.
Potencjalne korzyści są ogromne, ale nie brakuje też i problemów. Jednym z nich jest bieżący model szkolnictwa, który wraz z popularyzacją rozwiązań typu GPT zacznie być nieefektywny. ChatGPT może się schować nawet do przeglądarki internetowej w zegarku - i za ucznia pisać sprawdziany czy odrabiać prace domowe. Nici z tradycyjnego utrwalania wiedzy.
Niektóre szkoły zaczęły nerwowo reagować, blokując dostęp do serwerów OpenAI w ramach ich sieci komputerowych. Dostęp do Internetu komórkowego jest jednak powszechny, a szkoła nie ma wpływu na to, co uczeń robi poza jej murami. To walka skazana na porażkę. Jednak jak argumentuje Mira Murati, dyrektor techniczna OpenAI, jest również bezcelowa.
- Każdy wywodzi się z innego środowiska, każdy ma inne sposoby na przyswajanie wiedzy. I każdy jest uczony wedle tego samego programu i podręcznika. Narzędzia typu ChatGPT pozwalają uczniowi na konwersowanie na dany temat tak długo, jak tego potrzebuje, a SI może dostroić się do swojego użytkownika tak, by prezentować mu wiedzę w zrozumiały dla niego sposób - twierdzi dyrektor Murati w wywiadzie dla magazynu Time.
Szefowa działu technicznego OpenAI przyznaje, że istnieje pilna potrzeba stworzenia ram prawnych, by móc wprowadzać na rynek rozwiązania wykorzystujące SI w sposób odpowiedzialny. Wręcz we wspomnianym wywiadzie otwarcie zwraca się do decydentów politycznych i instytucji rządowych o pomoc. Uważa jednak, że to szkoły powinny się przystosować do tego przełomu - a nie udawać, że się właśnie nie dokonuje.
IT w szkołach w zasadzie nie istnieje bez Microsoftu i Google’a. Dwóch firm, które będą miały najwięcej do powiedzenia w temacie SI.
Technologie OpenAI są już wdrażane do produktów Microsoftu. Są już dostępne w ramach Microsoft Teams i Viva (GPT) oraz Designer (DALL-E), mają też trafić do reszty aplikacji i usług Microsoft 365, a także do wyszukiwarki Bing. Microsoft jako wiodący inwestor w OpenAI zamierza połączyć wiedzę i technologię tej firmy z rozwijanymi od lat i uznawanymi za jedne z wiodących na rynku autorskimi technologiami SI. Konkurencja nie zamierza jednak Microsoftowi odpuścić, już bardzo niedługo swoje oparte o SI wynalazki ma pokazać Google.
To sugeruje, że dyrektor Murati najpewniej ma rację w swojej ocenie, a nie tylko broni swojego wynalazku i reprezentowanej przez siebie firmy. Od sprawnie działającej i wszechdostępnej sztucznej inteligencji wyręczającej ludzi ze znacznej ilości nieprzyjemnych czynności ucieczki w zasadzie nie ma. Jedynym wyjściem, wygląda na to, jest stosowna adaptacja.