REKLAMA

Ładowarka z niespodzianką. Ikea Bettorp - recenzja

Dwa w jednym? Trzy w jednym? Cztery w jednym? Ikea Bettorp próbuje być jednocześnie ładowarką, ładowarką, ładowarką, przenośną lampką oraz mini-organizerem. Tak, liczba powtórzeń "ładowarką" jest tutaj jak najbardziej poprawna.

Ikea Bettorp Ładowarka z niespodzianką - recenzja i opinie
REKLAMA

Określenie "próbuje" może być natomiast trochę krzywdzące. Ikea Bettorp jest bowiem naprawdę mini-kombajnem, jeśli chodzi o ładowanie. Cały zestaw sprzedażowy wygląda po wyjęciu z pudełka i minimalnym skręceniu części lampkowej tak:

REKLAMA
 class="wp-image-2323284"

Co dokładnie widzimy na obrazku?

Po pierwsze - ładowarkę właściwą w postaci minimalistycznej, szaro-niebieskiej płytki z dwoma diodami LED, sygnalizującymi aktywne ładowanie bezprzewodowe (Qi). Przy ładowaniu telefonu diody nie będą zbyt pomocne (telefon zasłania je w całości), ale przy ładowaniu np. słuchawek mają już całkiem sporo sensu.

 class="wp-image-2323269"
To te dwie ciemne kropki.

Dwie diody sugerują przy tym, że mimo teoretycznego miejsca na trzy pola ładowania, do dyspozycji mamy tylko dwie ładowarki - i tak jest faktycznie. Nie są to przy tym żadne specjalne pola ładowania - ot, 5 W (każde), ale w zupełności wystarczy, żeby w ciągu nocy naładować nawet całkowicie rozładowanego smartfona.

Czym jest więc to trzecie pole w ładowarce Ikea Bettorp? W przeciwieństwie do dwóch pozostałych jest dość wyraźnie zagłębione i może pełnić kilka funkcji.

 class="wp-image-2323266"

Według strony Ikei można tam np. przechowywać przez noc drobną biżuterię albo np. zegarek, który albo w ogóle nie wymaga ładowania, albo nie wymaga go na tyle często, żeby zabierać miejsce na ładowarce. Ot, taki mały organizerek.

Prawdopodobnie jednak częściej będziemy tam odstawiać lampkę dołączoną do zestawu. Lampkę, która przy okazji też sama w sobie jest ładowarką.

 class="wp-image-2323290"

Jak dokładnie działa Ikea Bettorp? Przede wszystkim - i to jest trochę luka w całym, nieprzesadnie tanim zestawie - musimy mieć albo dokupić cztery akumulatorki AA. Wkładamy je do lampki, lampkę stawiamy na jednym z pół ładujących, mikroskopijna dioda na przycisku zapala się na czerwono i już - ładowanie trwa.

 class="wp-image-2323287"
Tak wygląda lampka ze zdjętym kloszem.

A kiedy już akumulatorki naładują się do odpowiedniego poziomu - możemy zabrać lampę gdziekolwiek, gdzie tylko będzie nam potrzebna.

Sam zresztą wykorzystałem zestaw Ikea Bettorp tak, że postawiłem ładowarkę na niskiej szafie w sypialni, daleko od łóżka, żeby telefon nie kusił przy zasypianiu, natomiast samą lampkę wykorzystywałem jako normalną lampkę nocną, a czasem niosłem ją do wielkiej szafy, w której cały czas nie zamontowałem jeszcze oświetlenia. Szczęśliwie w ostatnim czasie nie brakowało w mojej okolicy prądu, ale że czasem się to zdarza - również i w takiej sytuacji lampka z Ikei dałaby radę.

No i mój ulubiony plus - mniej kabli. Zazwyczaj ładowarka i lampka wymagałyby co najmniej dwóch przewodów. Tutaj wystarczy jeden i lampkę możemy ze sobą zabrać w dowolne miejsce.

Czytaj także:

Ikea Bettorp - jak świeci i jak długo świeci?

 class="wp-image-2323272"
Widoczny przycisk na obudowie to jedyny przycisk sterujący lampką. Ponowne kliknięcia zmieniają natężenie światła.

Ciepło, przynajmniej jeśli chodzi o temperaturę barwową (2700 K). Jeśli komuś suche wartości nic nie mówią, to lampka z zestawu Ikea Bettorp świeci po prostu bardziej na żółto niż biało czy niebiesko. Czyli w sumie tak, jak powinna świecić lampka z sypialni.

