REKLAMA

Oto „ekologiczna” stal. Naukowcy pozbyli się węgla i liczą na rewolucję

Stal, czyli stop żelaza z węglem, może powstać bez użycia kopalnianego surowca. Ciekawe, czy w środowisku zajmującym się materiałami i chemią taka stal będzie wywoływać tyle samo emocji, co np. bezmięsny kotlet…

ekologiczna stal
REKLAMA

Żarty na bok, bo sprawa dla klimatu jest poważna – podobnie zresztą jak ograniczenie mięsa. Stal odpowiada za 7-9 proc. wszystkich emisji dwutlenku węgla na ziemi. To całkiem logiczne: stal jest w wielu produktach, z których korzystamy, a poza tym do jej powstania niezbędny jest węgiel.

REKLAMA

Szwedzcy naukowcy: hola, hola. BYŁ potrzebny węgiel

Im udało się wytworzyć stal, zastępując surowiec wodorem. Cały proces „ogrzewania” to z kolei zasługa odnawialnych źródeł energii. Efekt już trafił do Volvo. Firma z branży motoryzacyjnej chce sprawdzić, czy taki produkt jest w stanie zastąpić „tradycyjną” stal. Jeśli tak, samochody z eko-stali mogłyby powstać w 2026 roku.

A to zapewne byłby początek rewolucji. Skoro stal jest używana w produkcji wielu produktów na świecie, to na pewno nie zabrakłoby chętnych, aby wymienić surowiec na nowy, lepszy, bardziej ekologiczny model. Właśnie na to liczą twórcy bezwęglowej stali.

To dowód na to, że można dokonać transformacji i znacząco zmniejszyć globalny ślad węglowy w przemyśle stalowym – zachwycają się szwedzcy naukowcy z koncernu stalowego Hybrit.

Tutaj zderzają się dwa poglądy na to, jak poradzić sobie ze skutkami katastrofy klimatycznej. Jedni bezkrytycznie wierzą w możliwości nauki i technologii. Węgiel szkodzi? OK, w takim razie poszukajmy czegoś, co go zastąpi i nie będzie truć jak on. Eko-stal jest tego przykładem.

Trudno nie dać się nie ponieść temu entuzjazmowi, tym bardziej gdy widzimy, że to możliwe – a przynajmniej wiele na to wskazuje, bo bezwęglowa stal będzie testowana. Nie jest to więc produkt z laboratorium.

Jest jeszcze jednak jedno podejście – mniej optymistyczne

Owszem, technologia już jest opracowana i będzie sprawdzana, ale jej efekty w praktyce i tak wejdą w życie dopiero w 2026. Najwcześniej.

Tymczasem według Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu mamy raptem około 10 lat na natychmiastowe zmiany funkcjonowania przemysłu i energetyki. Czekając na stal bez węgla, stracimy więc pięć. Oczywiście możemy liczyć na to, że zdążymy i przed terminem wymyślimy więcej podobnych fantastycznych rozwiązań, ale… nie uważacie, że to zbyt duże ryzyko?

Nie chodzi więc o to z czego produkowanych jest wiele materiałów, ale po co. Za obecną sytuację na świecie odpowiada niepohamowana żądza wszystkiego – wiem, to brzmi banalnie, jednak nadmuchana do granic (a raczej: dawno je przekraczająca…) konsumpcja wymaga stosowania stali i innych szkodliwych surowców. Wystarczyłoby się ograniczyć i już moglibyśmy odczuć pozytywne skutki. Ale ludzkość woli się nie zmieniać i liczyć na to, że jakoś to będzie.

Jakoś nie mogę się cieszyć z nowych sposobów na wytwarzanie stali, kiedy czytam, że miliarderzy tacy jak Jeff Bezos, Michael Bloomberg czy Bill Gates finansują projekt poszukiwania w Grenlandii rzadkich metali, które miałyby posłużyć do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych.

Jak zauważył Radek:

REKLAMA

Ludzkość – choć w tym przypadku garstka najbogatszych – zachowuje się skrajnie nieodpowiedzialnie. Albo nam się uda i alternatywne źródła energii rzeczywiście przyczynią się do ochrony klimatu, albo… no cóż. W przyszłym stuleciu świat będzie cieplejszy o 4,4 stopnie Celsjusza.

Kto się jednak przejmuje przyszłym stuleciem. Najważniejsze, że do tego czasu pojeździmy w elektrycznych samochodach stworzonych z ekologicznej stali. Omijając klimatycznych uchodźców i ustępując miejsca straży pożarnej jadącej do kolejnych pożarów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA