REKLAMA

Fundamentalna zmiana w Windows. Grzebią w samej powłoce

Wygląda na to, że Microsoft w końcu usunie archaizm z Windowsa, wiążący znaczną część interfejsu systemu z aplikacją menadżera plików. To oznacza, że Windows będzie jeszcze mniej awaryjny i jeszcze bardziej stabilny. Przynajmniej w teorii.

25.12.2022 14.27
Tryb awaryjny w Windows 10 i 11. Jak uruchomić i włączyć komputer?
REKLAMA

Czym się różni Windows od systemów unixowych (takich jak Linux czy macOS)? Odpowiedzi na to pytanie można udzielić multum. Osoby, które zajmują się programowaniem, lub które pasjonują się tematyką inżynierii oprogramowania prawdopodobnie zwrócą uwagę, że twór Microsoftu w porównaniu z unixową konkurencją to jeden wielki bałagan.

REKLAMA

W istocie, to wręcz niebywałe, że Windows działa tak dobrze, jak działa. Pod maską systemu panuje kompletny rozgardiasz. Multum bibliotek, środowisk uruchomieniowych, niejasnych zależności czy nawet kilkukrotnie redundantnych elementów.

Windows, czyli nowa nazwa Windowsa NT, który zastąpił Windowsa. Taki sam bałagan, jak w poprzednim zdaniu, nadal miejscami panuje w systemie Microsoftu.

Użytkownik pracując na swoim komputerze nie jest tego świadom - komputer jest szybki, responsywny, uruchamia aplikacje, chroni dane i zwyczajnie po prostu działa. Nierzadko jednak za sprawą pamiętającej ubiegłe stulecie prowizorki z programistycznego odpowiednika zapałek, trytytki i gumy do żucia.

Tak po prawdzie to już od wielu lat znaczna część wysiłków inżynierów Microsoftu to nie rozwój Windowsa, a sprzątanie pod maską systemu. Wykonano już wiele pożytecznej pracy, co zresztą widać chociażby po tym jak zmieniło się postrzeganie aktualizacji systemu. Kiedyś niemal każda coś u kogoś psuła. Dziś są to przypadki relatywnie wyjątkowe. Jaki jest związek?

Komponentyzacja i modularyzacja na modłę systemów unixowych to inwestycja mająca wpłynąć korzystnie na stabilność i bezpieczeństwo systemu. Wszystko to sprawia, że jego dalszy rozwój jest łatwiejszy. W systemie, w którym wszystko jest uporządkowane i ustrukturyzowane również od strony technicznej, łatwiej wprowadzać zmiany i łatwiej usuwać usterki. W razie wpadki wadliwie działa jeden moduł. W bałaganie, jakim częściowo nadal jest Windows, awaria jednego modułu często powoduje całą wywołaną kaskadowo awarię.

Explorer.exe. Czyli menedżer plików, który też tak przy okazji zajmuje się interfejsem graficznym systemu operacyjnego.

explorer.exe. W teorii to menedżer plików. Praktyka wykazuje coś innego.

Zaawansowani informatycznie użytkownicy Windowsa z pewnością kojarzą proces systemowy explorer.exe. W czasach, gdy Windows był dużo mniej stabilny niż dziś, zawieszanie się tego procesu było relatywnie częstym zjawiskiem. Efektem jego zawieszenia i ponownego uruchomienia jest restart znacznej części graficznego interfejsu systemu: w tym Paska zadań czy otwartych okien. Do czego służy explorer.exe i czy to proces ściśle odpowiadający za graficzny interfejs użytkownika?

Nie. Explorer.exe to Eksplorator plików, czyli systemowy menedżer plików. Tyle że na skutek trudnych dziś do odgadnięcia zawiłości w trwającej dekady już historii Windowsa ów proces obsługuje też Pasek zadań, panel Powiadomień czy Pulpit Windows. A więc za każdym razem, jak coś pójdzie nie tak, crashuje się całe środowisko robocze - zamiast, na przykład, okienka Eksploratora plików z jakimś folderem.

Powyżej widać co się dzieje z interfejsem Windowsa, jeżeli użytkownik ręcznie zabije proces explorer.exe, na przykład na skutek awarii. Z ekranu nie znika tylko okno Eksploratora. Znika... cóż, większość interfejsu graficznego. Choć tak na dobrą sprawę explorer.exe za niego nie odpowiada, a tylko jest z nim połączony siecią zależności. Wygląda na to, że nadchodzi koniec tego szaleństwa.

W najnowszej testowej kompilacji Windowsa 11 (z kanału dla deweloperów) Microsoft po cichutku wprowadził ważną zmianę. Proces ShellAppRuntime.exe został uniezależniony od explorer.exe. Ów proces odpowiada za nowoczesną powłokę interfejsu Windowsa rozwijaną od Windowsa 8. Jeżeli więc coś się w niej wydarzy nie tak, to nie pociągnie to za sobą okien Eksploratora. I odwrotnie: usterka menedżera plików nie ciągnie za sobą całego interfejsu systemu.

Implementacja w testowym Windowsie ma charakter mocno eksperymentalny. Jest ukryta nawet przed testerami, czyli póki co jest tylko wewnętrznie testowana w Microsofcie. To jednak ważna i potrzebna zmiana. Windows 11 i Windows 10 są, póki co, systemami relatywnie bezproblemowymi. Jest jednak miejsce na poprawę, a omawiane zagadnienie należy do kluczowych.

REKLAMA

Czytaj też:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA