Bigtechy chcą wchodzić w live commerce, ale na razie lepiej wychodzi to paniom z butiku Agusia
Duże platformy internetowe, w tym TikTok, Facebook czy Amazon, twierdzą, że przyszłością handlu jest live commerce, czyli sprzedaż online na żywo. Jednak dotychczasowe eksperymenty pokazują, że duże marki mają trudności z wejściem w ten biznes. Zdecydowanie lepiej to idzie małym butikom, które sprzedają na live’ach ciuchy z targu w Wólce Kosowskiej.
Długowłosa blondynka w obcisłej sukience w panterkę wita schodzące się na live’a użytkowniczki Facebooka. – Dziewczyny, sukienka, w której jestem, będzie w dobrej cenie – 399 zł. Dostępne rozmiary S na M i M na L. Sukienka jest zjawiskowa, materiał świetnie pracuje, podkreśla talię i dekolcik – zachwala kobieta.
“Proszę o pokazanie tej białej koszuli z bliska” – pisze w komentarzu Natalia, a prowadząca live sięga po białą koszulę i pokazuje ją do kamery – opowiada o kroju i tkaninie. “Biorę S” – pisze w komentarzu Kasia. Jej dwugodzinny live, który jest miksem bazarowej sprzedaży, pokazu mody i telezakupów Mango, ma 35,5 tys. wyświetleń na Facebooku.
– Na takim live’ie można zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych – mówi Krzysztof Nowicki, ekspert ds. marketingu internetowego, CEO Live.Market, polskiej platformy internetowej do sprzedaży na żywo.
Wszystkie e-drogi prowadzą do Chin
Live commerce, czyli prezentacja produktów podczas transmisji na żywo z możliwością natychmiastowego zakupu, został zapoczątkowany w 2014 w Chinach przez modowy e-commerce Mogujie. W ślad za nim poszedł serwis Taobao należący do koncernu Alibaba. Live commerce szybko stał się stałym elementem kampanii sprzedażowych wykorzystywanym zarówno w codziennej sprzedaży, jak i w czasie najważniejszych wydarzeń zakupowych w Chinach takich, jak np. Dzień Singla, naszego odpowiednika Black Friday. Według firmy konsultingowej McKinsey przychody z zakupów na żywo w Chinach osiągną w tym roku około 423 miliardów dolarów.
Obserwując sukces wschodniego giganta, bigtechy próbują wprowadzić live commerce na zachodnie rynki. Jednak ich wysiłki nie przyniosły oczekiwanych efektów. Użytkownicy nie byli zainteresowani, przez co oglądalność była niska, sprzedaż słaba, a i technologia nie nadążała.
– Facebook, Instagram czy TikTok wycofały się z live shoppingu, bo dali ciała z prostych powodów – zaznacza Nowicki. Live shopping robili na słabej jakości produktach, brali niewłaściwych influencerów, a i oferty specjalne nie były aż tak specjalne, bo za taką samą cenę można było kupić ten produkt gdzie indziej.
Także Allegro rok temu próbowało swoich sił w live’ach sprzedażowych, ale im też nie poszło. Sprzedawali elektronikę użytkową – smartfony, blendery, odkurzacze. – Stream obsługiwało kilkanaście osób, a transmitowany obraz pochodził z kilku kamer. Było tak profesjonalnie, że aż sztucznie – mówi osoba z zespołu produkcji. Więcej już live’a nie powtórzyli.
Małe biznesy z lepszymi wynikami
Choć live commerce jest raczkujący w przypadku dużych marek, to małe biznesy bardzo dobrze się już w tym odnajdują. – Na ten moment lepiej dają sobie radę panie, które jadą do Ptak Moda po ubrania bez marki czy nawet podróbki i sprzedają je metodą chałupniczą na live’ach na Facebooku, niż dużym firmom takim jak Avon czy Bershka – tłumaczy Nowicki.
Mimo to duże brandy nie poddają się tak łatwo i próbują wchodzić w live commerce. Robi to już m.in. sklep meblowy Komfort, który live’y organizują coraz częściej i coraz bardziej profesjonalnie.
Eksperci zaznaczają, że mimo początkowego sceptycyzmu, live commerce będzie rósł, także w naszej części świata. Jednak to, kiedy live commerce osiągnie dużą skalę, zależy głównie firm i marketerów, którzy na ten moment z dużym dystansem podchodzą do tego typu sprzedaży.