REKLAMA

Pożary w Australii spowodowały powstanie drugiej Australii na Oceanie Południowym. Składa się z fitoplanktonu

Na przełomie 2019 i 2020 r. Australia zmagała się z najpoważniejszymi pożarami lasów w historii. Zniszczenia na rozległym obszarze Australii były potężne. Jak się jednak okazuje zniszczenia środowiska były nawet gorsze niż się spodziewano.

17.09.2021 05.00
Pożary a warstwa ozonowa
REKLAMA

Dane satelitarne dowodzą, że podczas pożaru do atmosfery trafiło nawet dwa razy więcej dwutlenku węgla niż się spodziewano. Co więcej, z dwutlenkiem węgla do atmosfery trafiło mnóstwo dymu i pyłu. Można by podejrzewać, że nie jest to aż taki problem, bowiem większość tego pyłu i dymu wywiała znad terytorium Australii nad Ocean Południowy znajdujący się na wschód od Australii.

REKLAMA

Jak wskazują dane opublikowane w najnowszym wydaniu periodyku Nature, ów pył rozwiany nad oceanem opadając dostarczył do wód mnóstwo składników odżywczych, które sprowokowało pojawienie się olbrzymich ilości fitoplanktonu.

Do atmosfery trafiło pół miliarda ton CO2

Analiza danych satelitarnych zebranych nad Australią podczas pożarów za pomocą instrumentu TROPOMI pozwoliło ustalić jak duże ilości dwutlenku węgla można przypisać pożarom. Okazało się, że wskutek pożaru do atmosfery trafiło od 517 do 867 mln ton dwutlenku węgla. Jak podkreślają naukowcy, jest to wartość, którą można porównać z ilością dwutlenku węgla emitowanego przez samochody wszystkich Australijczyków w ciągu roku.

Warto też zauważyć, że wyemitowanie tak dużych ilości CO2 do atmosfery to tylko część problemu. Jakby nie patrzeć, w pożarach zniknęły olbrzymie połacie lasów eukaliptusowych, a więc zniknęło mnóstwo drzew, które już teraz nie będą w stanie pochłaniać i sekwestrować dwutlenku węgla. Wyrządzone przez pożar szkody nie ograniczą się do jedynie jednego roku. Skutki będą się ciągnęły za nami latami.

 class="wp-image-1861554"
Duże ilości pyłu wywiewane na wschód od Australii
REKLAMA

Duże ilości pyłu trafiły do stratosfery oraz niższych warstw atmosfery, skąd zostały wywiane nad terytorium Oceanu Południowego. Analizując ruchy atmosferyczne naukowcom udało się ustalić, że to właśnie ów pył odpowiada za intensywne zakwitanie oceanu. Na obszarze większym od samej Australii pojawiło się mnóstwo fitoplanktonu, który część węgla wiąże i zabiera ze sobą na dno oceaniczne, ale część reemituje z powrotem do atmosfery.

Dokładnej skali i skutków tego procesu jak na razie nie udało się poznać. W tym celu już teraz na Ocean Południowy powinny trafić statki badawcze, które musiałyby to zbadać na miejscu. Póki co, na taką wyprawę się jednak nie zanosi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA