Wojna w Ukrainie - nagrania wideo trafiają do sieci. Uwaga na fałszywe informacje
Wojna w Ukrainie trwa już drugi dzień. Internet zalewa fala zdjęć i nagrań wideo, na których widać efekty agresji ze strony Rosji. Trzeba jednak uważać jak nigdy dotąd na fejki.
Wczoraj nad ranem polskiego czasu stało się coś niewyobrażalnego: Rosja pod władzą Władimira Putina właśnie najechała zbrojnie naszego wschodniego sąsiada. Inwazja na Ukrainę to bezprecedensowa sytuacja dla całego mojego pokolenia, a jeszcze nigdy w historii nie mieliśmy do czynienia ze starciem zbrojnym w Europie na taką skalę w dobie powszechnego dostępu do internetu oraz mediów społecznościowych.
Czytaj też: Kazałem ruskim trollom wypier**lać i chyba stworzyłem nową tradycję w polskim internecie
Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać. Chociaż postowanie zdjęć i filmów z frontu jest utrudnione ze względu na problemy z zasięgiem, to wielu dziennikarzy i zwykłych obywateli udaje się przesłać materiały do takich usług jak Facebook, Twitter oraz TikTok. Dzięki temu skala agresji ze strony Rosji wobec Ukrainy została udokumentowana - na poczet nasz i przyszłych pokoleń.
Wojna w Ukrainie: nagrania wideo i zdjęcia w internecie
Od wczoraj docierają do nas przerażające obrazy z Ukrainy. Na nagraniach wideo widzimy walczących o życie obywateli, broniących się przed agresją Rosji żołnierzy, samoloty latające nad domami mieszkalnymi oraz zniszczone czołgi na ulicach między nimi. Pojawiają się informacje o pociskach, które trafiły nie tylko w lotniska i bazy wojskowe, ale również w szpitale i budynki mieszkalne.
Oprócz tego do sieci trafiają również informacje o przejęciu przez Rosjan kontroli nad sarkofagiem w Czarnobylu, nagrania z Rosji prezentujące protesty obywateli przeciw wojnie. W innych krajach, w tym w Polsce, ludzie na znak protestu ustawiają się pod rosyjskimi ambasadami, a na granicę Ukrainy z innymi państwami, w tym z naszym, trafiają pierwsi uchodźcy.
Agresorowi zależy jednak na tym, żeby złamać ducha obywateli Ukrainy, którzy zostali, by bronić swojego kraju.
Do sieci trafia teraz masa fejków - wideo w zaciszu domowym da się stworzyć znacznie łatwiej niż na miejscu. Tajemnicą poliszynela jest zaś to, iż za wrzucanie fałszywych zdjęć i filmów odpowiadają m.in. farmy trolli i boty, które operują z Rosji. Sztucznie stworzone konta mają za zadanie prowadzić działania w cyberprzestrzeni, gdzie też rozgrywa się wojna - ta propagandowa.
Rosyjskim trollom i botom pomagają, często bezwiednie, zwykli ludzie; czasem ze strachu, czasem by wywentylować emocje, a czasem w nadziei, że pomoże się w ten sposób Ukraińcom. Trzeba jednak krytycznie podchodzić do materiałów, które znajdujemy w sieci. Nawet jeśli ufamy naszemu źródłu, to i tak w naszej gestii leży weryfikacja materiału przed podaniem go dalej.
Skala problemu jest tak duża, że jako nagrania z wojny w Ukrainie podawane są dalej nawet… klip z gier wideo z gry ARMA 3.
Klip, o którym mowa, trafił do sieci przed 24 lutego 2022 r. i został przeanalizowany na wiele różnych sposobów. Wniosek jest jeden: to wideo z gry. Mechanizm, który wykorzystują siewcy fejków, jest oczywiście tak stary, jak internet: gdy widzimy coś, co wzbudza nasze emocje, w tym np. nas oburza, to czujemy potrzebę podzielenia się tym z innymi. Niestety wielu internautów nie potrafi zweryfikować źródeł.
Podczas scrollowania warto się na chwilę zatrzymać i sprawdzić, czy dany materiał podaje dalej oficjalny profil mediów, dziennikarz lub ktoś inny ze zweryfikowanym kontem - z zastrzeżeniem, że takie osoby również mogą paść ofiarą oszustwa. W przeciwnym przypadku warto przyjrzeć się liczbie obserwujących (boty i trolle z farm zwykle mają zaledwie kilkudziesięciu followersów).
Oczywiście trzeba też pamiętać o tym, że farmy trolli nie śpią i aktywnie promują fałszywe nagrania wideo z wojny w Ukrainie.
Nie należy przesadnie ufać komentarzom pod nagraniami i filmami - szybki rzut oka na nie może zasiać w nas ziarno niepewności przy tych prawdziwych nagraniach lub uwiarygodnić w naszych oczach klip, który jest fałszywy. Do wszystkich znalezionych materiałów należy podchodzić z zasadą ograniczonego zaufania, a w wypadku uzasadnionych wątpliwości - zgłaszać je do administracji Twittera.
Jeśli chodzi o zdjęcia, to tu na szczęście mamy prosty sposób na to, by odsiać te najbardziej ordynarne fejki. Każdą grafikę można wrzucić w Google'a, a jeśli to stare zdjęcie z np. innej wojny, to od razu będzie widać, że ktoś wrzucał je do sieci przed 24 lutego 2022 r. W przypadku, gdy pierwsza kopia fotografii krąży dopiero od kilku godzinach, to ryzyko, iż jest fejkiem, jest mniejsze.
Wiele redakcji oraz organizacji zajmującej się walką z fakenewsami analizuje publikowane w sieci klipy pod kątem wiarygodności. Warto się im przyjrzeć - potem, gdy internauta ponownie trafi na taki klip, już nie poda go dalej, a do tego będzie mógł zareagować i ostrzec innych. Zdecydowanie warto uświadamiać o tym zjawisku bliskich w ramach swoich baniek.
W sieci można przy tym wspierać Ukrainę oraz jej obywateli i to na różne sposoby. Organizowane są przy tym liczne zbiórki pieniędzy przez organizacje charytatywne - a ze względu na to, że pojawiają się już pierwsze próby wyłudzeń, przygotowaliśmy już wczoraj listę zbiórek od godnych zaufania organizacji jak Caritas, Polski Czerwony Krzyż itp.