Naukowcy mówią, że masz jeść mielone muchy i algi. Musisz zmienić dietę, bo zabijesz planetę
Fińscy badacze potwierdzili, że naszą planetę – jak również nasze zdrowie – da się jeszcze uratować. Wystarczą robaki, mięso z próbówki i proszek z mikrobów. Istnieje też znacznie prostsza opcja.
Badacze z Uniwersytetu Helsińskiego potwierdzili, że można nawet o 80 proc. zredukować destrukcyjny wpływ człowieka na środowisko, wynikający z użycia nadmiaru wody, ziemi i emisji gazów cieplarnianych. Rozwiązanie jest tuż przed naszymi oczami, czy raczej… ustami, bo chodzi o nasze nawyki żywieniowe.
Badacze: robaki uratują planetę.
Badanie opublikowane w periodyku Nature Food przyjrzało się szeregowi nowatorskich rozwiązań żywieniowych, w tym:
- Mielonym muchom i świerszczom
- Białku jajek z komórek wyhodowanych w laboratorium
- Glonom, w szczególności morszczynowi pęcherzykowatemu
- Proszkom białkowym z grzybów i mikrobów
- Jadalnym algom
- Mleku, mięsu i jeżynom hodowanym w laboratoriach
Wyniki badań wskazują, że zastąpienie produktów pochodzenia zwierzęcego (mięsa, jajek, nabiału) tymi nowatorskimi pokarmami może przyczynić się do drastycznego obniżenia wpływu człowieka na środowisko, zapewniając pełen zakres niezbędnych składników odżywczych.
Receptura na uratowanie planety jest więc bardzo prosta – koniec z kurczakiem, pora jeść świerszcze, algi i mięso z laboratorium. Proste, prawda? Otóż nie; wszystkie z przedstawionych metod to póki co produkty, od wprowadzenia których na rynek masowy dzielą nas lata i których spożywanie wymagać będzie od nas cywilizacyjnie ogromnej zmiany nawyków. Na szczęście badacze z Uniwersytetu w Helsinkach podali na tacy jeszcze jedno, prostsze rozwiązanie. Takie, które jest nam znane od co najmniej 16 lat.
Nie musisz jeść robaków. Wystarczy, że nie będziesz jadł mięsa.
Jak czytamy w opracowaniu badania, kalkulacje przeprowadzone dla nowatorskich pokarmów są zbieżne z ograniczeniem wpływu na środowisko, jakie dałoby zwykłe... ograniczenie spożycia mięsa. Dieta wegańska, według badania, daje porównywalne korzyści, zaś wystarczyłoby ograniczenie spożycia pokarmów odzwierzęcych o 75 proc., by obniżyć o 75 proc. CAŁY negatywny wpływ człowieka na środowisko.
Absolutnie nie jest to nowatorskie odkrycie. Wiemy o tym co najmniej od… 16 lat! Już w 2006 r. ONZ wskazała hodowlę zwierząt jako jeden z trzech obszarów gospodarki mających najbardziej druzgocący wpływ na środowisko. W 2010 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych jednoznacznie podkreśliła, że dieta wegańska (lub przynajmniej drastyczne ograniczenie spożycia mięsa) jest kluczowe, by rozwiązać szereg globalnych problemów, począwszy od zanieczyszczenia środowiska, aż po… głód na świecie.
I nie ma w tym cienia przesady. Statystyki jasno pokazują, że choć hodowla zwierząt zajmuje ponad 80 proc. całej powierzchni rolniczej na świecie, dostarcza ledwie 20 proc. całości spożywanych przez ludzkość kalorii i ledwie 40 proc. białka. Jednocześnie hodowla zwierząt jest drugim – tuż za przemysłem naftowym – największym trucicielem planety. Organizacja Humane Society International przewiduje, iż w 2030 r. hodowla zwierząt będzie odpowiadać za blisko połowę światowego budżetu emisji gazów cieplarnianych, jeśli nic się nie zmieni.
Wygląda więc na to, że jako ludzkość stoimy przed bardzo prostym wyborem – możemy ograniczyć spożycie mięsa lub wręcz przejść na dietę wegańską lub… jeść mielone muchy i popijać je mlekiem z próbówki. Patrząc na to, jak „skutecznie” idzie nam porzucanie produktów odzwierzęcych, pora przyzwyczajać się do myśli, że za 10 lat w dyskontach zamiast kilograma kurczaka będziemy kupować kilogram suszonych świerszczy.