REKLAMA

Głupia sprawa - chcieli uratować psa, zamiast tego przygarnęli kojota. Właśnie dlatego trzeba ostrożnie pomagać dzikim zwierzętom

Wprawdzie mieszkańcom Polski raczej nie grozi adopcja kojota, ale w podobny sposób możemy wyrządzić krzywdę dzikiemu zwierzęciu. W takich przypadkach nadgorliwość nie jest najlepszym rozwiązaniem.

kojoty
REKLAMA

Do zdarzenia doszło w stanie Massachusetts. Rodzina natknęła się na sympatycznie wyglądającego szczeniaka. A przynajmniej tak im się zdawało, że to szczeniak. Po zabraniu rzekomego psa do domu okazało się, że to raczej nie jest ten przyjaciel człowieka, o jakim myśleli.

REKLAMA

To mały kojot - potwierdził poinformowany ośrodek

Kojot w chwili zetknięcia z rodziną mógł mieć raptem 5-6 tygodni. Nie jest jasne, dlaczego błąkał się wokół drogi, gdzie został znaleziony. Pracownicy ośrodka zajmującego się opieką nad dzikimi zwierzętami przyznało, że kojot nie powinien być zabierany ze swojego naturalnego środowiska.

Inny kontynent, ale zasady te same co u nas. W Polsce organizacje również podkreślają, by nie pomagać dzikim zwierzętom na siłę. Do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt bardzo często wiosną czy latem trafiają młode zające, sarny, ale też jeże, kuny czy wiewiórki.

Człowiek natykając się na maluszka w lesie myśli, że ten znalazł się w niebezpieczeństwie bądź został porzucony. Tymczasem np. w przypadku saren matki zostawiają pociechy same, zaglądając do nich raz na jakiś czas w ciągu dnia. Wtedy je karmią. Mają je jednak na oku, by w razie czego zainterweniować. O ile odstraszą inne zwierzę, tak człowieka niekoniecznie.

Wychowanie dzikiego zwierza w sztucznych warunkach jest skomplikowane

Może stresować się nowym otoczeniem i tym, że znalazł się daleko od swoich pobratymców. Na dodatek pokarm, który dostaje, nie może równać się z jedzeniem dostarczanym przez matkę. Bywa, że młode nie wytrzymują trudnej sytuacji i po prostu umierają - ze stresu czy problemów z pożywieniem.

W przypadku amerykańskiego kojota wiadomo, że trafił do przybranej rodziny i będzie przebywał ze swoimi rówieśnikami. Ważny jest kontakt z innymi zwierzętami, aby maluch mógł wyrobić sobie odpowiednie nawyki. Przyzwyczajenie go do człowieka i nauczenie, że tylko on oferuje pokarm, mogłoby mieć w przyszłości fatalne konsekwencje. Tym bardziej że za 6 miesięcy kojot ma trafić na wolność.

Na szczęście kojot nie chorował na wściekliznę. Mogło się zdarzyć tak, że ugryzłby lub podrapał rodzinę, która chciała go przygarnąć. Wówczas musiałby zostać poddany eutanazji.

Właśnie dlatego pomoc dzikim zwierzętom powinna być niesiona jedynie w ostateczności

Dotyczy to również ptaków. Od początku kwietnia, kiedy rozpoczyna się okres lęgowy większości krajowych gatunków ptaków, pracownicy Ptasiego Azylu w warszawskim zoo mają mnóstwo pracy. Podloty i pisklęta stanowią wtedy około 75 proc. wszystkich przyjmowanych pacjentów – poinformował Urząd Miasta Warszawa.

Jak się zachować? Przede wszystkim trzeba skontaktować się ze służbami: strażą miejską, Ośrodkiem Rehabilitacji Zwierząt czy strażą ds. łowiectwa. Dopiero po konsultacji może okazać się, że faktycznie zwierzę potrzebuje pomocy. Nadgorliwość nie jest wskazana.

W Polsce nie kojot, ale szakal

REKLAMA

Chociaż na kojota raczej się nie natkniemy, to warto nadmienić, że w Polsce spotkać można inne zwierzę podobne do psa. To szakal złocisty. Pierwsze udokumentowane obserwacje obecności szakala złocistego w Polsce pochodzą z 2015 r. Z kolei w 2020 widziano je w dwóch dzielnicach Warszawy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA