Umrzesz jako nudny ziemianin. NASA zablokowała rozdawanie tytułu astronauty na prawo i lewo
W sobotę 11 grudnia po raz trzeci w tym roku w powietrze wzniosła się rakieta New Shepard firmy Blue Origin z sześcioosobową załogą, która po kilku minutach lotu dotarła w przestrzeń kosmiczną. Teraz po powrocie na Ziemię, cała załoga otrzyma skrzydła astronautów przyznawana przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA). I tyle. Więcej takich nie będzie.
Trzeba przyznać, że w tym roku, w roku wielkiego powrotu turystyki kosmicznej tylko Blue Origin było w stanie wykonać więcej niż jeden lot turystyczny. Virgin Galactic wykonał jeden lot, a teraz odkłada kolejne loty na późniejsze daty. SpaceX także wykonał jeden lot turystyczny, po czym powrócił do wynoszenia swoich satelitów na orbitę okołoziemską.
Blue Origin tymczasem po pierwszym locie, w którym wziął udział sam założyciel firmy Jeff Bezos, wystrzelił w kosmos także drugą załogę, w której znalazł się aktor grający pół wieku temu kapitana Jamesa T. Kirka w serialu Star Trek. Tenże William Shatner, w wieku 90 lat stał się najstarszym człowiekiem w historii, który przekroczył granicę kosmosu, tzw. linię Karmana znajdującą się na wysokości 100 kilometrów.
12 grudnia doszło do trzeciego lotu turystycznego New Sheparda. Tym razem na pokładzie kapsuły załogowej zainstalowanej na szczycie rakiety znalazł m.in. Michael Strahan, legenda NFL oraz współprowadzący program Good Morning America, a także Laura Shepard Churchley, najstarsza córka Alana Sheparda, pierwszego Amerykanina w przestrzeni kosmicznej. Tak jak i podczas poprzednich dwóch lotów. Po pięciu minutach wznoszenia załoga znalazła się na wysokości 106 km, skorzystała przez kilka minut ze stanu nieważkości, po czym bezpiecznie wylądowała w pobliżu miejsca startu zaledwie 11 minut od momentu oderwania się od Ziemi.
W pierwszych słowach po wyjściu z kapsuły Strahan stwierdził, że zdecydowanie chce polecieć jeszcze raz. Swoją drogą, przy wzroście 196 cm Strahan został najwyższą osobą, która kiedykolwiek poleciała w kosmos.
11 minut radości i… 75 ton syfu
Na pierwszy rzut oka takie loty w przestrzeń kosmiczną to coś zupełnie nowego. Nie jest to jeszcze futurystyczny lot na Marsa, czy chociażby na Księżyc. Nie jest to nawet lot na orbitę okołoziemską. Mimo to jest to ponad dziesięć razy wyżej, niż latają samoloty pasażerskie, jest to już wysokość, z której zupełnie inaczej można spojrzeć na Ziemię. Nic dziwnego, że gdyby nie wysoka cena takiego lotu, kolejka do lotu byłaby długa jak stąd do Księżyca.
Jak jednak wskazują badania, to bardzo dobrze, że te loty są tak drogie. Im będą droższe, tym mniej ich będzie. Im mniej ich będzie, tym mniejsze będzie zanieczyszczenie powietrza na Ziemi.
W najnowszym raporcie 2022 World Inequalitsy Report autorzy surowo ocenili rodzącą się branżę krótkich suborbitalnych lotów kosmicznych. Co autorzy mają przeciwko lotom kosmicznym?
11-minutowy lot emituje co najmniej 75 ton węgla na każdego pasażera. Co najmniej miliard ludzi na Ziemi emituje mniej niż tonę dwutlenku węgla rocznie na osobę. Oznacza to, że w ciągu całego swojego życia nie są oni w stanie wyemitować 75 ton CO2. Jednocześnie ktoś jest w stanie wyemitować więcej w ciągu 11 minut lotu, który nie przynosi ludzkości żadnych korzyści poza czysto hedonistyczną frajdą.
Warto zauważyć, że w raporcie nie wskazano wyraźnie, o którą firmę chodzi, wszak Virgin Galactic, Blue Origin, SpaceX czy Roskosmos korzystają z różnych technologii do wynoszenia swoich klientów w przestrzeń kosmiczną. Każda firma zatem w inny sposób odciska swoje piętno na środowisku. Nie zmienia to faktu, że samo powstanie rynku turystyki kosmicznej będzie znacząco przyczyniało się do emisji dwutlenku węgla, szczególnie kiedy ceny spadną do poziomu akceptowalnego dla większej rzeszy miłośników kosmosu.
Możecie sobie lecieć, ale skrzydeł wam to nie przyprawi
Jeżeli ktoś myślał, że jednym z rewelacyjnych elementów takiego lotu kosmicznego jest otrzymanie skrzydeł astronauty od przedstawiciela Federalnej Administracji Lotnictwa, to nie mam dla niego zbyt dobrych informacji. Otóż FAA właśnie poinformowało, że od 1 stycznia 2022 roku nie będzie już przyznawać skrzydeł astronauty komercyjnym pasażerom lotów kosmicznych, zarówno suborbitalnych jak i orbitalnych. Uzasadnienie? Zbyt dużo osób lata teraz w kosmos, a poza tym przyznawanie skrzydeł astronauty niejako rozmywa wartość skrzydeł przyznawanych prawdziwym astronautom NASA. Lista astronautów komercyjnych zamknie się zatem na 30 osobach.
Wszystkie 15 osób prywatnych, które w tym roku po raz pierwszy poleciało w kosmos, otrzyma swoje skrzydła. Wszyscy, którzy polecą w przyszłym roku i później zostaną jedynie wpisani na listę uczestników lotów kosmicznych.