REKLAMA

Mówiłem, że tak będzie. Chińczycy kupują znanego twórcę gier z Europy

Quantic Dream zostało oficjalnie kupione przez chińskiego molocha NetEase - drugą największą firmę produkującą gry wideo z Chińskiej Republiki Ludowej. To proces, o którym pisaliśmy kilka miesięcy temu i który będzie wyłącznie postępował.

Chiny kupują wielkiego twórcę gier z Europy. To tylko początek
REKLAMA

Większość graczy jest doskonale zaznajomiona z dziełami francuskiego studia Quantic Dream. Twórcy zrobili na mnie gigantyczne wrażenie w 2005 roku, za sprawą unikalnej, innowacyjnej i bardzo dojrzałej gry przygodowej pod tytułem Fahrenheit. Później Francuzi przedarli się do mainstreamu, tworząc przygodówki na wyłączność dla PS3. Spod ich klawiatur wyszły takie klasyki jak Heavy Rain i Beyond: Dwie Dusze. Ostatnią grą przygotowaną dla Sony było Detroit: Become Human poruszające temat androidów żyjących obok ludzi.

REKLAMA

Od 2018 roku Quantic Dream nie stworzył żadnej nowej gry, ale wiemy, że Francuzi pracowali nad ambitnym Star Wars Eclipse w uniwersum Gwiezdnych wojen dla Lucasfilm Games.

Teraz Quantic Dream został kupiony przez chińskiego molocha NetEase, którego macki sięgają niezwykle daleko.

NetEase to druga co do wielkości firma produkująca oraz wydająca gry wideo w Chińskiej Republice Ludowej. Korporacja zatrudnia prawie 20 000 osób na całym świecie, a jej roczne dochody to ponad 20 miliardów złotych. Jak inne technologiczne molochy Państwa Środka, również NetEase ściśle współpracuje z komunistycznym rządem, inkorporując do swoich gier systemy śledzące oraz monitorujące użytkowników: ich wiek, liczbę godzin przed ekranem czy wykonane transakcje.

NetEase powoli, ale metodycznie wyciąga swoje macki w kierunku zachodnich twórców gier wideo. Firma współtworzyła dochodowe Diablo Immortal razem z Blizzardem. Korporacja kupiła pokaźny pakiet udziałów w amerykańskim Bungie (Halo, Destiny), zdobywając miejsce w radzie nadzorczej. Później nabyła japońskie Grasshopper Manufacture założone przez ikonę branży gier, Goichiego Sudę (Fatal Frame, No More Heroes). Otworzyła ponadto placówkę w USA, na czele której stanął weteran MMO odpowiedzialny za City of Heroes i Neverwintera.

Francuski Quantic Dream to pierwsze przejęcie NetEase na terenie Europy. Studio stało się już częścią chińskiej struktury, a kwota przejęcia nie została podana do wiadomości publicznej. Pozostały na stanowisku prezes David Cage deklaruje zachowanie kreatywnej swobody swojego studia, ale trudno, aby komunikował prasie cokolwiek innego.

To dopiero początek chińskiego szału zakupowego. Oni mają pieniądze. My mamy specjalistów.

Chociaż partia komunistyczna rządząca w Pekinie nie pała miłością do gier wideo, te i tak pozostają największym medium młodego chińskiego pokolenia. Na grach wideo swoje potęgi budują technologiczne imperia, jak właśnie NetEase czy jeszcze większy, jeszcze bogatszy Tencent. Duża część zysków tych podmiotów pochodzi z obwarowań, jakie na handel grami nakłada chińskie prawo. Zgodnie z nim zagraniczne przedsiębiorstwa - jak np. Activision Blizzard - nie mogą wydawać gier bezpośrednio w Chinach. Muszą mieć krajowego partnera, który zajmuje się dystrybucją, lokalizacją i cenzurą pod własną marką. Oczywiście nie za darmo.

 class="wp-image-1698879"

Chiny to współcześnie największy rynek zbytu dla gier wideo na świecie. Nic zatem dziwnego, że zachodni wydawcy godzą się na warunki stawiane przez Pekin, byle tylko otrzymać klucz pozwalający wejść za chiński mur. Do tego Chińczycy opanowali do perfekcji sztukę tworzenia prostych gier mobilnych, a to właśnie rynek mobilny stanowi aktualnie najbardziej dochodową gałąź tej branży. Dodając do tego znacznie niższe koszty produkcji niż na zachodzie, firmom takim jak Tencent oraz NetEase zdecydowanie nie brakuje kapitału.

Chińskie molochy nie posiadają za to wielu specjalistów od wysokobudżetowych gier stacjonarnych. Pod tym względem deweloperzy z USA, Europy oraz Japonii pozostają bezkonkurencyjni. Podbój stacjonarnych konsol jest natomiast kolejnym punktem na drodze w marszu po chińską dominację sektora rozrywkowego. Jeśli jednak Chińczycy nie są w stanie wygrać w tej dekadzie z twórcami Elden Ringa, Call of Duty i Grand Theft Auto, kupią sobie ludzi, którzy wygrać będą potrafili.

REKLAMA

Jestem przekonany, że Quantic Dream to pierwsze, ale zdecydowanie nie ostatnie chińskie przejęcie na Starym Kontynencie. Chińskie molochy zgromadziły potężny kapitał, którego coraz bardziej brakuje zachodnim wydawcom. Firmy takie jak Sony, EA czy Ubisoft zaczyna dotykać inflacyjny kryzys i jego konsekwencje: koszty produkcji są coraz większe, klienci mniej chętnie wydają pieniądze na gry, a ogólna jakość produkcji wydaje się mniejsza niż przed laty. To idealne podglebie dla gości zza oceanu, przylatujących z walizkami pełnymi pieniędzy.

Jeśli globalne trendy ekonomiczne się nie zmienią, branżę gier czeka potężny proces konsolidacyjny. On jest już zresztą mocno widoczny. Microsoft kupuje Activision Blizzard. Sony nabywa Bungie. W kuluarach mówi się o połączeniu Electronic Arts z Amazonem. Embracer kupuje Władcę Pierścieni i znaczną część Square Enix. Trwa potężny drenaż mózgów, a Chińczycy chcą być aktywnym uczestnikiem tego procesu. Zwłaszcza że mogą wydać znacznie więcej niż niektórzy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA