REKLAMA

Świerkowa gęś była największą łodzią latającą. Przez 30 lat przeleciała łącznie 30 sekund

Chcąc wesprzeć swoich sojuszników na całym świecie w trakcie II wojny światowej, Amerykanie musieli bezustannie transportować potężne ilości sprzętu, broni, ładunków i w końcu żołnierzy w kierunku Europy. Problem w tym, że wody Atlantyku usiane były niemieckimi okrętami podwodnymi, które regularnie zatapiały amerykańskie transporty na wodzie znacząco spowalniając dostawy i mnożąc straty w ludziach, zanim jeszcze zdołali oni dotrzeć na pole walki. Dowódcy amerykańskiej armii postanowili zlecić budowę potężnego samolotu transportowego, który mógłby ominąć U-booty i mógłby szybko transportować żołnierzy i ciężki sprzęt do Europy. Ostatecznie budowę samolotu zlecono ekscentrycznemu geniuszowi, lotnikowi, konstruktorowi. Howard Hughes postanowił zbudować coś, czego jeszcze nikt nie widział.

swierkowa ges h-4 hercules
REKLAMA

Zlecenie było naprawdę trudne do wykonania. Według specyfikacji Hughes miał w ciągu dwóch lat dostarczyć trzy egzemplarze samolotu transportowego. Co więcej, aby nie było za łatwo, samolot musiał być zbudowany z wykluczeniem materiałów ciężko dostępnych w czasie wojny, takich jak aluminium. W efekcie powstała koncepcja samolotu drewnianego, wyposażonego w część elementów pokrytych płótnem.

REKLAMA

Na początkowym etapie prac koncepcyjnych Hughes współpracował z Henrym Kaiserem, właścicielem stoczni, który już miał doświadczenie w budowie legendarnych statków Liberty. Szybko jednak pojawiły się nieporozumienia między dwoma wizjonerami i Kaiser zrezygnował z udziału w projekcie. Hughes został sam ze swoim ambitnym projektem.

Ostatecznie po rozważeniu wielu koncepcji Hughes postanowił zbudować potężną łódź latającą o wprost monstrualnych jak na tamte czasy wymiarach. Samolot miał mieć skrzydła o rozpiętości 97 metrów i kadłub o długości 66 metrów. Zważając na fakt, że miał być wykonany z drewna, wielu specjalistów wątpiło, czy w ogóle budowa takiego monstrum jest realistyczna. Jakby nie patrzeć tak duża konstrukcja drewniana nie mogła gwarantować odpowiedniej sztywności.

Howarda Hughesa jednak to nie martwiło. Przekonywał, że H-4 Hercules, jak nazwał swój projekt, będzie w stanie zabrać na pokład nawet 750 w pełni uzbrojonych żołnierzy lub dwa czołgi Sherman. Aby jednak tego dokonać, samolot trzeba było wyposażyć w odpowiedni napęd. Po wielu modyfikacjach projektu Hughes zdecydował się na wykorzystanie ośmiu 28-cylindrowych silników Pratt & Whitney generujących po 3000 KM każdy. Co więcej, aby zmaksymalizować ładowność samolotu, jego konstrukcję zautomatyzowano tam, gdzie tylko się dało. W efekcie do obsługi samolot potrzebował jedynie trzech członków załogi.

Ku doskonałości

Czas był jednak przeciwnikiem niezwykle ambitnego projektu. Ciągłe modyfikacje projektu sprawiły, że Howard Hughes w trakcie jego realizacji zdecydował się na zbudowanie najpierw jednego egzemplarza samolotu. Nic to nie dało. Po dwóch latach, w 1944 roku samolotu wciąż nie było. Armia amerykańska była rozgoryczona, bowiem uzasadnienie do finansowania dalszej budowy samolotu znikało. Sytuacja na froncie się zmieniła, wody Atlantyku stopniowo się uspokajały i nowy samolot transportowy był coraz mniej potrzebny. Howard Hughes jednak złapał już bakcyla i musiał dokończyć swój projekt. Samolot musiał być idealny.

Kiedy rok później skończyła się II wojna światowa, samolot nadal nie był ukończony. W międzyczasie Kongres USA zaczął analizować wojenne wydatki, które nie przyniosły wymiernych efektów w trakcie wojny. Ostatecznie w 1947 r. także Howard Hughes został wezwany przed komisję senacką, gdzie miał się wytłumaczyć z braku samolotu, na który amerykańscy podatnicy wyłożyli ponad dwadzieścia milionów dolarów. W poczuciu wyższej misji, niewzruszony Hughes przekonywał, że samolot nadal musi zostać ukończony. Widząc jednak, że nie znajduje zrozumienia, ani zbytniego poparcia w członkach komisji, Hughes w trakcie przerwy w przesłuchaniach poleciał do Los Angeles, gdzie powstawał Hercules i… postanowił go przetestować.

Świerkowa Gęś wzbija się w powietrze po raz pierwszy

Pod koniec października samolot trafił do portu Los Angeles, gdzie go szybko zmontowano w całość i opuszczono na wodę. Po kilku próbnych wyprawach po porcie, 2 listopada 1947 r. Howard Hughes z załogą i kilkudziesięcioma pasażerami postanowił poderwać Herculesa i pozwolić mu rozwinąć skrzydła.

Po długim rozpędzie w zatoce Los Angeles pilotowany przez Hughesa samolot oderwał się od tafli wody, wzbił się na 21 metrów nad powierzchnię, przeleciał nieco ponad 1600 metrów z prędkością ok. 200 km/h, po czym wylądował na wodach zatoki. W ten sposób ostatecznie Hughes w swoim mniemaniu dowiódł, że projekt jest gotowy, a samolot lata. Sceptycy zauważali, że tak naprawdę nie był to prawdziwy lot. Niewielka wysokość, na jaką wzbił się Hercules mogła wskazywać, że samolot wykorzystał tzw. efekt przypowierzchniowy i po prostu nie był w stanie wzbić się na większą wysokość. Czy tak było? Tego się niestety nie dowiemy. Samolot nigdy więcej nie wzbił się w powietrze, a armia amerykańska zamknęła projekt po zakończeniu śledztwa ze strony komisji senackiej.

Trzy dekady w oczekiwaniu na lot nr 2

H-4 Hercules był jednak jednym z największych osiągnięć Howarda Hughesa, który poświęcił jego budowie pięć lat. Z tego też powodu Hughes przetransportował Gęś do hangaru, w którym utrzymywał ją w stanie zdatności do lotu przez kolejne 29 lat, aż do swojej śmierci, nawet mimo tego, że samolot nigdzie już nigdy nie poleciał.

Po śmierci Hughesa Świerkowa Gęś kilkukrotnie zmieniała właścicieli, aby ostatecznie skończyć w muzeum lotniczym Evergreen Aviation Museum w stanie Oregon. Można powiedzieć, ze transport samolotu do Oregon to chyba największa i najambitniejsza wyprawa tego samolotu.

Przetransportowanie samolotu na odległość 1700 km wymagało niezwykle skomplikowanej operacji, która ostatecznie trwała ponad cztery miesiące. Do dzisiaj H-4 Herculesa można podziwiać w tym muzeum, jako jedyny samolot, który przez 30 lat służby wykonał jeden, choć majestatyczny, lot.

W 2019 r. rekord rozpiętości skrzydeł utrzymywany przez Świerkową Gęś od 62 lat został pobity przez Roc, dwukadłubowy samolot firmy Stratolaunch, którego skrzydła ciągną się przez 117 metrów. Samolot ten aktualnie będzie służył armii amerykańskiej do testowania i wystrzeliwania samolotów hipersonicznych. Świerkowa Gęś tymczasem będzie na niego spoglądała z muzealnego hangaru.

REKLAMA

H-4 Hercules Świerkowa Gęś - dane techniczne

Rozpiętość skrzydeł: 97,54 m
Długość: 66,65 m
Wysokość: 24,18 m
Napęd: 8 silników Pratt & Whitney R-4360
Załoga: 3 osoby

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA