Google Stadia od roku jest w Polsce. Nie rozumiem, dlaczego z niej nie korzystacie
Google Stadia, moim zdaniem jedna z lepszych (o ile nie najlepsza) growa usługa, działa u nas równo od roku. Mimo to przez 12 miesięcy nie udało się jej przebić do masowej wyobraźni Polaków. Szkoda, bo to coś, co idealnie wpisało się w moje podejście do gier.
Google Stadia zadebiutowała w Polsce 7 grudnia 2020 roku. Data nie była przypadkowa. Dokładnie za trzy dni miał pojawić się Cyberpunk 2077, działający właśnie w streamignowej usłudze Google’a. Długo oczekiwana gra, nieco mniej, ale ciągle oczekiwana usługa – to był naprawdę gorący tydzień.
Falstartu nie było. Zacząłem grać w Cyberpunka 2077 właśnie dzięki Stadii, zaraz po premierze gry. Pierwsze wrażenie było niesamowite. Na starutkim laptopie, na którym normalnie nie chciało mi chodzić nawet dość proste graficznie Disco Elysium, Cyberpunk 2077 śmigał bez żadnych problemów.
Tak się składało, że w tym samym czasie mogłem testować dość drogiego laptopa do gier, na którym potem także odpaliłem Cyberpunka 2077. Owszem, gra wyglądała znacznie lepiej, ale to Stadia rozpalała moją wyobraźnię. Od dawna byłem entuzjastą streamingu – zachwalałem tę usługę jeszcze w 2011roku, gdy testowałem OnLive – ale dopiero wtedy doszło do mnie, że właśnie teraz rewolucja może się odbyć. Nowa gra, stary laptop, zero przeszkód. Wystarczy szybki internet, który kilka lat temu na pewno nie był standardem.
Stadia oczarowała mnie też wygodą, czym zresztą zachwycał się Marcin:
Podobną wolność i szybkość oferuje Switch. Przerywam grę w dowolnym momencie, by później natychmiast do niej wrócić.
Największym problemem Stadii jest… Google
Google ciągle po macoszemu traktuje gry. Sklep usługi jest dość ubogi jeśli porównamy, co dzieje się na Steam czy Epic Game Store. Niby są gry Ubisoftu z Far Cry 6 na czele, niby jest FIFA 22, którą zresztą na Stadii ogrywałem, ale brakuje wielu innych nowości. Na próżno szukać choćby odświeżonej trylogii GTA, Battlefielda 2042 (skoro FIFA jest…) czy chwalonego Deathloopa.
Jeśli nie układają się relacje z gigantami, Google mógłby wyciągnąć ręce po niezależnych twórców. Ale i indie perełek brakuje. Nie chodzi o to, że nie ma w czym przebierać – jest i świetne Disco Elysium czy Life is Strange – ale na pewno Stadia nie jest usługą, na której ogrywa się nowości. Jeśli już, to te nieliczne, wybrane, ale nie wszystkie. Szkoda.
Chciałoby się więcej, ale mimo wszystko tu i teraz Stadia jest usługą, która zadowala
Nie bardzo więc rozumiem, dlaczego jest o niej tak cicho. Znowu można zrzucić winę na Google? Chociaż usługa w końcu pojawiła się na urządzeniach z systemem Android TV bądź Google TV, to lista oficjalnie obsługiwanych telewizorów jest żałośnie krótka.
Zdaje sobie sprawę z tych wszystkich niedociągnięć, ale i tak Stadia jest dla mnie jedną z ważniejszych usług ostatnich 12 miesięcy. Na moim internecie działa najlepiej spośród pozostałych streamingowych usług i zapewnia największą wygodę - przez swoją prostotę.
Może to też kwestia mojego podejścia – już nie muszę grać w nowości natychmiast, mogę nadrabiać zaległości tam, gdzie mi wygodniej. Właśnie dlatego zestaw Stadia&Switch to moje ulubione platformy do grania.