Jedni chcą skał z Marsa, drudzy straszą patogenami. Brakowało jeszcze Chin
Mamy od kilku dni już początek współczesnego prawdziwego wyścigu kosmicznego. Od wielu lat wiadomo, że NASA chce w ciągu najbliższych kilkunastu lat przywieźć na Ziemię próbki regolitu i skał z powierzchni Marsa. Kilka dni temu taki sam cel ogłosiły Chiny. Na razie ciężko oszacować, kto dokona tego jako pierwszy. Są jednak naukowcy, którzy mówią, że nikt absolutnie nie powinien tego robić.
Zaledwie tydzień temu dowiedzieliśmy się, że chińscy naukowcy intensywnie pracują nad przygotowaniem misji kosmicznej Tianwen-3, w ramach której na Marsa poleci sonda kosmiczna. Ma ona zebrać próbki gruntu z miejsca swojego lądowania, wystartować na orbitę wokół Marsa i tam zostać przechwycona przez innego orbitera, który następnie wróci z próbkami na Ziemię. Choć to ambitny pomysł, to Chiny chcą wykorzystać w tej misji technologie, które już udało im się sprawdzić. Jakby nie patrzeć, w 2021 r. chiński łazik Zhurong wylądował na powierzchni Marsa, a w 2020 r. chińska sonda pobrała próbki z powierzchni Księżyca i wróciła z nimi na Ziemię. Plan więc nie wydaje się aż tak nierealistyczny, jak na pierwszy rzut oka.
Co ważne, chińscy naukowcy przekonują, że próbki z Marsa będą mieli w swoich laboratoriach już w 2031 roku. To już jest z kilku względów fascynująca informacja. Po pierwsze, kiedy Chiny rzucają datami co do misji kosmicznych, to zazwyczaj tych dat dotrzymują. Po drugie, NASA planuje dostarczyć na Ziemię swoje próbki w 2033 roku. Problem w tym, że gdy NASA rzuca datami, to zazwyczaj nigdy ich nie dotrzymuje. Doskonałym przykładem może być powrót człowieka na Księżyc, który planowany był na 2024 rok, a obecnie ogromnym szczęściem będzie jeżeli uda się misję zrealizować w 2026 roku.
Czytaj więcej:
Walka o miano lidera w przestrzeni kosmicznej właśnie się rozpoczęła, choć nikt tego jeszcze tak nie nazywa. Zważając jednak na tarcia geopolityczne między oboma krajami, żaden z pewnością nie chce, aby ten drugi dowiódł swojej wyższości także w przestrzeni kosmicznej.
Hurra, będziemy mieli kamienie z Marsa! Co?!
Jak jednak piszą autorzy artykułu opublikowanego na łamach magazynu Scientific American, wśród naukowców są też zagorzali przeciwnicy przywożenia czegokolwiek z powierzchni Marsa. Dlaczego? Naukowcy wskazują tutaj na możliwość nieświadomego dostarczenia na powierzchnię Ziemi potencjalnych patogenów pochodzących z Marsa. Owszem, jak dotąd nie znaleźliśmy żadnego życia na Marsie, ale przecież właśnie po to chcemy przywieźć próbki skał i regolitu z Marsa, aby potwierdzić, że nie ma w nich absolutnie żadnego życia. Skoro chcemy to potwierdzić, to znaczy, że wciąż tego nie wiemy.
Część naukowców uważa, że żaden kraj na świecie nie powinien mieć prawa narażać całego życia na Ziemi na żadne zagrożenia, które mogą do nas dotrzeć z powierzchni Marsa.
Jest tylko jeden problem...
Ogromną dziurą w tym rozumowaniu jest fakt, że na Ziemię co roku docierają setki kilogramów skał z Marsa i dzieje się tak od miliardów lat. Na wczesnym etapie formowania się Układu Słonecznego mniejsze i większe skały bezustannie bombardowały planety skaliste. Podczas tych uderzeń w przestrzeń międzyplanetarną wyrzucane były miliony ton skał. Część z nich opadała z powrotem na powierzchnię planety, a część uzyskiwała na tyle dużą prędkość, że uciekały grawitacji planety i rozpoczynały tułaczkę wokół Słońca w przestrzeni międzyplanetarnej. Na przestrzeni miliardów lat takie skały trafiały zapewne zarówno z Ziemi na Marsa, jak i z Marsa na Ziemię.
Jeżeli zatem w skałach marsjańskich istniałyby zabójcze patogeny, to już byśmy o tym wiedzieli. Na przestrzeni lat naukowcy odkryli na powierzchni Ziemi wiele meteorytów, które przyleciały do nas z Marsa, i jak na razie nie wyrządziły one żadnych szkód.
Nawet jeżeli w skałach marsjańskich coś jest...
Nie ma za bardzo czym się przejmować. Jakby nie patrzeć satelita wiozący próbki regolitu z Marsa nie wysypuje ich w atmosferę. Zwyczajowo takie próbki trafiają na Ziemię w specjalnych kapsułach szczelnie zamkniętych jeszcze na powierzchni Księżyca, planetoidy czy w tym przypadku Marsa. Z miejsca lądowania zabierane są bezpośrednio do laboratoriów, gdzie otwiera się je w kontrolowanych warunkach. Wystarczy tutaj wspomnieć niedawno otwarte próbki z Księżyca, które zostały przywiezione na Ziemię ponad czterdzieści lat temu. Wewnątrz fiolki oprócz regolitu księżycowego były nawet śladowe ilości szczątkowej atmosfery Księżyca.
Myśląc o próbkach z Marsa, NASA planuje ich lądowanie na dnie wyschniętego jeziora na poligonie w Utah. Tam też będzie znajdował się specjalny ośrodek przypominający laboratoria, w których obecnie bada się niebezpieczne wirusy. Póki co zatem możemy spać spokojnie. Nie ma co się spodziewać zabójczej inwazji grypy czy ospy marsjańskiej.