REKLAMA

Trwa wymieranie, jakiego Ziemia nie widziała

"Wymieranie" jest tak absurdalnym i trudno wyobrażalnym pojęciem, że w sumie nic dziwnego, że naukowcy mogą straszyć, a ludzie zajęci są codziennymi problemami. Tylko czy taka ignorancja może zaprowadzić nas do czegoś dobrego? Wierzę, że tak, bo tragedii dłużej nie będzie dało się nie zauważać.

ziemia
REKLAMA

W programie "60 Minutes" emitowanym przez CBS Anthony Barnosky z Uniwersytetu Stanford przypomniał: trwa szóste masowe wymieranie. Nie jest to nowy termin, naukowcy ostrzegają przed tym od dawna, ale nawet uświadomionych powinno zaniepokoić to, jak szybko się to dzieje. Zdaniem badacza tempo wymierania jest ok. 100 razy szybsze niż wcześniejsze odnotowane w historii Ziemi.

"Najbliższe dekady będą końcem cywilizacji, którą znamy" - dodał Paul Ehrlich, inny naukowiec. Oczywiście planeta sobie poradzi - jak zwykle. Gorzej z nami.

W październiku ukazał się raport Living Planet Report. Jest publikowany co dwa lata. Ubiegłoroczna publikacja wykazała, że populacje ssaków, ptaków, płazów, gadów i ryb doświadczyły katastrofalnego spadku średniej liczebności populacji o 69 proc. od 1970 roku. Największy spadek liczebności populacji dzikich zwierząt nastąpił w Ameryce Środkowej i na Karaibach - średnio o 94 proc. pomiędzy 1970 a 2018 rokiem. To niewiarygodne, ale rodząc się w tamtych okolicach, mając dziś ok. 50 lat, możesz pamiętać stworzenia, których już nie ma.

REKLAMA

I nam uczucie nie będzie obce

Weźmy drzewa. Według prognoz naukowców z Państwowej Akademii Nauk, współcześni 30-40-latkowie mogą dożyć czasów, gdy z polskich lasów zniknie 75 proc. drzew. Nie chodzi tylko o to, że zabraknie znanych nam sosen, świerków czy brzóz.

"Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka" - czy to nie najlepsze pierwsze zdanie w historii literatury? Nad tym dywagować teraz nie będziemy, ale okazuje się, że "Przemiana" Kafki może być również interpretowana współcześnie jako opowieść o naszym życiu w dobie katastrofy klimatycznej, podczas kolejnego wymierania.

"Kiedy budzę się rano, odczuwam ten sam niepokój, który towarzyszył Samsie po jego przemianie. Czuję, jak krępuje mnie pancerz konsekwencji moich działań. I jak on zastanawiam się: czy będę mógł żyć jak dawniej?" - zastanawiał się francuski filozof Bruno Latour, cytowany przez Małgorzatę Szczurek w "Książki. Magazynie do czytania".

Rodzice Samsy okłamują się, że wszystko wróci do normy. Zamykają syna, aby świat nie dowiedział się o jego przemianie. Kafkę da się interpretować na wiele sposobów, ale "Przemiana" czytana w ten sposób przez Latoura pokazuje nam problem naszych czasów, jakim jest podejście do zmian klimatycznych. Jedni czują "pancerz konsekwencji swoich działań", drudzy machają ręką i liczą, że wszystko jakoś się ułoży. Przypomnienia naukowców o szóstym wymieraniu najlepiej świadczą o tym, że nie ma co liczyć na szczęśliwe zakończenie.

Łatwo popaść w pesymizm, co zresztą często mi się zdarza. A jednocześnie tli się we mnie nadzieja, że jako ludzkość jesteśmy lepszymi, niż nam się wydaje. Być może wreszcie powstanie nowa ekologiczna klasa, jak ujął to cytowany wcześniej Latour, która skupi się na problemie dotychczas ignorowanym i marginalizowanym: środowisku czy zmianach klimatu. Jak dalej rządzić mogą ci, którzy w krótkim czasie doprowadzili do takiej katastrofy?! Jak mogą mówić, że są racjonalni, odpowiedzialni, jeżeli planeta jest w gorszym stanie niż kiedykolwiek? Musimy więc odkryć, że jesteśmy zależni od innych bytów, i na tej podstawie tworzyć nową politykę. Oczywiście to wszystko jest górnolotne, naiwne, ale jednak konieczne.

REKLAMA

Od dłuższego czasu zastanawiam się, w czym szukać optymizmu

W radości z tego, co pozostało? Też. Ale może potrzebna jest też nadzieja, że w końcu takie środowisko się wykluje. "Ekologowie muszą stworzyć nowe definicje historii, nauki" - mówi Latour. Trzeba pokazać, co warte jest ochrony, a co nie. Na pierwszym miejscu musi być więc środowisko, natura, przyroda. Taki ruch dopiero powstaje, i w nim właśnie można upatrywać nadziei.

Tym bardziej że trudno ignorować to, co się dzieje. Wiosna na przełomie roku, rekordowe temperatury w pierwszych dniach stycznia - jesteśmy bliżej niż dalej momentu, w którym "dość!" będzie słyszalne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA