Zmarł James Lovelock, klimatyczny prorok. Jego hipoteza postawiła na głowie świat ekologii
W wieku 103 lat zmarł James Lovelock – naukowiec, pionier, buntownik. Twórca hipotezy Gai zakładającej, że Ziemia to jeden wielki superorganizm.
Z naszej obecnej perspektywy nie wydaje się to aż tak obrazoburcze, ale kiedy wypuszczał swoją książkę pod koniec lat 70., budziło to znacznie więcej emocji. Znamienne, że polski czytelnik mógł ją przeczytać dopiero na początku XXI wieku, podczas gdy angielski oryginał ukazał się w 1979 roku. Mieliśmy swoich własnych proroków – przy tej okazji mogę zapowiedzieć tekst o niesamowitym Januszu Korbelu – ale myśli niektórych ekologów docierały do nas z opóźnieniem.
Ziemia jako jeden wielki superorganizm
Zdaniem Lovelocka, Ziemia jest jak Gaja, czyli Ziemia-Matka według mitologii. Na świat patrzymy z perspektywy człowieka, a powinniśmy przejąć punkt widzenia Ziemi, Gai. Naukowiec doszedł do takich wniosków, gdy pracował w NASA, zajmując się badaniami nad poszukiwaniami życia na innych planetach.
To, co się dzieje na naszej planecie, ma na celu utrzymanie życie. Jednak nie konkretnie człowieka, bo chodzi ogólnie o zdolność do funkcjonowania przeróżnych organizmów. Gatunek ludzki jest co najwyżej elementem układanki. Odgrywa swoją rolę, ale tak jak życie istniało na Ziemi przed pojawieniem się ludzi, tak będzie trwało i bez nas.
Naukowiec uważał, że skoro istniejemy i wpływamy na to, co dzieje się na planecie, to efekty tego są naturalne. W tym także emitowane przez nas zanieczyszczenia.
Jak zwracał uwagę Remigiusz Okraska, który recenzował książkę Lovelocka, gdy pojawiła się w polskich księgarniach, "problemem ekologicznym nie jest, wedle autora hipotezy Gai, produkcja zanieczyszczeń – problemem będzie ewentualnie to, że nie zdołamy poradzić sobie z nimi tak, aby nie stanowiły problemu".
Co jednak ważne, problem ekologiczny jest dla nas. Ziemia przetrwała miliardy lat i jakoś dała sobie radę. Mamy o sobie zbyt wysokie mniemanie, jeżeli sądzimy, że doprowadzimy do zagłady. Owszem, być może wykończymy siebie jako gatunek – a przy okazji mnóstwo innych niewinnych stworzeń – ale sama Ziemia przetrwa.
Na przykład dziura ozonowa nie była i nie jest zagrożeniem dla Gai, ale dla samego człowieka
Wprawdzie po latach, jak pisał Okraska, Lovelock zmienił swój punkt widzenia i uznał, że problematyka dziury ozonowej i globalnego ocieplenia może być istotna z punktu widzenia równowagi i samoregulacji Gai, ale mimo wszystko jego myśl wciąż ma sporo sensu. W końcu to prawda: po nas choćby i potop, lecz można śmiało założyć, że jakieś organizmy czy mikroorganizmy przetrwają.
Choćby szczury, o których pisała Elizabeth Kolbert w książce “Szóste wymieranie. Historia nienaturalna”. Są wytrwałe i mogą przystosować się do najtrudniejszych warunków, więc według naukowców nie tylko poradzą sobie, gdy zabraknie człowieka, ale też wykorzystają to do swojego rozwoju. Podobne zdolności adaptacyjne mają ponoć karaluchy i mewy.
Słowem, zawsze znajdzie się ktoś, o kogo Gaja zadba. Czy to pocieszające z naszej perspektywy? Nie sądzę. Ale Lovelock przekonywał, że to nie my gramy główną rolę.
Nie oznacza to jednak, że nie mamy na nic wpływu. Okraska tak podsumował hipotezę Lovelocka:
Widać to szczególnie teraz, gdy zbliżamy się do momentu, w którym na planecie będzie mieszkać osiem miliardów ludzi. Szacuje się, że stanie się to już w listopadzie. W latach 70., kiedy rodziła się hipoteza Lovelocka, ludzi było "tylko" 4 mld.
Pod koniec obecnej dekady będzie nas 8,5 mld ludzi na Ziemi. W połowie wieku będzie nas 9,7 mld, a w okolicach 2080 roku będzie nas już 10,4 mld. W okolicach 2050 r. najliczniejszymi krajami świata będą kolejno: Indie, Chiny, Stany Zjednoczone, Nigeria, Pakistan i Indonezja. Nasza odpowiedzialność jest więc gigantyczna.
Między innymi z tego powodu nie wszyscy zgadzali się z hipotezą Gai. Marta Alicja Trzeciak, wspominając naukowca, zwracała uwagę, że:
Nie da się jednak ukryć, że szersze patrzenie na problem planety, nie z perspektywy człowieka, zainspirowało wiele osób zajmujących się ekologią.
"Dzieło" Lovelocka to nie tylko odważne myśli
Stworzył narzędzie pozwalające sprawdzać, jak w środowisku rozprzestrzeniają się toksyczne związki, takie jak DDT czy freony. To właśnie dzięki niemu ludzie doszli do wniosku, że te pierwsze, stosowane jako środki owadobójcze, źle wpływają na inne organizmy. Między innymi nawoływania Lovelocka doprowadziły do tego, że zakazało się ich używania, podobnie jak freonów.
James Lovelock zmarł 26 lipca 2022 w Dorset.
Zdjęcie główne: Bruno Comby at English Wikipedia., CC BY-SA 1.0, via Wikimedia Commons