Halo, jest tam kto? Centrum naszej galaktyki wydaje się niezamieszkane
Poszukiwanie sygnałów wysłanych przez przedstawicieli obcych cywilizacji w naszej galaktyce wymaga niezwykłej cierpliwości. Kilkadziesiąt lat nasłuchu i nic, cisza jak makiem zasiał. Naukowcy postanowili sprawdzić, czy kogoś przypadkiem nie słychać w super gęstym centrum naszej galaktyki.
Przypomnijmy. Nasza galaktyka - Droga Mleczna - ma średnicę ok. 100 000 lat świetlnych i składa się z 200-400 miliardów gwiazd. Ma kształt dysku z nieznacznym zgrubieniem w samym centrum, gdzie skrywa się supermasywna czarna dziura o masie 4 milionów mas Słońca. Generalnie im bliżej środka galaktyki, tym gęstość gwiazd, pyłu i gazu rośnie. W samym zgrubieniu centralnym roi się wprost od miliardów gwiazd.
Układ Słoneczny znajduje się natomiast stosunkowo daleko, mniej więcej 27 000 lat świetlnych od centrum Galaktyki. Spoglądając z tego miejsca w przestrzeni w kierunku centrum galaktyki, można objąć wzrokiem (i teleskopem) na raz miliardy gwiazd i setki znanych i nieznanych jeszcze planet pozasłonecznych.
Wydaje się zatem, że to idealne miejsce dla poszukiwaczy życia pozaziemskiego. Jeżeli w polu widzenia teleskopu umieścimy miliard gwiazd i prawdopodobnie setki milionów planet, to jeżeli gdzieś tam jest życie, powinniśmy mieć choć szansę na to, aby coś usłyszeć, prawda?
Takie założenie zapewne mieli też australijscy naukowcy, którzy postanowili przyjrzeć się środkowi galaktyki za pomocą najbardziej precyzyjnych radioteleskopów na Ziemi. Pod koniec 2020 roku skierowali radioteleskop Murchison Widefield Array składający się z ponad 4000 anten na centrum Drogi Mlecznej i zaczęli nasłuchiwać.
W polu widzenia teleskopu znalazły się całe miliardy gwiazd i zapewne miliardy planet, o których jeszcze nie wiemy i 144 planety pozasłoneczne już odkryte. WMA nasłuchiwał nieba bardzo uważnie przez siedem godzin. Efekt? Jeżeli tam ktoś jest, to jakimś cudem nie chce się tym chwalić. Poza szumem samego kosmosu, w centrum naszej Galaktyki nie słychać nic. Cisza, zero, null.
Czy to jest jakieś zaskoczenie? Ależ skąd. Radioteleskop WMA nie pierwszy raz poszukiwał sygnałów od obcych. W 2020 r. astronomowie przysłuchiwali się ponad 10 milionom gwiazd, w 2018 r. nadstawiali ucha w kierunku mgławicy w Orionie, a w 2013 r. po raz pierwszy przysłuchiwali się centrum Drogi Mlecznej. Z żadnego z tych kierunków nie dotarły do nas jednak żadne sygnały choć trochę wskazujące na to, że zostały nadane przez jakąś cywilizację.
Czy to oznacza, że faktycznie sami jesteśmy we wszechświecie? Absolutnie nie. Analizując wyniki tego nasłuchu, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że zakładamy, iż obca cywilizacja, która mogła powstać w zupełnie inny sposób i wytworzyć zupełnie inną zaawansowaną technologię, korzysta z takich samych nośników informacji jak my. Co więcej, radioteleskop WMA nasłuchuje na konkretnych częstotliwościach. Wystarczy, aby sygnały nadawane przez obcą cywilizację były wysyłane na innym paśmie i już nic nie usłyszymy. Z tego też powodu dojmująca cisza nie powinna wzmagać w nas przekonania, że nikogo tam nie ma. Poszukiwanie technosygnatur w przestrzeni kosmicznej jest poszukiwaniem igły w stogu siana, przy czym ten stóg siana ma 100 000 lat świetlnych średnicy, a my wciąż poszukujemy tych kilku pojedynczych igieł. Pozostaje zatem uzbroić się w cierpliwość i słuchać dalej.