Polscy naukowcy chcą powstrzymać pożary lasów
Tegoroczne lato w wielu krajach było bardzo groźne ze względu na pożary. Niestety, te wraz z rosnącą temperaturą i suszą nie tylko się powtarzają, ale mają też większe konsekwencje. Rodzimi naukowcy zdają sobie sprawę ze zmian, jakie niesie ze sobą katastrofa klimatyczna, i chcą im zapobiec.
– Wspólnie zbudujemy system pozwalający nie tylko skutecznie zarządzać akcjami gaśniczymi w skali globalnej, ale sprawimy, że ryzyko wystąpienia pożarów będzie bardziej przewidywalne, co pomoże w działaniach ratowniczych. Jestem przekonany, że w ten sposób przyczyniamy się do ratowania naszego środowiska naturalnego – zapowiedział dr hab. inż. Wojciech Mazurczyk, prof. uczelni z Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych, kierujący w przedsięwzięciu zespołem polskich naukowców.
W projekt Silvanus zaangażowanych jest w sumie 49 partnerów: instytucji, uczelni, ośrodków badawczych i firm komercyjnych. Najpierw naukowcy zaczną od analizy danych i tworzenia informacji dotyczących pożarów lasów na świecie, modeli klimatycznych, danych pogodowych oraz narzędzi do obserwacji powierzchni Ziemi.
Kolejnym krokiem będzie stworzenie modeli przewidujących powstawanie pożarów oraz algorytmów wyliczających skalę zniszczeń
To wszystko ma sprawić, że służby będą lepiej gotowe na to, by przeciwdziałać zagrożeniu.
Informacjami, które projekt pozwoli uzyskać, naukowcy będą dzielić się ze strażakami oraz mieszkańcami. W planach jest nawet aplikacja mobilna do angażowania obywateli i automatyczne powiadomienia o praktykach bezpieczeństwa.
Pilotażowe wdrożenia opracowanych rozwiązań mają się odbyć w ciągu dwóch najbliższych lat. System zostanie przetestowany w ośmiu europejskich krajach, a także w Indonezji, Brazylii i Australii – krajach najbardziej narażonych na pożary dużych obszarów leśnych.
Tegoroczne lato było dosłownie piekielne
Włochy, Grecja i Turcja płonęły – w samej tylko Grecji ponad 50 tys. hektarów powierzchni poszło z dymem. Do tego doszedł największy pożar w historii Kalifornii czy Syberii. W ubiegłych latach ogień w Australii doprowadził do tego, że tak jakby powstała… druga Australia, na Oceanie Południowym.
Wskutek pożaru do atmosfery trafiło od 517 do 867 mln ton dwutlenku węgla. Jak podkreślali naukowcy, było to wartość, którą można porównać z ilością dwutlenku węgla emitowanego przez samochody wszystkich Australijczyków w ciągu roku.
Rzecz jasna najbardziej cierpią na tym zwierzęta i środowisko. W samej Turcji spłonęło tysiące sztuk bydła, gdy pożary dotarły na farmy. Dym z płonących lasów nad Grecją utrudnił podróż bocianom, które wtedy zaczęły zmierzać do Afryki. Wiele z nich straciło orientację i zginęło. Greccy aktywiści zajmujący się sprawami zwierząt alarmowali, że na przeżycie nie mają szans choćby żółwie. Poparzone przełyki nie pozwalały im jeść pokarmu, co prowadziło do śmierci.
W ubiegłym roku ofiarą płomieni padło około 10 000 sekwoi, z czego wiele miało ponad tysiąc lat. W tym służby musiały zabezpieczać największą z nich, aby nie zagroził jej pożar.
O wielu skutkach pożarów będziemy się zapewne jeszcze dowiadywali. Co gorsza, zagrażają nam kolejne, już w przyszłym roku. Pozostaje mieć nadzieję, że polskie rozwiązanie faktycznie pozwoli lepiej chronić się przed żywiołem, który ciągle rośnie w siłę.