Dron uratował życie w Tatrach. W fatalnych warunkach dociera tam, gdzie ratownicy nie mogą

Taternicy wspinali się Drogą Świerzów na Kozich Czubach – opisuje sytuację TOPR. Po dotarciu w trudne miejsce w ciemności i przy pogarszających się warunkach atmosferycznych, nie byli w stanie kontynuować wspinaczki. Z ich relacji wynikało, że taternicy są w dobrej formie, ale potrzebują materiałów, które pomogą im biwakować przy ścianie.

Warunki były jednak na tyle trudne, że zadania mógł się podjąć jedynie dron. Śnieg padał intensywnie, a podmuchy wiatru sięgały 15 m/s. W trakcie trzech lotów udało się dostarczyć pakiety grzewcze, koce termiczne i radio dla lepszej komunikacji. Rano przy pomocy śmigłowca taternicy zostali ewakuowani przy pomocy śmigłowca.

Ratownicy wykorzystali drona także 25 grudnia. Polski turysta spadł do Doliny Cichej. Podczas lotów najpierw udało się zlokalizować potencjalne miejsce poślizgnięcia się turysty w jednym ze żlebów, a poniżej obryw oraz dwa lawiniska. Następnie zauważono światło czołówki, dzięki czemu udało się odnaleźć turystę.

Drony odnajdywały już ludzi np. w lasach. Nie tylko w takich sytuacjach można zawdzięczać im uratowanie życia. Coraz częściej wykorzystywane są do transportu medycznego. I to nie tylko między sąsiadującymi ze sobą miastami. W Lublinie powstaje dron, który będzie mógł przelecieć aż 600 km i przebywać sześć godzin w powietrzu. Jak deklaruje sam producent, placówki będą mogły za jego pomocą transportować m.in. ludzkie organy.

Na polskich uczelniach powstają podobne maszyny. AGH w Krakowie wyłoniła projekty kół studenckich, które otrzymają dofinansowanie. Wśród nich znalazł się m.in. projekt opracowania prototypu ultralekkiego drona do transportu krwi i produktów medycznych. Na szczęście drony ratujące życie to nie przyszłość, a teraźniejszość, co pokazuje przykład działań TOPR.