REKLAMA

Ukradnę ci piosenkę i zapłacę, gdy ją sprzedam. Wyjątkowo bezczelne oszustwo NFT

Niewiele jest tematów technologicznych, które w ostatnim czasie rozpalają tak bardzo jak NFT. Dla jednych to żyła złota. Dla innych – piramida finansowa. Dla jeszcze innych – usprawiedliwienie dla kradzieży. HitPiece to kolejny dowód na to, że NFT należy zabić, zanim złoży jaja.

NFT. Startup HitPiece sprzedawał cudze piosenki.
REKLAMA

Odkąd NFT i kryptowaluty stały się nieco bardziej mainstreamowe, regularnie słychać komentarze artystów-grafików, których prace są kradzione i wystawiane w formie NFT. Jest to szczególnie widoczne w obrębie artystów publikujących na DeviantArt, do tego stopnia, iż platforma stworzyła własne narzędzie chroniące artystów przed oszustami. DeviantArt Protect każdego tygodnia skanuje blisko 4 mln NFT w poszukiwaniu nielegalnie uzyskanych kopii obrazów, opublikowanych w serwisie. Od sierpnia 2021 r. zgłoszono ponad 80 tys. takich wydarzeń, a zjawisko nie słabnie, wprost przeciwnie – tego typu zachowania coraz częściej są wykorzystywane przez cyberprzestępców, którzy przy użyciu botów automatycznie pobierają cudze prace i próbują je sprzedawać w marketplace’ach NFT.

REKLAMA

Jest jednak inny rodzaj perfidii – kradzież w imię rzekomego większego dobra artystów. Piewcy NFT, z właścicielami platform i tokenów na czele, mienią się współczesnymi Robin Hoodami, chcącymi wyrwać artystów z okowów wielkich korporacji jak Spotify czy Apple i rozdać im należne pieniądze za pracę… oczywiście sprzedając ich dzieło w formie tokenu. Jeden z takich Robin Hoodów właśnie oberwał strzałą w kolano.

Ukradnę ci piosenkę i zapłacę, gdy ją sprzedam. HitPiece ma wyjątkowo bezczelny pomysł na biznes.

Obserwuję wielu niezależnych muzyków, publikujących swoje dzieła przede wszystkim na YouTubie i w serwisach streamingowych i w ostatnich dniach mogłem zaobserwować, że większość z nich przestrzega swoich fanów przed NFT, których nie stworzyli i nie wystawili na sprzedaż. To była istna plaga, co najmniej kilkudziesięciu czołowych artystów ze sceny coverowej, rockowej i muzyki do gier publikowało ostrzeżenia, a pod ich postami kolejne dziesiątki mniejszych twórców komentowało, że spotkało ich to samo. Wszystkie te ostrzeżenia miały wspólny mianownik: serwis o nazwie HitPiece.

Ów startup wymyślił sobie wyjątkowo bezczelny sposób na biznes: jego twórcy wystawiali w serwisie utwory internetowych artystów, licząc na to, że ich technologicznie zaawansowani fani będą chcieli mieć te utwory „dla siebie” i kupią je w formie NFT. Oczywiście wszystko bez zgody głównych zainteresowanych, czyli autorów piosenek – HitPiece po prostu pobierał ich utwory i odsprzedawał. W świecie dóbr fizycznych nazwalibyśmy to kradzieżą i paserstwem, ale w świecie nowinek technologicznych to „rewolucja”.

Gdy startup został wywołany do tablicy, ich reakcja była jeszcze bardziej bezczelna niż sam model biznesowy – otóż HitPiece twierdzi, że gdy sprzedadzą NFT, to część zysku będzie trafiać do artystów, więc w sumie o co im chodzi, przecież nic się nie dzieje. HitPiece brnął w tę narrację przez kilka dni, ale w końcu ugiął się pod naporem krytyki. Strona została zamknięta, a na Twitterze startupu pojawiło się oświadczenie – jeszcze bardziej bezczelne niż wcześniejsze komentarze.

Widzimy, że trafiliśmy w czuły punkt i bardzo nam zależy na stworzeniu idealnego doświadczenia dla fanów muzyki. Dla jasności – artyści otrzymują zapłatę, gdy cyfrowe dobra są sprzedawane na HitPiece.

Do tego HitPiece to przecież „wersja beta”, a wersja beta może być niedoskonała. Cóż, jeśli beta-model biznesowy startupu polegał na kradzieży cudzej własności intelektualnej, to rzeczywiście, był on ciut więcej niż tylko niedoskonały. Jak gdyby bezczelności HitPiece było mało, po zamknięciu strony pojawił się na niej komunikat: rozpoczęliśmy konwersację i słuchamy.

REKLAMA
Oszustwo NFT - HitPiece kradł cudze piosenki i wystawiał w formie tokenów. class="wp-image-2033590"
Oszustwo NFT - HitPiece kradł cudze piosenki i wystawiał w formie tokenów.

Jeśli przez "rozpoczęcie konwersacji" HitPiece rozumie rozmowę na temat tego, czy kradzież cudzej własności intelektualnej jest zła, to owszem - udało się rozpocząć konwersację. I jednocześnie ją zakończyć: kradzież to kradzież, nawet w imię "innowacji", która póki co coraz bardziej jednoznacznie zaczyna się kojarzyć z oszustami. A dopóki piewcy NFT nie zaczną bezlitośnie wyrywać tego typu chwastów ze swojego tokenowego poletka, opinia społeczeństwa na temat tej technologii będzie tylko coraz gorsza.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA