REKLAMA

Wyciekły dane ponad 105 mln osób. Haker twierdzi, że jest Polakiem

W Indonezji doszło do jednego z największych wycieków danych w historii kraju. Wypłynęły dane o ponad 105 milionów Indonezyjczyków. Haker o pseudonimie Bjorka, który za tym stoi, twierdzi, że jest z Polski.

Haker Bjorka twierdzi, że jest z Polski
REKLAMA

Wyciek danych, do którego doszło w Indonezji, objął dane 105 milionów Indonezyjczyków. Pośród zhakowanych danych są m.in. numer identyfikacyjny obywateli, miejsce i data urodzenia, płeć czy adres. Celem ataku byli również wysocy rangą urzędnicy, w tym minister koordynujący sprawy morskie i inwestycyjne, minister przedsiębiorstw państwowych czy minister komunikacji i informatyki. Udostępnione dane pochodziły z platformy e-commercowej Tokopedia, od dostawcy usług internetowych IndiHome oraz z Ministerstwa Komunikacji Indonezji. Dane miały być zbierane w latach 2017-20.

REKLAMA

– Wiele osób przyklasnęło Bjorce za ten wyciek danych rządu Indonezji. Niektórzy porównywali go nawet do Snowdena – mówi indonezyjska Astari Kusumawardhani, współpracowniczka CNNIndonesia. – Dziwię się temu, bo ludzie powinni mieć świadomość, że udostępnienie danych osobowych użytkownika jest niebezpieczne, a użytkowników Tokopedii i IndiHome, których dane wyciekły, powinno to całkowicie zbulwersować. 

Haker Bjorka z Warszawy? 

Haker, który ma stać za tym wyciekiem danych, twierdzi, że pochodzi z Polski. „Mam dobrego znajomego z Indonezji w Warszawie, który dużo mi opowiadał o tym, jak bardzo Indonezja jest w bałaganie. Zrobiłem to dla niego. (...)” – napisał na Twitterze haker Bjorka.

Bjorka tłumaczy, że zdecydował się udostępnienie tych danych, aby pokazać, że “agencje rządowe pozostaną w ruinie, jeśli będą prowadzone przez ludzi, którzy nie są profesjonalistami”. 

Indonezyjskie media donoszą, że krajowe służby pracują nad ustaleniem tożsamości Bjorki. Mają ustalać, czy haker faktycznie przebywa w Polsce, czy może jednak jest Indonezyjczykiem.

REKLAMA

– To, że prowadząca konto "Bjorka" osoba wpisała na Twitterze w opisie konta, że jest z Warszawy, wcale nie oznacza, że faktycznie jest z Warszawy. Każdy z nas może sobie wpisać tam dowolne miasto – tłumaczą eksperci z Niebezpiecznik.pl. 

Na ten moment nie ujawniono publicznie wiarygodnych dowodów wskazujących na kraj pochodzenia włamywacza, który zaatakował infrastrukturę rządu Indonezji. Jednak niezależnie od narodowości i motywów hakera, jego działania skłoniły rząd do przygotowania ustawy o ochronie danych osobowych. Ustawa, która została stworzona na wzór regulacji przygotowanej przez Unię Europejską, dotyczy gromadzenia i przechowywania danych osobowych, a także odpowiedzialności, które organizacje publiczne lub prywatne muszą ponieść w przypadku naruszeń. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA