Ładowarka podblatowa Ikea Sjomarke - recenzja i opinie. To najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się mojej szafce nocnej
Podblatowa ładowarka indukcyjna Ikea Sjomarke to urządzenie, którego właściwie nie widać. Wystarczy umieścić ją pod blatem i już można ładować telefon. Jakie są opinie o produkcie? Czytaj recenzję.
Uwielbiam ładowarki bezprzewodowe - nie jestem nawet w stanie zliczyć, ile mam ich w domu. Ale mają jeden, niesamowicie irytujący problem - widać je. Ikea Sjomarke tego problemu nie ma.
Jasne, są ładne ładowarki bezprzewodowe. Są małe ładowarki bezprzewodowe. Ale zawsze to płytka, która zajmuje miejsce na blacie, do tego płytka z kablem, którego najczęściej nie da się zbyt estetycznie poprowadzić. I w tym miejscu, cała na biało (w sumie to dosłownie) wjeżdża właśnie Ikea Sjomarke.
Jak może istnieć ładowarka, której nie widać?
To akurat dość proste - nowa ładowarka indukcyjna z Ikei nie jest przeznaczona do tego, żeby stać na blacie i na niej układać ładowane urządzenia. Właściwie to instrukcja nawet ostrzega, żeby tego nie robić i nie takie jest przeznaczenie tego produktu.
W przypadku Sjomarke właściwym miejscem montażu jest... spód danego blatu. Czyli ładowarkę indukcyjną mocujemy (o tym za chwilę) pod np. blatem szafki nocnej, a telefon kładziemy już na blacie.
Plusy takiego pomysłu? Nie musimy wydzielać specjalnego miejsca na ładowarkę, łatwiej ukryć przewód zasilający, trudniej strącić telefon razem z krążkiem ładującym z szafki (tak, zdarzyło mi się to) i jeśli nie ładujemy smartfona, to możemy położyć tam chociażby kubek z kawą.
Minusy? Do minusów zaraz przejdziemy.
Ładowarka indukcyjna Ikea Sjomarke - jak to się montuje?
Opcje są dwie. Pierwszą jest przykręcenie ładowarki Sjomarke krótkimi śrubkami (18 mm długości, są 4 punkty montażowe w rogach), przy czym w zestawie śrubek nie ma.
Są natomiast dwa zestawy bardzo mocnej dwustronnej taśmy samoprzylepnej, które powinny się sprawdzić w większości przypadków. Przykleiłem tak ładowarkę kilka razy, często w różnych miejscach, po wcześniejszym oderwaniu jej od blatu (dość wymagające zajęcie) i wszystko trzymało się tak, jak należy.
Śrubki bym sobie więc darował, tym bardziej, że przy montażu jest jeden dość spory haczyk.
Uwaga na grubość blatu!
Początkowo uznałem, że nie ma po co czytać instrukcji ładowarki indukcyjnej Ikea Sjomarke - przyklejam tam, gdzie wydaje mi się, że ładowarka będzie mi najbardziej potrzebna, czyli przy pracowym biurku. Przyklejone, podpięte i... nic. Po kilkunastu próbach zerknąłem jednak do instrukcji, która ostrzega, że ładowarka będzie działać wyłącznie na blatach o grubości od ok. 8 do 22 mm. Moje komputerowe biurko (z blatem również z Ikei) miało ponad 30 mm, więc nie było szans, żeby zadziałało.
Od razu też uprzedzę, że warto przyjąć wartości podane przez Ikeę jako faktycznie graniczne. Testowałem ładowarkę również na blacie, który miał mniej więcej 25 mm i - zgodnie z ostrzeżeniem - ładowanie nie było możliwe. Co ciekawe, dioda ładowarki migała, co oznaczało, że wykrywa, że nad nią jest telefon, ale to było wszystko - nie dało się znaleźć punktu, w którym telefon zacząłby się ładować.
Dopiero na stoliczku, który faktycznie mieścił się w rekomendowanym przedziale, całość zaskoczyła bez najmniejszego problemu. No prawie.
Magia, chociaż wymagająca trochę wysiłku.
Zacznijmy od pozytywnych kwestii. Dawno już nie miałem do czynienia z czymś równie futurystycznym niż właśnie odkładaniem telefonu na teoretycznie losowy fragment stołu i rozpoczynaniem w ten sposób ładowania akumulatora. Doskonały party trick, tym bardziej, że wspierany jest tutaj standard ładowania Qi (1.2.4), więc możemy elegancko zaskoczyć naszych znajomych - pomijając praktyczną część całej tej zabawy.
Co jednak jest zdecydowanie mniej magiczne, to szukanie punktu, w którym podblatowa ładowarka faktycznie ładuje. Tak, Ikea w instrukcji ładowarki indukcyjnej podaje dokładne wymiary, które pozwalają zlokalizować ten punkt, ale... to tylko teoria. W praktyce precyzyjne odmierzenie punktu ładowania potrafi być odrobinę frustrujące, szczególnie jeśli szafka ma trochę inną konstrukcję/wymiary w środku niż na zewnątrz. Sam musiałem zdecydować się na metodę przesuwania telefonu po blacie po kilka milimetrów i sprawdzenia, kiedy zacznie się ładować.
Tyle dobrze, że robimy to właściwie tylko raz, po czym oznaczamy odpowiednie miejsce specjalnym markerem w postaci naklejki.
Odrobinę psuje to magię, ale na szczęście nie jest przesadnie widoczne i niespecjalnie przeszkadza. Początkowo też myślałem, że będę w stanie poradzić sobie bez naklejek i po prostu zapamiętać, gdzie i jak powinien leżeć telefon, żeby wszystko grało. Niestety to okazało się być zbyt trudnym zdaniem - powierzchnia ładowania indukcyjnego w Ikea Sjomarke jest zbyt mała, żeby pozwolić sobie na aż tak luźne podejście.
I jak to ładuje?
Tak, jak możecie się domyślić - niezbyt szybko. To zdecydowanie nie jest szybka ładowarka indukcyjna, z której skorzystamy przy wyjściu z domu na ostatnią chwilę. Zresztą na obudowie ładowarki Ikea wyraźnie stwierdza, że maksymalna moc ładowania to... 5 W.
Przeprowadziłem kilkanaście albo i więcej próbnych ładowań i w większości przypadków naładowanie iPhone 12 (kondycja akumulatora - 90 proc.) od niecałych 20 proc. do 80 proc., przez blat o grubości 15 mm, zajmowało mniej więcej 2,5 godziny. Zakładam więc, że w większości przypadków będzie to wybór jako ładowarki nocnej, gdzie i tak prędkość ładowania nie ma większego znaczenia - liczy się tylko to, czy po odłożeniu na ładowarkę wieczorem, telefon będzie rano naładowany.
I w tym przypadku na pewno będzie. Tak samo możemy trochę podratować swój akumulator, jeśli np. zasiadamy do wieczornego oglądania seriali albo idziemy coś gotować w kuchni.
A jak jest z nagrzewaniem się?
Krótka odpowiedź: tak, ładowarka indukcyjna Ikea Sjomarke nagrzewa się i to dość odczuwalnie, natomiast nie mając bezpośredniego kontaktu z blatem (odstaje odrobinę na tych paskach montażowych) raczej nie będzie z tego tytułu większych problemów. Odkleiłem zresztą po dłuższym czasie ładowarkę i w miejscu jej przyklejenia nie było żadnych śladów ani deformacji.
Natomiast nie da się ukryć, że do pewnego stopnia nagrzewa się też sam blat, bo i podczas bezprzewodowego ładowania nagrzewa się sam telefon. Ponownie - póki co nie widzę żadnych skutków ubocznych.
Co jeszcze warto wiedzieć?
Że niestety nie możemy podmienić przewodu zasilającego czy ładowarki np. na nasze standardowe USB-C. Przewód zasilający od strony ładowarki Sjomarke jest zamontowany na stałe, więc jesteśmy zdani na to, co przewidział producent.
Tyle dobrze, że przewód jest akurat dość długi (ok. 2 m według moich pomiarów) i elastyczny, więc nie powinno być problemów z odpowiednim podłączeniem i poprowadzeniem.
Poza tym w sumie nic ciekawego - w trakcie testów podblatowej ładowarki indukcyjnej od Ikei nic się nie odkleiło, nie zapaliło, nie migało bez powodu ani nic takiego.
Podblatowa ładowarka indukcyjna Ikea Sjomarke - czy warto?
Sam pomysł jest świetny - tutaj nie mam wątpliwości. Może i nie jest z kategorii zmieniających życie, ale hej - to tylko ładowarka. Podblatowa ładowarka indukcyjna, której nie widać, która robi swoją robotę (choć niezbyt szybko) i... w sumie to chyba tyle od niej oczekiwałem, kiedy dotarła do mnie na testy.
Z drugiej strony - jest to jednak produkt, któremu towarzyszy sporo "ale". Po pierwsze - jest drogi. Cena ładowarki Ikea Sjomarke to 149 zł, czyli wielokrotnie drożej niż zwykła Ikeowa ładowarka bezprzewodowa (25 zł plus kabel i zasilacz), która robi dokładnie to samo, ale jest mniej gadżeciarska i zdecydowanie bardziej ją widać.
Po drugie - obszar ładowania (przynajmniej w przypadku iPhone'a) jest stosunkowo mały, a sam proces ustalania, gdzie dokładnie wypada na blacie, potrafi być męczący. Nie obejdziemy się też bez oznaczenia go - dalej mniej widoczne niż zwykła ładowarka, ale bardziej widoczne niż nic.
Po trzecie - trzeba bardzo uważać na grubość blatu, a także ewentualne pokrowce i podobne elementy - jak dowodzi mój nieudany eksperyment z blatem o grubości ok. 25 mm, każdy milimetr może zrobić różnicę.
Trzeba więc zadać sobie pytania, czy:
- mamy odpowiedni blat,
- nie lubimy ładowarek bezprzewodowych w klasycznej wersji aż tak bardzo, że jesteśmy gotowi wydać 149 zł,
- czy poświęcimy te kilkanaście minut na zlokalizowanie punktu ładowania
- czy nie zależy nam na prędkości ładowania i przeważnie ładujemy telefon przez noc.
Jeśli na wszystkie te pytania - jak ja - odpowiecie twierdząco - proszę bardzo. Wrzucajcie ładowarkę indukcyjną Sjomarke do koszyka podczas weekendowych zakupów. Jeśli natomiast pasują wam porozrzucane po domu krążki ładujące - możecie sobie odpuścić. Chyba że zżera was ciekawość, jak to działa. Wtedy raczej was nie powstrzymam.
Plusy:
- banalny i całkiem solidny montaż bez użycia narzędzi
- ładuje telefon
- nie widać jej
- długi przewód zasilający i zasilacz w komplecie
- nie przegrzewa się nawet przy wielogodzinnym ładowaniu
- wysoki współczynnik "ależ to fajne"
Minusy:
- dużo drożej niż zwykłe ładowarki bezprzewodowe
- grubość blatu ma krytyczne znaczenie
- powierzchnia ładowania nie jest największa i trzeba ją znaleźć, a potem oznaczyć
- spore wymiary (choć przy montażu pod blatem ma to w sumie pomijalne znaczenie)