Czy da się przy niej czytać? Przy najwyższym z trzech poziomów intensywności - tak, choć 150 lm raczej nie jest idealną wartością do tego celu. Trzeba tylko pamiętać o tym, że jest niezbyt wysoka (ok. 23 cm) i czasem trzeba się nagimnastykować, żeby ustawić ją optymalnie. Z drugiej strony - klosz z zestawu robi całkiem dobrą robotę, więc nie ma rzeczy niemożliwych. I z jeszcze innej strony - czytniki i tak są podświetlane, a lampka nocna służy mi głównie do tego, żeby podświetlony ekran nie był jedyną świecącą się rzeczą w nieprzeniknionej ciemności.

Do wyboru są jeszcze dwa poziomy intensywności - średni i niski, przy czym ten ostatni to już typowe oświetlenie nastrojowe. Można lampkę w takim trybie ustawić jako światło dekoracyjne albo kierunkowe na noc - spokojnie powinno wystarczyć.

Jeśli bowiem chodzi o wydajność akumulatorków (w moim przypadku - Ladda 2450 mAh, trzeba sobie dokupić osobno), to nawet przy najwyższej intensywności lampka bez ładowania wytrzymała pełne 8 godzin i potem jeszcze próbowała reagować na moje kliknięcia. Przy założeniu, że nie zawsze będziemy z niej korzystać na najwyższych obrotach i ograniczymy się do np. 2 godzin świecenia dziennie, ostawianie lampki na ładowarkę raz na tydzień albo rzadziej jest jak najbardziej możliwe.

Losowe pytania, które ktoś może zadać (ja zadałem)

Czy można ładować akumulatorki i jednocześnie korzystać z lampki?

Jak najbardziej, lampka może działać z dowolną intensywnością podczas ładowania.

Czy można korzystać z lampki jako, eee, ładowarki do akumulatorków?

To nie jest znowu takie głupie pytanie, bo ta lampka jest tak naprawdę ładowarką do akumulatorków, tylko zakończoną zestawem diod z jednej strony. I tak - można ją traktować jako zwykła ładowarkę i alternatywę dla standardowej ładowarki do akumulatorków. Jest tylko jeden szkopuł - klapka akumulatorków jest z jakiegoś powodu zamykana na śrubkę, więc bez śrubokrętu się nie obejdzie. Trochę szkoda.

Czy można ładować dwa urządzenia jednocześnie?

Tak. Pola ładowania są zresztą od siebie na tyle oddalone, że nawet dwa dość duże smartfony powinny się zmieścić. Zmieszczenie iPhone'a 12 i np. lampki z zestawu nie jest żadnym problemem.

Czy lampka ma jakieś zdalne sterowanie albo inne smart funkcje?

Niestety nie, a trochę szkoda, bo nawet proste zaprogramowanie czasu włączania się i gaszenia byłoby mile widziane i może nie wpłynęłoby aż tak dramatycznie na czas pracy na jednym ładowaniu.

Co się stanie, jeśli włożymy do środka zwykłe baterie?

Nic. Tzn. lampka będzie jak najbardziej działać, ale po położeniu na ładowarce będzie na nas złowrogo migać czerwoną diodą, sygnalizując błąd.

Czy Ikea Bettorp ma sens i warto kupić taki sprzęt?

Odpowiedź jest standardowo rozczarowująca - to zależy.

Cały zestaw Ikea Bettorp, bez akumulatorków, kosztuje 249 zł, a jeszcze ze 40 zł wypadałoby wydać na akumulatory, jeśli nie mieliśmy ich do tej pory. W rezultacie za niecałe 300 zł otrzymujemy zestaw, w skład którego wchodzi:

  • ładowarka do telefonów, zegarków, etc. z dwoma polami do ładowania
  • ładowarka do akumulatorków (która jest jednocześnie lampką)
  • lampka (która jest jednocześnie ładowarką do akumulatorków)
  • mini-organizerek na drobiazgi ściągane przed snem (np. zegarek).
REKLAMA

Do tego w Ikea Bettorp wszystko działa tak, jak przewidział to producent. Pola ładowania naładują telefony do 100 proc. w ciągu nocy (tylko nie liczcie na szybkie ładowanie), lampka świeci bez doładowywania przez bite 8 godzin w najmocniejszym trybie, a wszystko to wymaga tylko jednego kabla. No i w końcu będziecie wiedzieć, gdzie macie ładowarkę do akumulatorków - ja swoją regularnie gubię, a potem muszę kupować nową. Tę trudno zgubić.

Z drugiej strony - cena za Ikea Bettorp to jednak prawie 300 zł. Zestaw składający się z pojedynczej ładowarki indukcyjnej i zwykłej, przewodowej lampki, czyli takie nocnoszafkowe minimum, można pewnie złożyć i za 100 zł. Tylko lepiej nie próbujcie tą przewodową lampką oświecać sobie nocą drogi po ciemnym domu...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA